XLIX. "Ogień i lód"

380 21 5
                                    

- Ładny ten pokoik – powiedziałam rzucając torbę podróżną pod ścianę – Muszę to z siebie zdjąć, bo inaczej zwariuje.

- Jak dla mnie, mogłabyś w tym zostać – rzucił uśmiechając się cwaniacko.

Pokręciłam tylko głową i podeszłam do okna. Całkiem przyjemny widok. Miasto zwyczajnie tętniące życiem i my czekający na wieści od Cullenów.

- Odpocznijcie – zarządziłam, a oni pokiwali głowami na znak zgody – Jeśli nic się nie zmieni jutro znowu wyruszamy w drogę.

- Nie odezwał się? – zapytała cicho Bella, na co pokiwałam przecząco głową.

Minęło już dużo czasu a moja komórka nadal milczała. Zaczynałam się niecierpliwić i niepokoić. Tak długi okres czasu nie wróżył niczemu dobremu, ale nie chciałam o tym myśleć. Usiadłam na szerokim parapecie i oparłam czoło o kolana.

Bella i Ethan przez chwilę kręcili się po pokoju, oznajmiając mi, że mamy dwie łazienki. Zniknęli na chwilę za drzwiami dzięki czemu przez moment mogłam pobyć sama ze sobą. Spojrzałam jeszcze raz dla pewności na ekran w telefonie, jednak tak jak sądziłam nie było żadnego nieodebranego połączenia.

Wpatrywałam się tępo w krajobraz za oknem przez dość długi czas. Bella do tego czasu zdążyła zniknąć w pomieszczeniu za ścianą, uprzednio trzy razy upewniając się czy na pewno ją obudzę, gdy tylko Edward się odezwie. Na początku po prostu skinęłam głową, lecz dziewczyna potrzebowała mojego werbalnego zapewnienia, by móc spokojnie zasnąć.

Znów na chwilę zostałam sama, więc oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Czułam się bardzo zmęczona, choć w teorii nie powinnam w ogóle odczuwać zmęczenia. Próbowałam skupić myśli na tym co będzie, gdy Cullenowie pozbędą się Jamesa, jednak nie widziałam dla siebie przyszłości. Znowu uciekałam, co nakazywało mi, z jednej strony planować każdy następny krok, a z drugiej żyć chwilą. Westchnęłam ciężko odchylając głowę do tyłu.

- Wszystko w porządku? – usłyszałam pytanie, na co momentalnie podskoczyłam.

Straciłam czujność, nawet nie zauważyłam kiedy Ethan wrócił do pomieszczenia. Zeszłam z parapetu i przetarłam twarz dłońmi.

- Jest okej – mruknęłam zawieszając wzrok na ścianie.

- Na pewno? – dopytał, a w jego głosie słyszałam wyraźną troskę.

Wcale nie lubiłam jej słyszeć. Od zawsze radziłam sobie sama, a gdy pojawiał się ktoś kto wykazał choć odrobinę zainteresowania moją osobą, zazwyczaj szybko znikał z mojego życia.

- Tak - potarłam kark i uśmiechnęłam się delikatnie – Powinieneś się przespać. Być może okaże się, że musimy zaraz znowu gdzieś jechać, dlatego powinieneś odpocząć.

- Zawsze możesz poprowadzić – powiedział kierując się w stronę łóżka.

- Nie mogę – mruknęłam, na co zmarszczył brwi – Nie potrafię.

Wilkołak pokiwał głową na znak, że rozumie i przysiadł na brzegu łóżka. Podeszłam do swojej torby szukając czegoś bardziej zakrytego do ubrania. Kompletnie nie czułam się komfortowo w tym stroju, po drugie potrzebowałam gorącego prysznica.

- Co zamierzasz robić przez ten czas?

- Nie wiem – wzruszyłam ramionami – Na razie spróbuję się utopić, ale biorąc pod uwagę nieśmiertelność, wróżę temu pomysłowi porażkę.

Ethan zmarszczył brwi kręcąc głową. Uśmiechnęłam się tylko słabo po czym skierowałam kroki do łazienki.

- Dobranoc – rzuciłam jeszcze zanim wyszłam z pomieszczenia, a brunet odpowiedział mi tym samym.

Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, od razu włączając gorącą wodę. Jako wampir nie byłam wrażliwa na zmiany temperatur, jednak zdecydowanie bardziej preferowałam ciepło. Gorące strumienie wody spływały po moim ciele, sprawiając że powoli zaczynałam się odprężać. Uniosłam twarz w stronę prysznica i uśmiechnęłam się delikatnie czując przyjemne ciepło na twarzy. Nie wiem ile tak stałam, ale wystarczająco, by rozluźnić do tej pory spięte mięśnie i poczuć się odrobinę lepiej.

Aktualnie czas był moim wrogiem. Praktycznie uwięziona w pokoju, z natłokiem myśli czułam się jakbym zaraz miała eksplodować. Na początku próbowałam spokojnie siedzieć w miejscu, lecz ile można czekać. Co kilkanaście minut siadałam w innym miejscu, starając się myśleć o czymś innym, ale oczekiwanie zaczynało mnie dobijać. Nerwowo zerkałam co chwilę na komórkę, licząc że za chwilę usłyszę melodie zwiastującą połączenie. Pragnęłam tylko usłyszeć, że Bella jest bezpieczna.

Minęło kilka godzin, a ja czułam że wariowałam. Z jednej strony cieszyłam się, że byliśmy daleko od centrum wydarzeń. Sama tego chciałam, ale fakt że nie wiedziałam co się dzieje, sprawiał że stawałam się coraz bardziej nerwowa. Od nie dawna krążyłam po pokoju od ściany do ściany, ściskając telefon w dłoni. Byłoby dużo łatwiej, gdybym miała się czym zająć, jednak zostałam sama ze swoimi myślami i moim jedynym zadaniem, by nie obudzić moich przyjaciół. Jak się okazało nawet tego nie potrafiłam zrobić.

- Crystal? – usłyszałam zaspany głos za plecami, dlatego odwróciłam się w tamtą stronę – Coś się stało? Czemu tak chodzisz?

Ethan siedział na łóżku wpatrując się we mnie. Przygryzłam wargę, zaciskając palce na urządzeniu trzymanym w ręce.

- Nie chciałam cię obudzić, przepraszam.

Westchnęłam po czym odwróciłam się i ponownie zaczęłam swój spacer po pokoju. Zaczynałam tracić rozum. Przez chwilę wydawało mi się, że telefon zawibrował, ale gdy spojrzałam na wyświetlacz okazało się, że to tylko moja wyobraźnia. Warknęłam wściekła i zrobiłam zamach, żeby rzucić urządzeniem w ścianę. Kompletnie głupi pomysł, jednak gdy nie miałam na czym skupić myśli, tylko takie przychodziły mi do głowy.

Na szczęście zanim zdążyłam to zrobić, poczułam stalowy uścisk na nadgarstku, a sekundę później zostałam odwrócona siła do tyłu.

- Puść go – nakazał Ethan stanowczym głosem wskazując kiwnięciem głowy na telefon kurczowo trzymany przeze mnie. Podałam mu urządzenie, który szybko odłożył na stolik znajdujący się za mną – Co się dzieje?

Westchnęłam ciężko odchylając głowę do tyłu. Chciałabym móc racjonalnie odpowiedzieć na te pytanie.

- Nic – mruknęłam zrezygnowana – Mam problem z cierpliwością.

Spojrzał na mnie podejrzliwie skanując moją twarz wzrokiem. Przewróciłam tylko oczami, po czym czekałam na to aż się odezwie.

- To normalne, że się boisz – powiedział po chwili ciszy, na co od razu pokiwałam przecząco głową.

- Nie boję się – rzuciłam z przekonaniem, na co wilkołak zmarszczył brwi – Na początku byłam przerażona, ale po prostu to wyparłam.

- Jak to wyparłaś?

- Strach jest słabością. Nie pozwala racjonalnie myśleć, a bez tego nie przetrwasz – powiedziałam cicho, patrząc w jego czekoladowe tęczówki – Jeżeli strach cię paraliżuje, musisz się go pozbyć. Zamienić go w coś innego, na przykład w złość, jeżeli tylko potrafisz ją dobrze wykorzystać.

Doskonale pamiętałam te słowa, przez długi okres czasu były dla mnie mantrą. Osoba, która mi to powiedziała, praktycznie nauczyła mnie życia na ulicy. Była jedną z niewielu ważnych dla mnie osób, była moją mentorką. Zawiodłam ją, przez to, że jako dziecko nie potrafiłam dostosować się do jej rady. Obiecałam sobie, że już nigdy nie popełnię tego błędu, nie dam strachowi nad sobą zapanować.

- Jestem zła, zirytowana i być może wściekła, ale na pewno się nie boje.

- Chociaż ty – mruknął pod nosem, uśmiechając się niewyraźnie.

- Boisz się? – zapytałam zdziwiona.

Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że wilkołak też może czuć niepokój.

- Oczywiście, że tak. Z tego co powiedziałaś uciekamy przed wampirem psychopatą, który zrobi wszystko by dopaść twoja przyjaciółkę. Mówisz, że strach zmniejsza nasze szanse na przeżycie. Ale czy to nie strach sprawia, że w ogóle chcemy przeżyć?

- Strach nie jest dobrym doradcą.

- A gniew jest? – uniósł jedną brew w górę.

- Oczywiście, że nie – chciałam krzyknąć, jednak w porę się zreflektowałam – Ale dopóki potrafisz nad nim zapanować, pozwala zachować zimną krew.

Bella cały czas spała w pokoju za ścianą. Nie miałam zamiaru jej budzić przez te różnice zdań.

- Akurat ty nad nim panujesz – zaśmiał się ironicznie.

Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego zdziwiona. Zmniejszyłam odległość między nami, próbując dostrzec w jego oczach intencje, jakimi się kierował, próbując wyprowadzić mnie z równowagi.

- O co ci chodzi? – zapytałam zła.

Przez wzmagająca się irytację, na początku nawet nie zauważyłam, jak blisko są nasze twarze. Czułam na swoim policzku jego oddech, przez co sama na moment zapomniałam jak się oddycha.

- Przepraszam, ta sytuacja chyba mnie przerasta – powiedział przecierając twarz dłońmi – Nigdy przed niczym nie uciekałem, przez co nie mam pojęcia co robić. W przeciwieństwie do ciebie.

- Do mnie? – cała złość jakby nagle ze mnie uleciała.

Właśnie dlatego poprosiłam Ethana o pomoc. Był jedyną osobą, która gdyby coś poszło by źle, była w stanie mnie uspokoić. Obawiałam się ewentualnego wybuchu wściekłości nad jaką do tej pory panowałam. Gdy byłam człowiekiem, taki wybuch był groźny właściwie tylko dla mnie. Teraz jednak wiedziałam jaka mocą dysponuje i jak bardzo jest ona niebezpieczna.

- Zachowujesz się jakby to był dla ciebie naturalny stan rzeczy – odwróciłam głowę, zaciskając usta w wąską linię. Nie miał zielonego pojęcia, jak bardzo miał rację – Powiedziałem coś złego?

Odwrócił moją głowę z powrotem tak byśmy złapali kontakt wzrokowy.

- Nie – mruknęłam, nie mogąc oderwać oczu od jego hipnotyzujących tęczówek.

Nie miałam pojęcia co teraz czułam, ani czy to uczucie było właściwe, ale nie chciałam by zniknęło. Przyjemne ciepło rozlewało się praktycznie po całym ciele, za każdym razem gdy znajdowaliśmy się zbyt blisko siebie.

- A jednak wyglądasz, jakbym cię uraził – powiedział jeszcze ciszej niż do tej pory i zauważyłam jak skanował wzrokiem moją twarz. Przełknęłam ślinę, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

- Tak sądzisz? – uśmiechnęłam się delikatnie i zauważyłam jak jego wzrok na chwilę powędrował na moje usta.

Pokiwał delikatnie głową i wrócił spojrzeniem do moich oczu. Zauważyłam w jego oczach wahanie, jakby prowadził wewnętrzną walkę z samym sobą. Poczułam jakbym miała Deja vu. Dosłownie centymetry dzieliły nasze twarze, a ja przeraziłam się gdy zorientowałam się jak bardzo chciałam, by ta odległość zniknęła. Spojrzałam na niego niepewnie, orientując się że cała ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Byliśmy przyjaciółmi.

Czy to co robiliśmy było właściwe? Nie. Jednak w życiu nigdy nie kierowałam się tym co właściwe. Gdy Ethan zobaczył wahanie w moich oczach, westchnął głęboko i zauważyłam że miał zamiar po prostu się odwrócić. Bałam się zrobić cokolwiek, ale przecież strach to słabość.

Podjęłam decyzję właściwie w ułamku sekundy i miałam nadzieję, że nie będę jej żałować. Ethan nie zdążył nawet zrobić kroku w tył. W porywie chwili i targających mną emocji pochyliłam się do przodu i musnęłam delikatnie swoimi wargami jego usta. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek czułam coś równie przyjemnego. W zaledwie ułamku sekundy, gdy nasze wargi się zetknęły, poczułam jak zalewa mnie uczucie przyjemnego ciepła. Poczułam jak wszystkie kumulowane emocje wkładam w tą z pozoru niewinną czynność.

Ethan w ogóle nie zareagował na moją inicjatywę, dlatego szybko się odsunęłam. Co ja zrobiłam? Zacisnęłam usta w wąską linię i zmusiłam się, by na niego spojrzeć. Nie mogłam niczego wyczytać z jego wzroku, ani z jego postawy. Byłam idiotką. Sama nie wiem, co w ogóle sobie myślałam.

Z jednej strony chciałam się odwrócić i wyjść. Uciec. Z drugiej jednak pragnęłam się wytłumaczyć. Nie wiedziałam co w tej sytuacji byłoby gorsze. Zrozpaczona zamknęłam oczy kręcąc głową. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Moment, w którym poczułam ciepłe dłonie na policzkach zapamiętam najprawdopodobniej po kres wieczności. Być może jeszcze dłużej, bo zaraz potem nasze usta ponownie zetknęły się że sobą. Na początku niepewnie, jakby w obawie przed odrzuceniem. Później pewniej, lecz nadal nad wyraz delikatnie. Każde kolejne muśnięcie wargi niosło za sobą inne przesłanie. Nieświadomie położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i pogłębiam pocałunek. Pasja, pożądanie, ale także zapewnienie oddania i bezpieczeństwa. To właśnie czułam, gdy pomiędzy nami nie było już nawet milimetra wolnej przestrzeni. Byliśmy kompletnymi przeciwieństwami. Byliśmy jak ogień i lód, dwie potężne siły, nie występujące razem, lecz nawet osobno na tyle potężne by zniszczyć świat. A my  byliśmy razem, kompletnie różni i idealni dla siebie nawzajem. Nie zdawałam sobie sprawy jak długo na to czekałam, lecz w tym momencie czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.

Ethan przerwał pocałunek, by łapczywie zaczerpnąć powietrza. Oparł swoje czoło o moje, więc patrzyliśmy sobie w oczy stykając się nosami. Uśmiechnęłam się oddychając głęboko, a brunet odwzajemnił uśmiech. Nigdy nie sądziłam, że będę tak szczęśliwa, jak byłam w tym momencie. Nie wiem ile trwaliśmy w pocałunku, ale Ethan zdawał się wykorzystać na to całe zapasy tlenu w płucach. Ja odkąd stałam się wampirem nie potrzebowałam tlenu do życia. A teraz, patrząc głęboko w czekoladowe tęczówki, wydawało mi się, że nie potrzebuje już do życia niczego innego, po za wilkołakiem, który wpatrywał się we mnie jakbym była całym jego światem.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz