VII. ''Jesteś wampirem''

920 44 0
                                    

Wchodząc do mieszkania Belli, przeczuwałam, że coś jest nie tak. Nie miałam pojęcia, dlaczego dziewczyna postanowiła mnie zaprosić do siebie, ale bez wahania przyjęłam jej zaproszenie. Już w progu zauważyłam, że jest czymś zdenerwowana, mimo to postanowiłam poczekać, aż sama wyjaśni mi powód naszego spotkania.

Jej znacznie przyspieszony puls nie pomagał mi w zachowaniu spokoju. Po całym czasie jaki spędziłam z Bellą w szkole myślałam, że w znacznym stopniu uodporniłam się na jej zapach, ale bycie z nią sam na sam w pomieszczeniu ewidentnie przekonało mnie, że wcale nie jest tak dobrze jak myślałam. Jad napływający mi do ust i myśli, które nieustannie przelatywały przez moją głowę przypominały mi jak dużym zagrożeniem dla dziewczyny jest moja natura. Gdy byłyśmy w szkole, jej zapach mieszał się z zapachem innych ludzi, przez co łatwiej było mi się kontrolować. Mimo to wiedziałam, że nie zrobię jej krzywdy, była moją przyjaciółką i choć do tej pory nie doświadczyłam przyjaźni wiedziałam, że jestem w stanie zrobić dla niej wszystko, przede wszystkim powstrzymać pragnienie.

Podczas gdy ja rozsiadałam się na kanapie dziewczyna wlepiała we mnie swoje brązowe oczy lustrując uważnie moje zachowanie. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem licząc, że wyjaśni powód swojego zachowania.

- Jesteś wampirem - powiedziała patrząc mi prosto w oczy.

Nie zapytała, czyli zapewne Edward jej powiedział albo się domyśliła zważając na to, że nawet ja jako nowo narodzona lepiej udaje człowieka niż on.

- Nie - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

Oczywiście mogłam od razu się przyznać, ale wolałam wybadać, ile wie.

- Nie kłam, Edward mi powiedział - usiadła na przeciwko mnie.

Nie wyglądała na przestraszoną informacją o mojej naturze, bardziej wydawała się być zainteresowana.

- Okej, a więc jestem wampirem - poprawiłam się na kanapie - co zrobimy z tym faktem?

Bawiła mnie ta sytuacja, na tyle na ile pozwalało mi pragnienie. Bella wydawała się być zaskoczona moją reakcją. Zastanawiało mnie jak doszło do tego, że Cullen wyjawił jej prawdę. Gdy byłam ostatnio w ich domu, zarzekał się, że nie powie dziewczynie prawdy. Najwyraźniej powiedział to tylko, by spławić Rosalie, która była szczególnie niezadowolona z kontaktów Edwarda i Belli.

- Edward powiedział, że nie powinnam się z tobą spotykać, że jesteś dla mnie jeszcze bardziej niebezpieczna niż on - powiedziała ignorując moje pytanie.

- Ewidentnie się nie posłuchałaś - stwierdziłam z rozbawieniem.

Oczywiście mogłam się tego po nim spodziewać. Nie ufał mi w kwestii mojej samokontroli, bo uważał, że w końcu podwinie mi się noga. Gdy do tego doszedł dar, chłopak totalnie zwariował. Usiłował mi wmówić, że przez mój niedawno odkryty dar jestem jeszcze większym zagrożeniem dla dziewczyny. Problem był taki, że nawet nie potrafiłam go użyć.

- Chce wiedzieć, dlaczego - powiedziała Bella.

- Bo jestem nowo narodzona.

- Co to znaczy? - zapytała z konsternacją.

- To znaczy, że pragnę krwi bardziej niż Edward i według Edwarda nie powinnam umieć tego kontrolować. Według mnie idzie mi całkiem dobrze, choć nie przeczę, że twoja krew byłaby na prawdę satysfakcjonującym posiłkiem - uśmiechnęłam się i teatralnie wzięłam głęboki wdech.

Dziewczyna nie wyglądała na przestraszoną, choć słyszałam jak jej puls delikatnie przyspieszył.

- Mówi, że zrobisz mi krzywdę - mruknęła pod nosem.

- Prędzej jemu zrobię krzywdę niż tobie, a zważając na to, że jest nieśmiertelny najprostsze to nie będzie - Bella w odpowiedzi tylko się zaśmiała i głęboko odetchnęła wyraźnie usatysfakcjonowana moją odpowiedzią - mam nadzieje, że to nic nie zmienia.

- Oczywiście, że nie - zaprzeczyła bez zastanowienia - chociaż mam tak dużo pytań - westchnęła.

- A ja całą wieczność, aby na nie odpowiedzieć - powiedziałam, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem.

Jak się okazało Bella na prawdę miała wiele pytań, gdyż Edward nie był zbyt wylewny w kwestii naszej natury. Głównie były to podstawowe pytania na temat Edwarda i tego, dlaczego raz stara się jej unikać, a raz sam nawiązuje rozmowę. Starałam się go za bardzo nie obrażać, ale po mnie dziewczyny widziałam, że raczej mi to nie wychodziło.

- To Carlisle cię zmienił? - zapytała ostrożnie najprawdopodobniej obawiając się mojej reakcji na pytanie o mnie.

- Nie - odpowiedziałam - nie wiem kto mnie zmienił, niewiele pamiętam - dopowiedziałam rozkładając się całkowicie na kanapie.

- Jak to wygląda? - nachyliła się w moją stronę, przez co czułam się jak na sesji u terapeuty.

- Jak śmierć - zaśmiałam się na wspomnienie pierwszego spotkania z Cullenami podczas którego byłam pewna, że jestem w piekle - mniej więcej jak spalenie żywcem. Bardzo nieprzyjemny proces.

Bella na chwile zamilkła starając się przetworzyć natłok informacji o świecie, w który jeszcze nie dawno nie wierzyła. Domyślałam się jaki może być to dla niej szok, gdyż jeszcze całkiem nie dawno przechodziłam przez to samo, tylko jako część tego nadzwyczajnego świata.

- Dlaczego tak bardzo nie lubisz Edwarda? - zapytała po chwili ciszy.

- Tak naprawdę to nie wiem – przyznałam – od początku był do mnie wrogo nastawiony. Nie chciało mi się starać się by mnie polubił, więc byłam dla niego taka jak on dla mnie. I tak zostało już do teraz. Powiedzmy, że nie potrafimy się ze sobą komunikować.

- Okej – westchnęła – po prostu to dla mnie trochę dziwna sytuacja.

- To znaczy?

- Jesteś moją przyjaciółką, a Edward – zamilkła na chwilę próbując ubrać w słowa swoje myśli – a jego kocham. Nie możecie przebywać w swoim towarzystwie bez wzajemnego obrzucania się wyzwiskami albo morderczymi spojrzeniami. Nie chce obierać stron, nie chce być zmuszona do wybierania pomiędzy wami.

- Nie musisz i nie będziesz musiała. Tak jak sama powiedziałaś jestem twoją przyjaciółką i nie stanę na drodze twojemu szczęściu. I mimo, że go nie lubię, to widzę, jak cię uszczęśliwia.

- Dziękuję, to dużo dla mnie znaczy – uśmiechnęła się do mnie – mogę mieć jeszcze jedno pytań?

- Jasne.

- Długo znasz Cullenów?

- Nieszczególnie. Poznałam ich jakieś 2 miesiące temu, zaraz po mojej przemianie. Byłam zdezorientowana, nie miałam pojęcia co się stało, więc szłam przed siebie. Trafiłam na ich dom przez przypadek, ale oni się mnie spodziewali – uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

- Alice miała wizję?

- Tak, czekali na mnie. Jak się potem okazało, miałam dużo szczęścia, że nie spotkałam po drodze żadnego człowieka. Nie powstrzymałabym się – przyznałam zamykając oczy – tak właściwie to oni nauczyli mnie kontroli nad pragnieniem, nauczyli mnie jak być dobrym wampirem. Naprawdę wiele im zawdzięczam, właściwie to wszystko im zawdzięczam.

Dziewczyna popatrzyła na mnie, a jej wzrok wrażał pełne zrozumienie. Widziałam w jej oczach pewną obawę, pytanie, którego bała się zadać.

- Wyduś to z siebie - rzuciłam.

- Boje się, że mnie zostawi, że nie jestem wystarczająco dobra - wyznała.

- Nie zostawi - odpowiedziałam pewnie, na co spojrzała na mnie zaskoczona - Bello jak bardzo bym go nie rozumiała i nie lubiła, tak bardzo wiem, że cię kocha. Boi się, że przez niego i jego rodzinę albo przeze mnie stanie ci się krzywda, ale nie zostawi cię, bo jesteś dla niego nie wystarczająco dobra. Uwierz wiem co mówię, biorąc pod uwagę, że ostatnio spędzam bardzo dużo czasu u Cullenów i jestem zmuszona wysłuchiwać jego sprzecznych wywodów.

- Uważasz, że mnie kocha? - spytała z niedowierzaniem, tak jakbym powiedziała najgłupszą rzecz na świecie - mnie? - wskazała na siebie ręką

- Jestem tego pewna - potwierdziłam - bardziej niż czegokolwiek na tym pokręconym świecie.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz