XLI. "Spory i kłótnie"

418 26 0
                                    

Stojąc na środku salonu Cullenów, pod ostrzałem pytań czułam jakbym zaraz miała wybuchnąć. W domu wampirów trwała zawrzała kłótnia, a ja nie odezwałam się ani słowem. Po prostu stałam tam, a mój wzrok płynnie przechodził z jednej osoby na drugą.

Rosalie coś krzyczała, a Emmett ja w tym popierał. Alice stała u boku swojego chłopaka, próbując dojść do głosu. Raz na jakiś czas patrzyła na mnie współczującym wzrokiem, co było dla mnie zdziwieniem. Jeszcze niedawno, w lesie przed szkołą wydawała się jakby chciała zarzucić mi zdradę naszego gatunku. Edward posyłał mi co chwilę wściekłe spojrzenia, czasami rzucając w moją stronę obraźliwy komentarz. Jasper po prostu niewzruszony przyglądał się całej sytuacji. Esme i Carlisle próbowali załagodzić nastroje, a ja tylko stałam i patrzyłam.

Nie czułam żadnej potrzeby, by mówić cokolwiek. Wydawało mi się, że w tamtym momencie milczenie było dużo bardziej wymowne, niż jakiekolwiek słowa. W końcu nie miałam sobie nic do zarzucenia. Nie rozumiałam dlaczego moje wybory budziły takie emocje wśród wampirów, ale tak naprawdę miałam to gdzieś. Chciałam po prostu odbębnić tą rozmowę, o ile tak można było nazwać te wszystkie wrzaski i obelgi rzucane w moją stronę. Nie powinni tak reagować, a ja nie powinnam była dać się tak obrażać, jednak spodziewałam się takiej reakcji i cierpliwie czekałam na jej koniec. W głębi liczyłam, że Jasper go przyspieszy podobnie jak w lesie, jednak nic na to nie wskazywało. Spojrzałam na niego błagalnie, ale gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy zrozumiałam, że tym razem jego interwencja nie przejdzie. A szkoda.

- Masz nam coś do powiedzenia? - zapytała Rose, a ja nadal pusto patrzyłam na wszystkich zgromadzonych w pokoju - No wytłumacz się!

- Nie - powiedziałam sucho, po czym założyłam ręce na piersi. To że Rosalie uważała, że zrobiłam coś złego, nie oznaczało że naprawdę zrobiłam.

- Rose, daj jej już spokój - poprosiła Alice, ale dostała tylko rozwścieczone spojrzenie blondynki.

- Teraz jej bronisz? Nagle zmieniłaś zdanie? - dziewczyna powoli zaczęła do niej podchodzić, cały czas się na niej wyzywając. Pokręciłam głową widząc, jak Alice powoli cofa się przed blondynka.

- Zostaw ją - rzuciłam beznamiętnie, po czym zwróciłam się do Esme i Carlisle - Czy nawiązując znajomość z wilkołakiem, złamałam jakieś wampirze prawo, o którym istnieniu nikt mnie nie poinformował?

- Nie - zaprzeczyła szybko Esme, spojrzeniem jakby próbując dodać mi otuchy.

- Nie, jeżeli nie weszłaś na ich teren i...

- W takim razie ta rozmowa nie ma żadnego sensu - przerwałam mu szybko patrząc na resztę - Jesteście moimi przyjaciółmi, szanuje waszą opinię, ale na pewno nie będziecie układać mi życia.

- Crystal... - zaczęła Alice, a Rose tylko prychnęła pod nosem.

- Nie - uniosłam dłoń, by mi nie przerywała - Wiele razy już to powtarzałam, ale widzę że muszę to powiedzieć jeszcze raz. Nie jestem jedną z was i nigdy nie będę. Właśnie dlatego, czy wam się to podoba czy nie, Ethan jest moim przyjacielem.

- Crystal, to nie tak, że chcemy kierować twoim życiem, ale wilkołak to nie najlepszy materiał na przyjaciela.

- Niby dlaczego? - zapytałam głośno, ale nikt nie spieszył się, by udzielić mi odpowiedzi - Bo tak się przyjęło? Bo nasze gatunki są naturalnymi wrogami? Mam to gdzieś! Nie będę nienawidzić ludzi tylko dlatego, że tak się przyjęło.

- Oni nie są ludźmi - wtrącił się Edward.

- My też nie! I co to zmienia? Może dla was coś, ale dla mnie nie ma to żadnego znaczenia.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz