XII. "Oszusta"

758 39 2
                                    

- Edward – powiedziała ucieszona Bella stając za mną w niewielkim przedpokoju.

Wampir stał w progu uśmiechając się serdecznie do dziewczyny. Ja za to wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Jakoś, dziwnym trafem, nie podzielałam ich wzajemnego entuzjazmu.

- Co tu robisz? – zapytałam stanowczo, zagradzając wejście do mieszkania.
- Ciebie też miło widzieć.

- A ciebie właśnie nie – pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- Crystal!

- No co? – odwróciłam się w stronę Belli – dwie godziny, dwie. Czy to naprawdę takie trudne, wytrzymać dwie godziny? Po jaką cholerę tu przylazłeś?

- Sprawdzić czy wszystko w porządku – powiedział spokojnie.

Właściwie nawet nie wiem dlaczego tak bardzo zdenerwowało mnie jego pojawienie, ale z minuty na minutę byłam coraz bardziej zła. Zauważyłam, że odkąd stałam się wampirem moje reakcje były mocno przesadzone i nieadekwatne do sytuacji. Stałam się drażliwa i bardzo łatwo było mnie wyprowadzić z równowagi. Nigdy wcześniej nie byłam taka nerwowa, mimo że życie mnie nie oszczędzało, zawsze starałam się zachować zimną krew. Po przemianie praktycznie straciłam tą umiejętność. Być może tak odreagowywałam ciągłą kontrole pragnienia. Bardzo możliwe, że to skutek uboczny czy coś w tym stylu.

- A co miałoby być nie w porządku?

- Nie wiem – przyznał lekko zakłopotany.

Wzięłam głęboki oddech próbując się uspokoić. Nie chciałam by przez moje zdenerwowanie przypadkowo oberwało się Belli.

- Właśnie. Jak widzisz twoja dziewczyna, wszystkie kończyny ma na swoim miejscu – powiedziałam wskazując ręką na Belle, stojącą za mną – także do widzenia.

Mówiąc to zamknęłam mu drzwi przed nosem. A właściwie próbowałam to zrobić, bo wampir zablokował je, wsadzając nogę pomiędzy drzwi a framugę. Warknęłam wściekła i ponownie otworzyłam drzwi na oścież. Bella przyglądała się tej scenie lekko rozbawiona.

- Mogę wejść? – zapytał, na co przewróciłam oczami.

- Nie wyraziłam się jasno? Nie!

Edward przyglądał mi się wręcz błagalnie. Nie wiedziałam dlaczego, aż tak bardzo zależało mu na wejściu do mojego mieszkania, ale wydało mi się to podejrzane.

- Wydawało mi się, że zażegnaliście konflikt – powiedziała Bella, przerywając naszą bitwę na spojrzenia.

- Bo zażegnaliśmy – przyznałam – ale to nie oznacza, że chce go wpuszczać do mieszkania. Szczególnie nie, gdy bezczelnie przerywa mi spotkanie z przyjaciółką.

- Crystal, odpuść – poprosiła.

Spojrzałam to na nią, to na Edwarda rozważając wszystkie za i przeciw. Właściwie nie było czego rozważać. Doskonale wiedziałam, że jeżeli zamknę mu drzwi przed nosem i tak sobie nie pójdzie. Będzie koczował na klatce tak długo, aż Bella nie zechce wrócić do domu. Zaś Bella nie pozwoli, by wampir musiał czekać. Westchnęłam i odsunęłam się tworząc przejście.

- Zapraszam.

***

Jak się okazało wpuszczenie Edwarda nie było takim złym pomysłem. Chociaż chciałam go rozszarpać, w gruncie rzeczy nie było tak źle. Na początku posyłałam mu tylko mordercze spojrzenia, ale jak się okazało wampirowi świetnie szło ignorowanie mojej osoby. Bella starała załagodzić sytuacje pomiędzy nami ale będąc szczerym, nie szło jej zbyt dobrze. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Edward nas śledził. Jak inaczej mógł wytłumaczyć skąd znał mój adres. Nigdy nikomu z Cullenów go nie podawałam, dlatego tak dziwne wydało mi się pojawienie wampira po moimi drzwiami.

Koniec końców, udało mi się zepchnąć te myśli gdzieś w głąb mojej podświadomości. Uspokoiłam się na tyle, by móc z nim porozmawiać. Gdy Bella zauważyła, że się rozluźniłam wyraźnie odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej bała się powtórki z rozrywki, w której to ja i Edward ponownie stajemy się wrogami. Wiedziałam jak bardzo przeszkadzała jej tamta sytuacja i chociaż starałam się by wszystko było normalnie, nie zawsze się udawało.

Aktualnie, od pół godziny graliśmy w kalambury. Był to mój pomysł, na który para na początku nie chciała się zgodzić. Szczególnie Edward był niechętnie nastawiony do tego pomysłu, ale jako że wprosił się do mnie praktycznie siłą miał najmniej do gadania. W trakcie gry bardzo szybko wyszedł powód jego oporu. Kompletnie nie potrafił w to grać. Cokolwiek usiłował pokazać, było niemożliwe do odgadnięcia. Chociaż nie mogłam zaprzeczyć, że jedna rzecz szła mu naprawdę dobrze. Oszukiwanie. Tak w tym był zdecydowanie najlepszy.

Stałam na środku, zastanawiając się jak pokazać hasło zapisane na małej zielonej karteczce. Gdy ułożyłam sobie w głowie pomysł, uniosłam powoli rękę nad głowę. Zanim jednak zdążyłam wykonać jakikolwiek konkretny ruch, Edward zabrał głos.

- Kot w butach – powiedział dumny.

- A chrzań się! – krzyknęłam zrezygnowana rzucając w niego kartą – skończony oszusta. Koniec tego! Już w nic nie będę z tobą grała, w nic.

Wampir wydawał się jednak nic z tego nie robić. Ba, był bardzo rozbawiony zaistniałą sytuacją. Jego samozadowolenie może jeszcze i jakoś bym przełknęła, ale fakt, że Bella śmiała się razem z nim był dla mnie nie do zniesienia.

- I ty przeciwko mnie? – zapytałam teatralnie – nie spodziewałabym się tego po tobie.

Mówiąc to usiadłam na fotelu po przeciwnej stronie, odwracając się do pary plecami. Chciałam w ten sposób dać im do zrozumienia, że nie godzę się na takie zagrywki i jestem obrażona.

- Przepraszam – wyszeptała przez śmiech Bella – to silniejsze ode mnie.

- Ach tak? W taki razie z tobą też już w nic nie zagram. Skończyło się.

Wstałam i zaczęłam zbierać karty z powrotem do pudełka. Gdy wszystkie były na swoim miejscu, specjalnie zamknęłam pudełko jak najgłośniej potrafiłam.

- Oj Crystal...

- O nie – powiedziałam zaciskając wargi w wąską linie, aby powstrzymać uśmiech – zawiodłam się na was.

- Przecież to nie specjalnie – zapewniła Bella.

- Nie?

- Oczywiście, że specjalnie – wtrącił Edward – wiedziałem, że się zdenerwujesz. Nie mogłem tak po prostu odpuścić.

Pokręciłam głowa i wywracając oczami opadłam z powrotem na fotel.

- Akurat po tobie nie spodziewałam się niczego innego – stwierdziłam ze śmiechem.

To był ten moment, w którym nie mogłam się dłużej powstrzymać od śmiechu. Cała ta sytuacja była zbyt komiczna więc aktualnie śmiałam się razem z parą.

Lubiłam takie momenty, bez zmartwień, bez obaw i bez niepotrzebnego rozmyślania co by było gdyby albo co będzie gdy. Momenty, w których nie zwracaliśmy uwagi na dzielące nas różnice. W takich chwilach nie było wampiryzmu, nie było pragnienia. Byliśmy po prostu my i nasze szczęście. Takich sytuacji zdecydowanie mi brakowało.

- Nie myślcie sobie za dużo – powiedziałam opanowując śmiech – i tak w nic już z wami nie zagram.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz