Sekundy podczas których wbiegłam do budynku, były najdłuższymi w moim życiu. Przepełniona wściekłością, ale i też strachem straciłam umiejętność racjonalnego myślenia. Po prostu biegłam, najszybciej jak potrafiłam w stronę przeraźliwego krzyku mojej przyjaciółki.
Popchnęłam drzwi do sali z taką siłą, że prawie wyleciały z zawiasów. To co zobaczyłam sprawiło, że na ułamek sekundy zamarłam. Rozbite szkło praktycznie wszędzie, a wśród niego moją przyjaciółka, kompletnie bezbronna i James napawający się widokiem swojej ofiary.
Gdy moje tęczówki spotkały się z tymi szkarłatnymi ocknęłam się z pierwszego szoku i z pomocą daru odrzuciłam wampira na przeciwną ścianę. Chciałam ruszyć za ciosem, jednak zapach świeżej krwi skutecznie mnie zdekoncentrował. Odwróciłam głowę w kierunku dziewczyny i zauważyłam krwawiącą ranę na jej udzie.
James wykorzystał moją chwilowa dekoncentrację, bo już po chwili to ja byłam na gorszej pozycji. Przyszpilona plecami do lustra czując zaciśniętą dłoń na szyi, pierwszy raz od przemiany poczułam realny strach o swoje życie. Spróbowałam się wydostać jednak moje wysiłki były na marne.
- Jesteś zadziwiająco słaba – prychnął, na co jeszcze raz wyszarpać z jego uścisku.
Miał rację byłam słaba i kompletnie nie potrafiłam walczyć. Jęknęłam żałośnie po czym spróbowałam zwizualizować sobie cokolwiek, co mogło by mi pomóc, jednak na próżno. Nie potrafiłam skupić myśli na niczym.
- Jakieś ostatnie słowa? – zapytał ironicznie, a do moich uszu dotarł przeraźliwy krzyk mojej przyjaciółki.
Przez chaos, który panował w mojej głowie, przebijała się tylko jedna myśl. Muszę utrzymać nas przy życiu do przyjazdu Cullenów.
- Pierdol się! – warknęłam, po czym przekręcając dłoń w jego stronę sprawiłam, że wyładował na pobliskiej kolumnie rozbijając wiszące tam lustro.
Nie wiedziałam jakim cudem udało mi się użyć daru. Byłam przerażona i w duchu modliłam się, by Cullenowie byli już blisko.
Kątem oka dostrzegłam jak drzwi do sali się otwierają, James też to zauważył i już po chwili wylądowałam po drugiej stronie pomieszczenia uderzając głową o ścianę. Siła uderzenia była na tyle mocna, że choć nie czułam bólu na chwilę mnie zamroczyło. Gdy otworzyłam oczy dostrzegłam przerażonego Ethana w drzwiach i wampira przy wrzeszczącej z bólu Belli. Wyciągnęłam rękę w jego stronę i już po chwili wampir przeleciał przez pomieszczenie, zatrzymując się na pobliskiej ścianie.
- Bella! – krzyknęłam do Ethana, a ten pokiwał głową i pobiegł w jej stronę. Widziałam wzrok Jamesa i zrozumiałam, że ma zamiar go zaatakować – Na pewno nie.
Mruknęłam bardziej sama do siebie, ale w wampirzym tempie podbiegłam do niego i przyszpiliłam go do ściany. Normalnie zrobiłabym to za pomocą daru, lecz w tej sytuacji nie potrafiłam zapanować nad nim na dłużej niż dwie sekundy. Byłam zdana na walkę wręcz, choć nie wróżyłam sobie dużej szansy na zwycięstwo.
Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Walczyliśmy, choć to ja byłam na straconej pozycji. Robiłam wszystko by nie pozwolić mu zbliżyć się do moich przyjaciół, jednak im dłużej to trwało tym bardziej się bałam, że zawiodę.
W momencie gdy próbowałam wyprowadzić cios, wykorzystał mój ruch i pod wpływem jego siły wylądowałam na oknie, tłukąc przy tym szybę. Myślałam, że wykorzysta tą chwilę, by zaatakować Ethana klęczącego przy Belli, jednak wampir miał inny plan. Nie zdążyłam się podnieść, bo już po chwili całym ciałem zostałam przyszpilona do ściany. Nie mogłam się ruszyć, choć próbowałam z całych sił. Wampir przezornie zakneblował mi dłonie w żelaznym uścisku. Przymknęłam powieki, błagając by w tym momencie zjawili się Cullenowie. Jednak nic takiego się nie stało.
CZYTASZ
Golden crystal | twilight
FanfictionCrystal Stone nigdy nie wierzyła w drugą szanse. Życie brutalnie nauczyło ją, że ludzie się nie zmieniają. Lecz gdy w momencie w którym pragnęła śmierci dostała nieśmiertelność i spotkała pewną niestandardową rodzinę, potraktowała to jak dar od losu...