XXXIV. "Crystal Aurora Stone"

502 33 0
                                    

Nigdy nie byłam cierpliwa i szczerze wątpiłam, by w tej kwestii mogło się coś jeszcze zmienić. Nie lubiłam czekać, oczekiwanie na cokolwiek zawsze wzbudzało we mnie irytacje. Tym razem nie było inaczej. Nie wiedziałam, ile czasu minęło, odkąd wilkołak stracił przytomność, ale czułam jak moje zdenerwowanie rośnie z minuty na minutę. A może nawet z sekundy na sekundę.

Nerwowo wystukiwałam przypadkowy rytm palcami na udzie, cały czas wpatrując się w nieprzytomnego chłopaka. Starałam się oddychać spokojnie, ale w ogóle nad tym nie panowałam. Z każdą chwilą mój oddech stawał się szybszy i płytszy. To nie zwiastowało niczego dobrego.

Wiedziałam, że moje zdenerwowanie wynika głównie ze strachu. Na początku bałam się o swoje życie, wszak wciąż miałam w głowie rozmowy z Cullenami, w większości z nich przeważało odrywanie kończyn. Lubiłam swoje kończyny. Teraz jednak bardziej bałam się o tego chłopaka niż o siebie. Miałam gdzieś czy był wilkołakiem, w tym momencie mógł zmieniać się w jakiekolwiek inne zwierzę, chciałam po prostu by się obudził.

Ile można być nieprzytomnym? To pytanie cały czas krążyło w mojej głowie, a ja raz po raz wściekałam się na siebie, że nie znam odpowiedzi. Przez myśl przeszło mi nawet, że go zabiłam, że go udusiłam. Chciałam nawet zacząć panikować, ale jego bicie serca i dźwięk oddechu sprawił, że w porę opanowałam swoje myśli.
Chodząc przed krzesłem w tę i z powrotem zastanawiałam się czy wilkołaki nie powinny się szybciej regenerować. Właściwie nawet jeżeli tak było nie miałabym z czym tego porównać. Nawet jeżeli w przeszłości pozbawiałam kogoś przytomności, na pewno nie czekałam aż się obudzi, w takich wypadkach po prostu uciekałam.

Zastanawiałam się czy by nie spróbować go ocucić, jednak za bardzo nie miałam pomysłu jak to zrobić. Odetchnęłam głęboko i ponownie zaczęłam wydeptywać ścieżkę w podłodze. A może już się nie obudzi? Warknęłam na siebie od razu gdy to pytanie pojawiło się w mojej głowie.

Cichy jęk spowodował, że kamień spadł mi z serca. Nie zabiłam go, nie wprowadziłam w żadną śpiączkę. Dawno nie czułam tak wielkiej ulgi. Wilkołak ocknął się, na początku rozglądał się tępo po pokoju, potem jego wzrok spoczął na paskach którymi przywiązałam go do krzesła, gdy wreszcie spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się spotkały zaczął szarpać rękami, próbując się uwolnić.

- Nie rzucaj się – nakazałam wystawiając dłoń w jego stronę. To miłe, że mogłam go unieruchomić na odległość. Uwielbiałam ten dar.

- Coś ty mi zrobiła? – zapytał zdezorientowany – Dlaczego nie mogę się ruszyć?!

Zrobiło mi się go trochę szkoda. Na jego miejscu byłabym pewnie przerażona.

- To dla bezpieczeństwa – rzuciłam hardo, cały czas nie opuszczając ręki.

- Niby czyjego? – zakpił, wpatrując mi się w oczy.

- Dla dobra ogółu – mruknęłam, jego intensywny wzrok zaczynał mnie peszyć – Puszczę cię, jeżeli obiecasz, że nie będziesz się wyrywał.

- Nie mam pojęcia co tu się dzieje. Jak ty to robisz?

- Obiecaj – powiedziałam, miało to zabrzmieć groźnie, ale wybrzmiało raczej prosząco.

- Przysięgam, że jeżeli zdejmiesz ze mnie ten urok i znów będę mógł się ruszyć, nie rzucę się na ciebie z łapami.

- Brzmisz średnio przekonująco, ale niech będzie – ostrożnie opuściłam rękę, wypuszczając tym samym go spod mojej kontroli.

Poruszył się delikatnie na krześle najprawdopodobniej sprawdzając czy znów panuje nad swoim ciałem. Gdy już się upewnił jego spojrzenie znów spotkało się z moim.

- Bu! – energicznie poderwał się do przodu. Paski jakimś cudem to wytrzymały, ale moja psychika średnio.

Przerażona podskoczyłam i pisnęłam wyciągając z powrotem rękę w jego stronę. Nawet nie wiem czy dobrze wycelowałam, bo ze strachu zamknęłam oczy. Myślałam, że wilkołak chce mi zrobić krzywdę, ale ten tylko głośno się roześmiał. Otworzyłam więc oczy i zobaczyłam, że chłopak świetnie się bawi widząc moje przerażenie.

- To nie jest śmieszne – powiedziałam poważnie, zauważyłam, że moja ręka drży więc spróbowałam to opanować, jednak w ogóle mi nie wychodziło
.
- Jak na wampira, jesteś strasznie strachliwa – zauważył, a ja prychnęłam – Uspokój się, przecież tylko żartowałem – powiedział, gdy zauważył moją reakcje.

Byłam zła na siebie za to jak zareagowałam. Opuściłam rękę, widziałam że chłopak raczej nie chce mi zrobić krzywdy. Miałam tylko nadzieje, że instynkt mnie nie zawiedzie.

- Dlaczego tu przylazłeś? Dlaczego mnie śledzisz? Chcesz mnie zabić? Jeśli wydaje ci się, że jestem łatwą ofiarą to się mylisz. Nie dam się tak łatwo zamordować!

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz