L. "Fortuna kołem się toczy"

350 19 0
                                    

Od zawsze wiedziałam, że szczęście nie jest mi pisane. Miłość i spokój wydawały mi się tylko dalekim sennym marzeniem, o którym przestałam myśleć. I choć zatracona w pocałunku z Ethanem kompletnie o tym zapomniałam, los pamiętał. W loterii życia byłam na przegranej pozycji i wszechświat zdecydowanie nie chciał bym o tym zapomniała.

Niczego nieświadoma uśmiechałam się patrząc w oczy wilkołaka i widząc w nich szczęśliwe iskierki sama czułam jak emanuje radością. Przeniosłam swoje dłonie z jego klatki piersiowej na policzki i chciałam ponownie złączyć nasze usta w pocałunku. Nie zdążyłam, mój zamiar przerwał donośny dźwięk dzwonka mojego telefonu. W momencie gdy przerwał elektryzującą ciszę między nami, odskoczyłam zaskoczona do tyłu zahaczając o stolik stojący za mną. Wazon leżący na nim był bliski przewrócenia się, jednak w porę go złapałam.

Otrząsnęłam się z szoku i sięgnęłam po urządzenie leżące na skraju stolika. Spojrzałam na wyświetlacz i widząc imię dzwoniącego bez wahania odebrałam, po czym dałam na tryb głośnomówiący.

- Powiedz, że dzwonisz by przekazać, że możemy spokojnie wrócić do domu – zaczęłam bez przywitania uśmiechając się do Ethana.

- Chciałabym – usłyszałam głos Alice, który zdecydowanie nie zwiastował dobrych wiadomości.

- Dlaczego czuje, że nie chce tego słuchać? – spytałam retorycznie.

- Zorientował się – zaczęła, a uśmiech zdecydowanie zszedł mi z twarzy.
Spojrzałam niepewnie na wilkołaka, który przybliżył się do mnie i nachylił się do telefonu.

- Co to znaczy? – zapytał ewidentnie zaniepokojony.

- Przestał podążać za tropem, który mu podsuwaliśmy, zmienił kierunek.

- Widziałaś gdzie zmierza?

- Tak, ale nie wiem gdzie to jest – powiedziała zdenerwowana, odchyliłam głowę do tyłu i odetchnęłam głęboko – Naszkicowałam to miejsce, zaraz wyśle wam zdjęcie.

Kilka sekund minęło, aż usłyszeliśmy dźwięk wiadomości. Otworzyłam plik i razem spojrzeliśmy na zdjęcie.

- Proszę powiedzcie, że was tam nie ma – usłyszałam głos mojej rozmówczyni.

- Nie wiem – mruknęłam od razu przyglądając się rysunkowi – Nigdy nie widziałam tego miejsca, ale nie znam całego hotelu. Nie mogę zaprzeczyć.

- Jedźcie stamtąd – powiedziała na co zdenerwowana przewróciłam oczami.

Zapewniając, że zaraz wyjedziemy rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stolik. Przymknęłam powieki by opanować narastającą we mnie wściekłość. Czułam ją każda komórka mojego ciała i nie mogłam uwierzyć, że jeszcze przed chwilą byłam przeszczęśliwa.

- Co robimy? – zapytał Ethan, ale szum w uszach zagłuszał mi jego słowa.

Miał rację gdy powiedział, że nad tym nie panuje. Jeszcze do niedawna nie miałam z tym problemu, lecz po przemianie czułam jakbym znów była tylko dzieckiem. Wilkołak zrozumiał, że coś jest nie tak i pytał co się dzieje, jednak nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Oddychałam głęboko próbując się uspokoić, ale wiedziałam że to w niczym nie pomoże. W akcie desperacji chwyciłam leżący na stoliku wazon i posłałam go szybkim ruchem w stronę ściany.

Poczułam ulgę, jakąś część emocji przelałam w to działanie, dzięki czemu skutecznie oczyściłam umysł. Westchnęłam głęboko patrząc na kawałki rozbitego szkła.

- Już mi lepiej – mruknęłam i przeniosłam wzrok na drzwi, w których stała Bella.

Nie miałam pojęcia jak długo tam stała, ani ile widziała, jednak widziałam, że jest przestraszona.

- Co się dzieje? – zapytała.

- Zmiana planów, wyjeżdżamy teraz – rzuciłam kierując się w stronę swojej torby.

- Alice coś widziała – stwierdziła, a ja tylko pokiwałam głową.

- Kieruje się do jakiejś sali z lustrami – powiedział Ethan, po czym pokazał jej zdjęcie na moim telefonie.

Otworzyłam torbę i zaczęłam szukać pomiędzy ubraniami. W końcu znalazłam coś duży plik pieniędzy, z którego wyciągnęłam jakąś część.

- Zbierajcie się, ja idę nas wymeldować – rzuciłam rzeczowo, kierując się do wyjścia.

- Idzie do sali baletowej – powiedziała cicho Bella – Tu w Phoenix.

Dziewczyna szybko wyjaśniła skąd wie, a ja zmarszczyłam brwi zastanawiając się skąd u wampira taki wybór kierunku. Wydało mi się to mocno podejrzane, jednak nie miałam zbyt dużo czasu, aby nad tym rozmyślać.

Wyciągnęłam z zamka klucz i ruszyłam biegiem w stronę schodów. Nie miałabym cierpliwości, by jechać windą. Gdy dobiegłam do recepcji, ze zdziwieniem odkryłam, że to ta sama dziewczyna co nas meldowała. Podeszłam do lady i położyłam na niej klucz.

- Coś się stało? – zapytała niepewnie, ale szybko podkręciłam głową.

- Musimy wyjechać – rozejrzałam się po ludziach krzątających się w pomieszczeniu – Ile płacimy?

- Pan Ethan miał uregulować rachunek – zaczęła, ale szybko jej przerwałam.

- Ale ureguluje go ja. Ile?

Kobieta szybko podała cenę, a ja położyłam na ladzie odliczoną kwotę. Westchnęłam głęboko patrząc na pozostałe banknoty w mojej dłoni. Wyciągnęłam jeszcze kilka i wręczyłam brunetce.

- To za wazon – mruknęłam, a dziewczyna zmarszczyła brwi.

Kątem oka dostrzegłam Ethana niosącego dwie torby, ale nie widziałam Belli. Rozejrzałam się dokoła, jednak dziewczyny nie było w pobliżu.

- A to za Aurorę – położyłam resztę pieniędzy na ladzie i ruszyłam w stronę wilkołaka.

Dużo łatwiej jest się ukrywać, gdy masz nieograniczony budżet. Fakt, że nie musiałam martwić się o finanse lekko mnie uspokajał, jednak miałam na głowie gorsze rzeczy niż brak pieniędzy. Tym razem nie byłam odpowiedzialna za samą siebie. Dwie osoby, które na mnie liczyły sprawiały, że pomimo pieniędzy było mi trudniej niż kiedykolwiek.

- Co tak długo? Gdzie Bella? – zapytałam od razu, gdy podeszłam do bruneta.

- Rozmawiała z kimś przez telefon, pewnie z Edwardem, a teraz poszła do toalety. Zaraz przyjdzie – powiedział spokojnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Szybko odsunęłam się od niego, napotykając zdziwiony wzrok. To nie tak, że nie chciałam z nim kontaktu. Tak naprawdę pragnęłam go bardziej niż czegokolwiek innego, jednak uczucie między nami skutecznie utrudniało mi myślenie. Spojrzałam na niego przepraszająco, po czym ponownie rozejrzałam się po ludziach, poszukując swojej przyjaciółki.

- Gdzie ona jest? – zapytałam zaniepokojona – Idę jej poszukać.

- Poczekaj, pewnie zaraz przyjdzie.

Westchnęłam głęboko i odpuściłam, dochodząc do wniosku, że Ethan prawdopodobnie miał rację. Poszukałam wzrokiem toalety, jednak natrafiłam na coś innego. Kątem oka dostrzegłam moją przyjaciółkę przechodzącą przez drzwi wyjściowe hotelu. W pierwszej chwili myślałam, że się przewidziałam, ale Ethan też ją zauważył.

- Co ona robi? – zapytał, a ja ruszyłam za nią biegiem.

Wybiegliśmy z budynku, by dostrzec jak dziewczyna odjeżdża jedyną taksówka spod hotelu. Spojrzeliśmy się na siebie i bez zbędnych słów ruszyliśmy w stronę samochodu wilkołaka. Wsiedliśmy, a Ethan odpalił silnik patrząc na mnie.

- Dokąd ona jedzie? – zapytał w nadziei, że znam odpowiedź.

Przymknęłam powieki, zastanawiając się co robi moja przyjaciółka. Sekundę później otworzyłam oczy, uderzając pięścią w deskę rozdzielcza. Jak mogłam tego nie przewidzieć.

- Do sali baletowej w Phoenix – mruknęłam wściekła.

Byłam wściekła zarówno na siebie i na nią. Na siebie, bo tego nie przewidziałam, jednocześnie narażając ja na niebezpieczeństwo i na nią, bo okazała się na tyle nieodpowiedzialna by wyjść wampirowi na przeciw. Nie wiedziałam tylko co ją do tego skłoniło.

Jechaliśmy w ciszy, łamiąc najpewniej wszystkie przepisy drogowe. W duchu modliłam się tylko, byśmy nie przyjechali za późno. Warknęłam wściekła pod nosem, mając zamiar jeszcze raz uderzyć pięścią w deskę rozdzielcza, ale odwiódł mnie od tego Ethan kładąc swoją dłoń na moim kolanie. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele, ale straciłam jego rękę czując, że nie zasługiwałam na tak czuły gest z jego strony. Widziałam zawód w jego oczach, ale nie docierało do mnie, że swoim zachowaniem oprócz siebie krzywdzę też jego. Wyciągnęłam telefon i szybko wybrałam numer do Alice.

- Bella pojechała Jamesowi na spotkanie – rzuciłam wściekła – Nie zdążyłam jej zatrzymać, będą w sali baletowej. Jesteśmy kilka minut za nią.

- Widziałam jej decyzję – powiedziała Alice – Jesteśmy w drodze.

- To twoja wina Crystal – usłyszałam w słuchawce głos Edwarda.

Rozłączyłam się zanim zdążył rozwinąć swoją wypowiedź. Z jednej strony miał rację, nie dopilnowałam jej przez co była w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Z drugiej strony nie była przecież dzieckiem, gdyby tylko słuchała moich poleceń nic by się nie stało.

Ethan ostro zahamował dojeżdżając na miejsce, a ja w ułamku sekundy wyskoczyłam z samochodu. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zobaczyłam taksówki, co oznaczało że Bella od dłuższej chwili jest na miejscu. Na ułamek sekundy zamknęłam oczy wytężając słuch. Tłumiony krzyk, który usłyszałam był dla mnie ciosem prosto w serce. Ruszyłam szybko pewnym krokiem do wejścia.

- Co by się nie działo, zajmij się Bellą – nakazałam, a wilkołak pokiwał głową – James jest mój.

Golden crystal | twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz