XI. "Walczysz ze sobą"

830 36 0
                                    

- Dlaczego tak bardzo chcesz zawsze wygrać?

- Nie chce – powiedziałam wzruszając ramionami – rywalizacja jest po prostu świetną zabawą. Wygrana to tylko dodatek.

Nie wiedziałam co ma na myśli Bella, więc czekałam aż rozwinie temat. Wiedziałam, że świadomie bądź nie, do czegoś dąży i bardzo ciekawiło mnie o co chodzi.

- Masz zatem zamiar walczyć z Edwardem dla zabawy?

- A do tego pijesz – zaśmiałam się – ale odpowiadając, dokładnie tak.

- Nie podoba mi się ten pomysł.

- Dlaczego?

- Czy to nie oczywiste? Chcecie ze sobą walczyć, może się wam coś stać – wyjaśniła przejęta.

Dopiero wtedy zrozumiałam, że dziewczyna odbiera naszą rywalizacje jako potencjalne niebezpieczeństwo dla któregoś z nas. Na początku chciałam się roześmiać, ale gdy zobaczyłam poważną minę Belli, postanowiłam powstrzymać się od tego.

- Bello, jesteśmy wampirami. W tym rzecz, że nam nie może się nic stać. Nie czujemy bólu, jesteśmy nieśmiertelni. Nie da się nas zranić. Walka dla wampirów jest pewnego rodzaju rozrywką. Nie mamy zamiaru się pozabijać tylko sprawdzić kto jest lepszy. Nie musisz się obawiać.

- Pewnie masz racje i niepotrzebnie panikuje – powiedziała to tak jakby usiłowała przekonać bardziej samą siebie niż mnie – cały ten nadprzyrodzony świat jest mi tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Cały czas nie mogę się przyzwyczaić, że Edward nie jest człowiekiem. Że ty także nim nie jesteś. Jesteście superszybcy, silni, nie można was zranić ani zabić. Jesteście idealni pod każdym względem, macie niesamowite dary.

Wbiłam wzrok w ścianę próbując zrozumieć co dziewczyna miała na myśli wygłaszając ten wywód. Może i byłam superszybka czy silna, ale pomimo tego nie czułam się lepsza. Ze wszystkich sił starałam się dopasować na tyle, by nikt nie widział większej różnicy. Uważałam na to jak chodzę, co robię i ile siły w to wkładam. Jadłam posiłki na stołówce, pomimo że smakowały okropnie, tyko po to by nie wyróżniać się wśród innych uczniów.

W końcu przeniosłam wzrok na Belle swobodnie siedzącą obok mnie na kanapie. Przez temat, na który zeszła nasza rozmowa czułam się trochę spięta, za to dziewczyna wydawała się być zrelaksowana. Patrzyła to na mnie, to na wystrój mojego mieszkania, czekając na to jak zareaguje.

- Tak szczerze, przeszkadza ci to?

- To, że jesteście wampirami? – zapytała, a ja na potwierdzenie kiwnęłam głową – Skądże. Kocham Edwarda całym sercem i nic tego nie zmieni. Nawet to, że pragnie mojej krwi. Kocham go, bez względu na wszystko. Za to ty może i jesteś wampirem, ale zazwyczaj wydajesz mi się bardziej ludzka niż nie jeden człowiek.

- Staram się – uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę – widzisz, z jednej strony uwielbiam być wampirem, wampiryzm sprawia, że czuje się żywa. Choć tak naprawdę jestem martwa, można powiedzieć, że znalazłam w tym sens dalszej egzystencji. Z drugiej strony ciągła kontrola wszystkiego jest strasznie męcząca. Nie chce się wyróżniać, ale nie na wszystko mamy wpływ.

Bella patrzyła na mnie wzrokiem wyrażającym pełne zrozumienie. Położyła swoją dłoń na moją i ścisnęła w geście wsparcia. Na początku odruchowo się wzdrygnęłam i chciałam zabrać rękę, ale Bella wydawała się nic sobie z tego nie robić. Najprawdopodobniej była już przyzwyczajona do takich reakcji. Przyzwyczaiła się także  temperatury naszej skóry. Czułam ciepło bijące od jej dłoni i byłoby to dość przyjemne uczucie, gdyby w ślad za tym nie szło czucie przepływu krwi. Uważałam, że moja samokontrola była na wysokim poziomie, potrafiłam przebywać w pomieszczeniach pełnych ludzi, nawiązywać swobodny kontakt. Potrafiłam bez problemu przytulić się do Belli, ale takie nawet takie małe gesty wykonywane bez ostrzeżenia sprawiały mi problem.

Odetchnęłam głęboko starając się oczyścić umysł, po czym odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki. Starałam się wyrzucić z głowy dziwne myśli przewijające się w moim umyśle.

- Walczysz ze sobą – stwierdziła Bella delikatnym głosem.

- Tak.

- Nie rozumiem dlaczego – powiedziała spokojnie – nie masz problemów z samokontrolą. Ale teraz musisz ze walczyć z pragnieniem.

- Pragnienie to skomplikowana sprawa – wyjęłam rękę z jej uścisku, by móc zebrać myśli – na samym początku jest na tyle silne, że kompletnie przysłania zdolność myślenia. Liczy się tylko jego zaspokojenie. Później jest łatwiej, ale trzeba uważać, bo łatwo jest popełnić błąd. Jak długo przebywasz wśród ludzi ich obecność staje ci się obojętna. Nie zwracasz już tak dużej uwagi na zapach ich krwi, czy bicie ich serca. Ciężko natomiast jest się przyzwyczaić do bliskości ludzi. Nawet takiego zwykłego dotyku. Widzisz gdy to ja inicjuje kontakt, jestem przygotowana na reakcje mojego organizmu, mogę ją stłumić. Problem jest gdy ktoś robi to z zaskoczenia. Wszystkie zmysły są skoncentrowane tylko na jednym. Ciężko jest to przerwać, dlatego muszę ze sobą walczyć.

- Brzmi nieprzyjemnie – uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.

- Bez sensu – jęknęłam, odchylając głowę do tyłu – to miało być przyjemne popołudnie. Miałyśmy porozmawiać, pośmiać się. Tymczasem opowiadam ci, że czasem mam ochotę kogoś zabić. Nagrodę w kategorii najlepszej przyjaciółki zdobywa Crystal.

- Oj przestań, sama zapytałam. Jestem ciekawa, a Edward nie chce o tym mówić, więc pomyślałam, że będziesz bardziej otwarta.

- Czasem wydaje mi się że jestem aż za otwarta – zaśmiałam się – ale jeśli chcesz wiedzieć to pytaj. Ja w tym czasie zrobię herbaty. O ile jest.

Wstałam z kanapy kierując się w stronę kuchni. Herbata była głównie wymówką by chwile ochłonąć, ale z drugiej strony Bella była człowiekiem, więc przydałoby się dać jej coś do picia. Otworzyłam pierwszą lepszą szafkę w poszukiwaniu kubka. W tym czasie Bella najprawdopodobniej układała w głowie pytanie, bo siedziała i w milczeniu obserwowała moje ruchy.

- Masz w domu herbatę?

- Nie wiem – przyznałam, wyciągając zielony kubek – liczę, że została po poprzedniej właścicielce.

- Poprzedniej właścicielce?

- Amy – mruknęłam, przeglądając szafki – była pyszna.

Z całych sił starałam się zachować powagę, ale mina Belli wcale mi tego nie ułatwiała. Dziewczyna wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. Ewidentnie nie rozumiała mojego poczucia humoru. Schyliłam się do ostatniej szafki i ze zdziwieniem odkryłam cały zapas produktów spożywczych.

- Herbata Amy – rzuciłam z uśmiechem, unosząc pudełko w górę – pewnie tak dobra jak właścicielka.

- Crystal, błagam!

Tym razem nie udało mi się nie roześmiać. Odłożyłam pudełko obok kubka, po czym opierając się dłońmi o blat kuchenny głośno się zaśmiałam. Bella najwyraźniej tylko udawała że nie śmieszą jej moje żarty bo już po chwili śmiała się razem ze mną.
Nastawiłam wodę w czajniku i wrzuciłam tytkę herbaty do kubka, po czym odłożyłam paczkę na swoje miejsce. Odwróciłam się w stronę salonu, czekając aż zagotuje się woda.

- Zastanawia mnie pewna rzecz – zaczęła Bella – Edward mówił, że żywicie się tylko krwią. Ty natomiast, że możecie normalnie jeść. Jak to w końcu jest?

- Można powiedzieć, że Edward ma racje. Żywimy się krwią, jedni ludzką, inni zwierzęcą jak my. W każdym razie naszą dietą jest krew. Z drugiej strony jesteśmy nieśmiertelni więc zjedzenie zwykłego jedzenia nam nie zaszkodzi. Ale nie ukrywam, jest okropne w smaku i każde smakuje dokładnie tak samo źle. A po drugie trzeba je później jakoś zwrócić. Jesteśmy martwi więc nie możemy go strawić. Przez co... sama rozumiesz.

- W takim razie, dlaczego jesz?

- Bo jestem masochistką – wzruszyłam ramionami, po czym zalałam herbatę.

Wróciłam do salonu, kładąc kubek z parującą cieczą przed Bellą. Chciałam coś powiedzieć, ale przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy się na siebie ze zdziwieniem. Nikt nigdy mnie nie odwiedzał więc totalnie się tego nie spodziewałam. Na dobrą sprawę nie wiedziałam nawet, że mam dzwonek w mieszkaniu. Mimo to wstałam, żeby sprawdzić o co chodzi.

- Pewnie przyszli odłączyć prąd – powiedziałam kierując się w stronę drzwi.

Przekręciłam zamek w drzwiach, po czym otworzyłam je szeroko. Nic dawno mnie tak nie zdziwiło jak widok osoby w drzwiach. Bella zaciekawiona kierowała się w stronę przedpokoju, a ja parzyłam się zdziwiona na nieproszonego gościa.

- Cześć Crystal – powiedział Edward z uśmiechem na ustach.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz