Wchodząc na stołówkę słyszałam donośne rozmowy i śmiechy uczniów. Mimo, że nie zdarzyło się nic niezwykłego, pomieszczenie wydawało się tętnić życiem. Zupełnie inaczej niż zwykle, choć być może to był tylko wytwór mojej wyobraźni. Sama byłam w świetnym humorze i tryskałam optymizmem. Odkąd wyjaśniłam z Edwardem wszystkie nieporozumienia i zaczęłam żyć z nim w normalnej, zdrowej relacji wszystko wydawało mi się prostsze. Życie wydawało mi się łatwiejsze i jakieś takie przyjemniejsze. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo nasza wcześniejsza niechęć do siebie nawzajem utrudnia mi życie.
Omiotłam wzrokiem pomieszczenie i z uśmiechem ruszyłam w stronę stolika Belli i Edwarda. Byli zbyt pochłonięci rozmową, by zauważyć, że idę w ich stronę. Choć może bardziej odpowiednie było by sformułowanie zapatrzeni w siebie. Bo, mimo że rozmawiali zawzięcie, dosłownie pożerali się wzrokiem, nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Ciekawi mnie jak to wygląda u was z jedzeniem – powiedziała Bella patrząc na swój talerz.
- Chyba nie rozumiem co masz na myśli.
- No wiesz nigdy nie widziałam żebyś jadł i tak się zastanawiam czy w ogóle możecie jeść zwykłe jedzenie.
Rozważania dziewczyny trochę zdezorientowały Edwarda. Chciał coś powiedzieć, ale cicho się śmiejąc podeszłam do ich stolika zwracając tym samym na siebie uwagę. Z uśmiechem na ustach usiadłam koło Belli w myślach witając Edwarda, na co ten przewrócił oczami.
- Co do tego jedzenia to możemy – powiedziałam do dziewczyny wzruszając ramionami.
Na potwierdzenie swoich słów zabrałam z jej talerza pomidorka koktajlowego, po czym szybkim ruchem włożyłam go do ust. Przeżułam go szybko nie zwracając uwagi na jego ohydny smak. Fakt, że każde ludzkie jedzenie smakowało dokładnie tak samo źle, sprawiał mi pewnego rodzaju przykrość. Mimo smaku, który czułam podczas spożywania posiłków jako wampir i tak robiłam to dość często. Pozwalało mi to w pewien sposób czuć się bardziej ludzko, mniej się wyróżniać.
- Ohyda – rzuciłam przełykając, na co dziewczyna spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem – no co?
- Nie nic, po prostu dopiero teraz skojarzyłam, że widziałam, jak jesz parę razy.
- Powiedzmy, że nawet to lubię.
- Poważnie Crystal? – zapytał wampir z politowaniem.
- Zupełnie poważnie, Edwardzie – odpowiedziałam – swoją drogą Alice prosiła żebyś pojawił się dziś w domu. Chciała o czymś z tobą porozmawiać, ale za żadne skarby nie chciała mnie wtajemniczyć w szczegóły.
- W takim razie się pojawię – powiedział patrząc w stronę stolika, przy którym siedziała reszta jego rodziny.
- Czasem mi się wydaje, że przebywam w twoim domu częściej niż ty.
- A to akurat bardzo możliwe.
Zaśmiałam się i odwróciłam się w stronę Belli, która w ciszy konsumowała swój posiłek, uważnie nas obserwując. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem licząc na jakieś wyjaśnienie jej podejrzliwego spojrzenia. Edward również patrzył na nią z zainteresowaniem, najprawdopodobniej z tego samego powodu co ja.
- Jakoś tak nie mogę się przyzwyczaić do tego, że normalnie ze sobą rozmawiacie. Żadnych docinek, wyzwisk, morderczych spojrzeń, nic.
Oboje z Edwardem roześmialiśmy się. Właściwie nie mogę się dziwić Belli. Sama czasem czuje się nieswojo rozmawiając z Edwardem, trochę jakbym robiła coś niewłaściwego.
- Nie martw się, sama się jeszcze nie przyzwyczaiłam – powiedziałam z uśmiechem – czasem jeszcze mam ochotę go zabić.
- Nie miałabyś ze mną szans.
- A mi się wydaje inaczej – rzuciłam z uśmiechem.
- Nie chcesz się przekonać, jak bardzo się mylisz.
- To ty się mylisz – powiedziałam nachylając się nad stołem – myśląc, że się ciebie boje.
Edward również nachylił się nad stołem sprawiając, że nasze twarze były bardzo blisko siebie. Najprawdopodobniej chciał mnie speszyć, bym ustąpiła, ale zbyt bawiła mnie ta sytuacja, żeby się tak po prostu poddać. Nachyliłam się więc jeszcze bardziej sprawiając, że praktycznie stykaliśmy się nosami. Czułam jego oddech na swojej twarzy, ale w tym momencie nie miało to znaczenia. Wpatrywałam się hardo w jego oczy i uśmiechałam się pewnie.
- Jak jesteś taka pewna siebie możemy się przekonać kto wygra – powiedział z uśmiechem, przybliżając się jeszcze bardziej – ja i ty, u nas.
- Kiedy? – zapytałam nie ruszając się nawet o milimetr, by nie dać mu satysfakcji.
- Dam ci trzy dni, żebyś mogła się jeszcze wycofać. Czwartek.
- A więc czwartek.
Odsunęliśmy się od siebie wracając do poprzednich pozycji. Bella patrzyła na nas jak na wariatów, choć widziałam w jej oczach lekką obawę. Chciałam wyjaśnić jej, że nie ma się czego bać, bo i tak wygram, ale nie pozwolił mi na to głośny śmiech Edwarda.
- Co cię znowu tak cieszy? Dokładnie tak, wygram. – powiedziałam będąc przekonana, że powodem jego reakcji są moje myśli.
- Przegrasz, ale nie oto chodzi.
- A, o co? – zapytała Bella włączając się do rozmowy.
- Jessica jest przekonana, że ja i Crystal się całowaliśmy – powiedział.
Podobnie jak dziewczyna siedząca obok mnie, rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Odwróciłam się w stronę stolika, przy którym siedziała Jessica i wsłuchałam się w prowadzoną tam rozmowę. Nie mogłam uwierzyć w to co ta dziewczyna sobie uroiła. Właśnie głośno dzieliła się z Mikem swoimi przemyśleniami na temat naszego rzekomego związku. Właściwie bardziej zastanawiała się nad naszym trójkątem i nad tym w jaki sposób się "zabawiamy". Poczułam jak mimowolnie zbiera się we mnie gniew. Być może jak zwykle zareagowałam zbyt nerwowo, ale odczułam potrzebę wyrządzenia jej krzywdy.
- Chyba ktoś musi jej coś wyjaśnić – powiedziałam wstając, po tym jak usłyszałam, jak nazywa mnie i Belle dziwkami.
- Crystal siadaj – rzucił Edward – nie warto.
- Dobra – powiedziałam i przewracając oczami usiadłam z powrotem – chociaż przydałoby się, by ktoś raz jej porządnie przyłożył. Nóż mi się w kieszeni otwiera, jak na nią patrzę.
- Zrobiłabyś jej krzywdę – powiedziała całkowicie poważnie moja przyjaciółka.
- W uderzaniu ludzi chodzi o to by zrobić im krzywdę, Bello.
- Crystal!
- No co? Nie powiesz, że nie chciałabyś, żeby ktoś ją uciszył.
- Może i bym chciała, ale na pewno nie w taki sposób.
- Czasem cel uświęca środki – powiedziałam wzruszając ramionami.
Bella na moje słowa pokręciła z niedowierzaniem głową. Edward zaś przyglądał się tej scenie z wyraźnym rozbawieniem, choć doskonale wiedziałam, że podświadomie był po mojej stronie. Myślę, że każdy uczeń tej szkoły choć raz chciał zrobić coś Jessice. Powiedzmy sobie szczerze, ta dziewczyna sama się prosi.
- Jesteś niemożliwa.
- Wiem – przyznałam z uśmiechem, po czym wstałam – do zobaczenia po lekcjach.
- Do zobaczenia.
Pokierowałam się wolno w stronę wyjścia ze stołówki. Specjalnie wybrałam taką trasę by przechodzić obok stolika plotkary i jej przyjaciół. Z daleka przyglądałam się ich stolikowi próbując zauważyć coś co mogłoby mi się przydać. Nie musiałam długo szukać, dziewczyna sama mi się podłożyła. Zaraz przed nią leżała odkręcona butelka soku porzeczkowego. Mike za to miał położoną rękę zaraz obok butelki. Powoli zbliżając się do stolika skoncentrowałam się na Mike'u. Schowałam rękę za plecami i delikatnym ruchem sprawiłam, że ręka chłopaka drgnęła. Moje działanie, które odczuł zapewne jak jakiś tik sprawiły, że cały sok z butelki znalazł się na ubraniach Jessici. Dziewczyna jak oparzona odskoczyła od stolika przewracając za sobą krzesło. Przechodząc obok stolika usłyszałam, jak przeklina Mike’a i wszystkich świętych za jej nową bluzkę, która teraz nadawała się do wyrzucenia. Na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech, uśmiech zwycięstwa. 1:0 dla Crystal.
***
Wychodząc z budynku szkoły zauważyłam Edwarda i Belle stojących przy samochodzie dziewczyny. Tym razem, gdy tylko znalazłam się w zasięgu ich wzroku, zauważyli mnie. Bella uśmiechała się do mnie ciepło, natomiast Edward patrzył się na mnie z pretensjami. Wiedziałam, że chodzi mu o sytuacje ze stołówki i fakt, że użyłam swojego daru przy ludziach. Na pierwszy rzut oka było to nieodpowiedzialne, ale dobrze wiedziałam co robię. Wiedziałam, jak go użyć tak by nikt nie zorientował się, że stało się coś co nie powinno się zdarzyć, by cała sytuacja zdawała się być czystym przypadkiem. Dlatego właśnie nie rozumiałam jego poirytowania.
Podeszłam do nich żwawym krokiem, przytulając dziewczynę na powitanie. Przewróciłam oczami widząc minę Edwarda. Wampir chciał się odezwać, najprawdopodobniej by zacząć swój wywód o mojej nieodpowiedzialności.
- Milcz – powiedziałam unosząc wskazujący palec na wysokość jego twarzy – cel uświęca środki.
- O co chodzi? – zapytała niczego nie świadoma Bella.
- O to, że Crystal nie po drodze ze zdrowym rozsądkiem.
- Ranisz mnie, Edwardzie – powiedziałam kładąc dłoń w okolicy serca.
- Nie mam pojęcia o co wam chodzi – przyznała dziewczyna – ale czasem wydaje mi się, że jesteście bardziej irytujący niż jak się nie lubiliście.
- Być może.
Westchnęłam, po czym spojrzałam na samochód Edwarda. Stał po drugiej stronie parkingu więc ruszyłam w jego stronę. Para ruszyła za mną i już po chwili znajdowaliśmy się przy aucie.
- Można wiedzieć, dlaczego masz zamiar wsiąść do mojego samochodu?
- Gdyż mam zamiar zabrać Belle na wycieczkę, ale do tego potrzebujemy środka transportu. Jak wiesz nie mam swojego samochodu, a samochód Belli jest pod jej domem. Więc jako dobry chłopak i przyjaciel nas tam zawieziesz, a potem grzecznie pojedziesz do domu.
- Chyba sobie żartujesz – rzucił zdezorientowany – nie wiem gdzie jedziecie, ale jadę z wami.
Bella pokiwała głowa na zgodę, na co przewróciłam oczami.
- Nie ma mowy. Po pierwsze Bella to duża dziewczynka poradzi sobie sama przez parę godzin. Po drugie, nie jesteś nam do niczego potrzebny. A po trzecie, Alice ma do ciebie jakąś sprawę, jakbyś nie pamiętał.
- Wygrałaś – powiedział wzdychając – wsiadaj.
- Zawsze wygrywam – rzuciłam rozbawiona wsiadając na tylnie siedzenie samochodu.
***
- Gdzie mam jechać? – zapytała Bella wyjeżdżając ze swojej posesji.
- Na razie cały czas prosto.
- Gdzie tak właściwie jedziemy?
- Do mnie do domu – powiedziałam patrząc na dziewczynę.
- Po co?
- Chciałam z tobą porozmawiać, tam będziemy mogły to zrobić swobodnie. A po drugie pomyślałam, że może chciałabyś zobaczyć, jak mieszkam. Nie żebym bywała tam często – wytłumaczyłam – ostatnio czas spędzam głównie u Cullenów. Wcześniej praktycznie cały czas przebywałam między ludźmi.
- Dlaczego?
- Żeby się przyzwyczaić – wyjaśniłam – jako nowy wampir było mi trudno opanować pragnienie. Im dłużej przebywałam z ludźmi tym było łatwiej. W taki sposób nauczyłam się samokontroli.
- Bycie wampirem wydaje się być trudne na dłuższą metę – zauważyła Bella.
- Teraz w prawo, na następnym skrzyżowaniu w lewo i będziemy – powiedziałam – myślę, że to w dużej mierze zależy od tego jaką obierasz drogę. Bycie wampirem pośród ludzi faktycznie jest trudne. Szczególnie na początku, im dalej tym łatwiej.
- Rozumiem – powiedziała skręcając w lewo.
- Możesz tutaj zaparkować – wskazałam na puste miejsce parkingowe zaraz obok czarnego audi.
- Jasne.
Bella sprawnie zaparkowała, po czym udałyśmy się w stronę budynku, w którym znajdowało się wynajmowane przeze mnie mieszkanie. Weszłyśmy na klatkę schodową, po czym żwawym krokiem udałyśmy się na pierwsze piętro.
- Zapraszam – powiedziałam otwierając przed dziewczyną drzwi.
Wchodząc do przedpokoju, widziałam jak Bella z zaciekawieniem się rozgląda.
- O jeszcze nie wyłączyli prądu – zauważyłam zapalając światło, po czym skierowałam się z dziewczyną do salonu połączonego z aneksem kuchennym – muszę opłacić rachunki. Kompletnie zapomniałam – powiedziałam patrząc na stertę kopert piętrzącą się na stoliku.
- Naprawdę rzadko tu bywasz – rzuciła również patrząc na koperty – o czym chciałaś porozmawiać?
- Właściwie to chciałam ci coś pokazać – usiadłam na kanapie obok dziewczyny – nigdy nie pytałaś więc wydaje mi się, że Edward nic ci nie wspomniał.
- O czym?
- O tym, że mam dar.
- Naprawdę? Faktycznie nigdy nic mi nie powiedział. Dlaczego?
- Nie wiem, być może, dlatego że niedawno dopiero odkryłam, jak go używać.
- Jaki to dar? – zapytała zaciekawiona.
Westchnęłam i poszukałam czegoś co nadawało by się do zaprezentowania dziewczynie moich umiejętności. Mów wzrok padł na koperty z rachunkami leżące na stoliku przed nami. Wzięłam głęboki oddech oczyszczając umysł. Mogłam daru użyć bez tego, ale tak łatwiej było mi się skupić i miałam większą pewność, że zadziała tak jak chcę. Bella wpatrywała się we mnie z zainteresowaniem. Najprawdopodobniej domyśliła się, że zamierzam jej go zaprezentować.
Potarłam dłonie, po czym wizualizując sobie to co chciałam osiągnąć, ułożyłam je wewnętrzną stroną w stronę sufitu, po czym uniosłam je delikatnie w górę. Koperty leżące na stoliku poderwały się w górę i zawisły dokładnie tak jak to sobie wyobraziłam. Bella była totalnie zaszokowana. Przez krótką chwilę wpatrywała się tępo w lewitujące przedmioty, lecz po chwili spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Z ulgą odetchnęłam i odwzajemniłam uśmiech.
- To jest niesamowite – powiedziała rozglądając się.
- Tylko trochę – odpowiedziałam sprowadzając koperty z powrotem na stolik, gestem dłoni.
- Od kiedy tak potrafisz?
- Pierwszy raz użyłam daru, by zatrzymać rozpędzony samochód jadący w twoją stronę – wyjaśniłam na co Bella spojrzała na mnie zaskoczona – wtedy odkryłam, że posiadam dar. Użyłam go odruchowo i potem przez dłuższy czas nie potrafiłam go użyć świadomie. Dopiero niedawno odkryłam na czym polega jego działanie i jak go używać. Nie ukrywam, że sytuacja z sokiem na stołówce to też moja sprawka.
- Mogłam się domyślić – powiedziała śmiejąc się pod nosem – cel uświęca środki?
- Dokładnie tak. Ta bitwę też wygrałam.∆∆∆∆
Nie ukrywam, że to najdłuższy, jak dotąd, rozdział w tej książce.
Mam nadzieje, że się podobał.
CZYTASZ
Golden crystal | twilight
FanfictionCrystal Stone nigdy nie wierzyła w drugą szanse. Życie brutalnie nauczyło ją, że ludzie się nie zmieniają. Lecz gdy w momencie w którym pragnęła śmierci dostała nieśmiertelność i spotkała pewną niestandardową rodzinę, potraktowała to jak dar od losu...