XXVIII. "Znienawidzona psychologia"

522 22 0
                                    

Normalność.

Czy można jednoznacznie określić co oznacza to słowo? Czy można bezsprzecznie stwierdzić co jest a co nie jest zgodne z normą? Czy moja normalność musi być taka sama jak twoja?

Pomimo, że nie potrafiłam dokładnie określić co oznaczała normalność, od zawsze jej pragnęłam. Pragnęłam normalnego życia, w zwyczajnym świecie ze zwyczajnymi problemami. Pragnęłam czegoś co tak naprawdę było nieosiągalne. Długo zajęło mi zrozumienie, że moje życie zawsze będzie odbiegało od normy. Czy jako człowiek, czy jako wampir los robił wszystko bym nie miała nic wspólnego z normalnością. Długo z tym walczyłam, nie zauważając że tak naprawdę walczę na próżno.

Teraz idąc korytarzem liceum w Forks, zrozumiałam że wcale nie potrzebuje normalności by być szczęśliwą. Wreszcie poczułam, że jestem we właściwym miejscu, że gdzieś wreszcie pasuje. Szłam razem z Cullenami słuchając ich zawziętej rozmowy dotyczącej planów na resztę dnia. Co jakiś czas śmiałam się z głupich pomysłów Emmetta czy reakcji Rose i Alice, za to Jasper przewracał oczami słysząc wymianę zdań pozostałych wampirów.

W moich planach na resztę dnia było zaczęcie remontu wynajmowanego przeze mnie mieszkania. Niedawno kompletnie je zdewastowałam, dlatego teraz musiałam doprowadzić je do porządku, zaczynając od odmalowania ścian, na nowych meblach kończąc. Właściwie jedyną rzeczą jaka ocalała były drzwi wejściowe.

- Co o tym myślisz, Crystal? – zapytała mnie Alice, ale nie miałam pojęcia o co tak właściwie chodzi.

Przez chwile nie słuchałam ich rozmowy, rozmyślając jaki kolor ścian wybrać do salonu. Jednak domyślałam się, że chodzi o propozycje jakiejś aktywności, w której miałam wziąć udział.

- Nie wiem, właściwie to nie słuchałam – wzruszyłam ramionami – ale cokolwiek to by nie było, ja na pewno odpadam.

- Dlaczego? – jęknęła – Będzie fajnie.

- Domyślam się, ale mam już plany.

- Co może być lepszego od rodzinnego turnieju planszówek? – zapytała, na co parsknęłam śmiechem.

- Czego? Zresztą nie ważne – pokręciłam głową – Zakupy, Alice. Zakupy.

- Idziesz na zakupy i ja nic o tym nie wiem? – oburzyła się dziewczyna, na co Jasper się roześmiał.

Wszyscy wiedzieli, że Alice uwielbiała zakupy. Jej niepochamowany entuzjazm do wydawania pieniędzy na nowe ubrania czy rzeczy do domu sprawiał, że każdy unikał wybierania się z nią do jakiegokolwiek sklepu.

- Bo to zakupy budowlane, Alice – mruknęłam – Będę robić remont.

Dziewczyna po usłyszeniu mojej odpowiedzi tylko westchnęła rozczarowana i przewróciła oczami.

- O boże... Nie możesz tego przełożyć? – zapytała.

- Niestety, ale nie – powiedziałam, wiedząc że jeżeli nie zabiorę się do tego dzisiaj, już nigdy tego nie zrobię – Nie martw się, poradzicie sobie sami z rodzinnym turniejem gier planszowych.

Wręcz nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, brzmiało to zbyt absurdalnie.

- Nie kpij, to bardzo fajny pomysł. Planszówki jednoczą ludzi, a w rodzinie to bardzo ważne.

- Z tego co wiem to raczej ich dzielą, a po drugie i tak nie jestem waszą rodziną, jak potrzebujecie dodatkowego gracza zaproście Belle.

Przewróciłam ze śmiechem oczami, wyobrażając sobie kłótnie jakie powstaną przy graniu w cokolwiek przez rodzinę Cullenów. Osobiście wątpiłam by któreś z nich było w stanie przyjąć swoją przegraną bez jakiegokolwiek komentarza.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz