XLVII. "Łowca i ofiara"

361 23 0
                                    

Szliśmy w ciszy dopóki naszym oczom nie ukazał się niewielki parking, przy nieczynnej karczmie. Nawet nie wiedziałam, że takowa się w tym miejscu znajdowała. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo utrudnia mi to zadanie. Jako człowiek, uciekając poruszałam się tylko po znanym mi terenie. Teraz nie miałam pojęcia jak bezpiecznie się poruszać po okolicy. Byłam zdana tylko na swój instynkt przetrwania, a nie byłam pewna czy przez te parę miesięcy nie wygasł.

Ethan wskazał gestem czarna terenówkę, w stronę której się skierowaliśmy. Chłopak otworzył bagażnik, a ja szybko ulokowałam swoją torbę obok jego. Westchnęłam głęboko, czując jak chłodny wiatr muska moje policzki. Rozejrzałam się po okolicy, by uznać że to doskonałe miejsce na szybką zmianę samochodów. Było na tyle odsłonięte, że nie było mowy o obserwacji z ukrycia. Z drugiej strony o tej godzinie nikogo nie było w pobliżu.

- Jeżeli wszystko poszło zgodnie z planem, powinni tu być za siedem minut – powiedziałam spoglądając na wyświetlacz telefonu.

Schowałam urządzenie do kieszeni, po czym opierając się o samochód przymknęłam powieki. Miałam siedem minut by dobrze rozplanować gdzie się udamy.

- Możesz mi wyjaśnić co się stało? – głos Ethana wyrwał mnie z zamyślenia, więc podniosłam leniwie powieki, by zobaczyć jego przejętą minę.

- Spieprzyłam – przyznałam wzruszając ramionami – Jak zwykle.

- Powiedz mi co się naprawdę stało – pokręcił głową patrząc mi w oczy – Przed czym uciekamy?

Odetchnęłam głęboko, a następnie przeczesałam palcami włosy. Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i przygryzłam wargę.

- Spotkaliśmy trójkę nieznanych wampirów, nie żyjących zgodnie z naszymi zasadami – powiedziałam zaczynając wyjaśnienia, wilkołak kiwnął głową na znak, że słucha – pseudo lidera, kobietę która zmieniła mnie w wampira i fana polowań. Ten ostatni wziął sobie na cel Belle, moją przyjaciółkę. Pod wpływem emocji zrobiłam im mały pokaz umiejętności, dlatego psychopata uznał, że nie spocznie dopóki jej nie zabije. Tak jak mówiłam, spieprzyłam.

- Czyli uciekamy przed tą trójką – podsumował Ethan, lecz ja pokręciłam przecząco głową.

- Przed jednym – poprawiłam go – Jamesem. Victoria z chęcią by mu pomogła, widziałam jak bardzo chętna była, by się ze mną zmierzyć, ale wątpię by chciał jej pomocy.

- Dlaczego? Skoro chce ją zabić, z jej pomocą było by mu łatwiej.

- Bo to polowanie, Ethan. W tej sytuacji nie ma niczego więcej, po za łowcą i ofiarą.

- Dobrze, ale skoro jest sam, a was jest ośmiu, dlaczego go po prostu nie zabijecie? – zapytał, a ja tylko westchnęłam.

- Zabiją – mruknęłam pod nosem – Tylko z dala od Belli. Oni zajmą się odbieraniem życia, a ja tym co potrafię najlepiej.

- To znaczy?

- Uciekaniem – powiedziałam poważnie, na co Ethan zmarszczył brwi. Czułam, że gdy to się skończy czeka nas poważna rozmowa – Zrobię wszystko żeby Bella była bezpieczna.

Oboje zamilkliśmy patrząc przed siebie. Wyciągnęłam ponownie komórkę, by skontrolować czas. Liczyłam, że wszystko idzie zgodnie z planem.

- Dwie minuty – rzuciłam cicho – wsiadamy.

Obydwoje ruszyliśmy by zająć miejsca na siedzeniach w pojeździe. Po drodze uchyliłam tylne drzwi od strony pasażera, a następnie wsiadłam do samochodu. Rozejrzałam się jeszcze raz dokoła, przez szyby w pojeździe po czym zniżyłam się na siedzeniu na tyle, by z zewnątrz nie było mnie widać. Wilkołak poszedł w moje ślady i teraz obydwoje znajdowaliśmy się w dość niewygodnej pozycji.

- Gdzie mam jechać? – zapytał cicho Ethan.

- Nie wiem – przyznałam szeptem, spoglądając na niego kontem oka – Na razie przed siebie. Potem coś wymyślę.
Naprawdę dziwiłam się, że wilkołak godził się na to wszystko, właściwie bez jakichkolwiek obiekcji.

- Mówiłaś Cullenom, że masz plan.

- Kłamałam. To był cały plan, nie mam pojęcia co dalej – wyznałam, po czym przymknęłam powieki – Dziwię się, że ktokolwiek uwierzył. Ja bym nie uwierzyła.

- Z uciekaniem przez ostatnie pięć lat też kłamałaś?

- Nie – odpowiedziałam i mogłam zobaczyć malujące się na jego twarzy zaskoczenie – Kiedyś ci wyjaśnię. Na razie musi ci wystarczyć zapewnienie, że coś wymyślę. Nie będzie ciężko. Czasem wydaje mi się, że urodziłam się tylko po to by uciekać.

Wiedziałam, że był zdziwiony i wiedziałam też, że w ogóle nie powinnam mu tego mówić. Kiedyś przyrzekłam sobie, że nigdy więcej nie podzielę się z nikim historią o mojej przeszłości. To był trzeci raz gdy łamałam obietnice daną samej sobie.
Chciał coś powiedzieć lecz przerwał mu dźwięk silnika. Tuż obok nas zatrzymał się samochód, a kilkanaście sekund później w naszym pojeździe znajdowało się nie dwóch, a trzech pasażerów.

Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam szybko bijące serce i przyspieszony oddech. Udało się, pierwsza i zarazem jedyna faza planu zakończyła się sukcesem. Osobówka, która niedawno stanęła obok nas odjechała, a ja zamykając oczy powoli odliczałam.
Sto siedemdziesiąt osiem, sto siedemdziesiąt dziewięć, sto osiemdziesiąt. Wraz z ostatnią liczbą położyłam dłoń na dłoni mojego przyjaciela, dając mu tym samym znak by ruszył. Ethan odpalił samochód, a następnie jak gdyby nigdy nic wyjechał z parkingu. Wreszcie usiadłam w normalnej pozycji, podobnie zrobiła Bella. Odwróciłam się do niej i uśmiechnęłam się szeroko.

- Cieszę się, że nic ci nie jest – powiedziałam ciepło.

Szczęście, jedna z emocji przedzierająca się przez moją tamę. Jednak widząc Bellę całkiem żywą, nie mogłam tak po prostu go od siebie odciąć.

- Też się cieszę, że twój plan wypalił. Ale co dalej? Co z resztą, z Edwardem?

- Reszta sobie poradzi, razem z Edwardem. O ile w końcu się opamiętał, teraz łowca stanie się zwierzyną. A my zmierzamy do Phoenix.

Odwróciłam się z powrotem przodem do kierunku jazdy i spojrzałam na Ethana, a ten kiwnął głową na znak, że zrozumiał.

- Jestem Ethan, tak w ogóle – powiedział Ethan, na kilka sekund odwracając się w stronę tylnych siedzeń.

- Bella.

- Wiem, Crystal dużo o tobie mówiła – rzucił na co ja przewróciłam oczami.

Jeżeli dalej będą rozmawiać, po prostu wyskoczę z pędzącego samochodu.

- A o tobie jakoś zapomniała wspomnieć – mruknęła dziewczyna, a w lusterku widziałam jak uśmiecha się zaczepnie.

To dobrze, że mogła na chwilę oderwać myśli od czyhającego na nią niebezpieczeństwa, ale wolałabym żeby nastąpiło to później. Musiałam zastanowić się dokąd tak właściwie zmierzamy.

- Nie ładnie, Crystal – rzucił rozbawiony, lecz gdy napotkał moją poważną minę, zamilkł natychmiastowo.

- W takim razie Bello, to jest Ethan, mój serdeczny przyjaciel, aktualnie nasz kierowca. Miłośnik tańca, pikników i żółtego koloru. Ciekawostka, sporadycznie zmienia się w wilka. Zadowolona?

- Naprawdę? To znaczy, że jesteś wilkołakiem? – zapytała zdziwiona Bella przesuwając się bliżej nas, na tyle na ile pozwalały jej pasy bezpieczeństwa.

- Tak, ale pogadacie o tym później – powiedziałam zanim kierowca zdążył odpowiedzieć – Teraz muszę pomyśleć, jak zachować cię przy życiu.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz