Dwa dni później z rana pan Choi zawiózł na lotnisko Taehyunga, który chciał uniknąć taksówek. Już lecąc w stronę ich wakacyjnego celu narażał się w końcu na ogromną uwagę.
Teść zostawił zięcia przed samym budynkiem lotniska. W środku, przed punktem odprawy, byli umówieni z Jeonggukiem. Uzgodnili jednocześnie, że dopóki będą jeszcze wśród tłumu, nie będą pokazywali ludziom, jakby dobrze się znali. Taehyung po całym lotnisku poruszał się w maseczce, którą zdejmował tylko na chwilę, na czas kontroli paszportowej. Widok sportowca w czapce także nie wzbudzał podejrzeń wśród ludzi, gdyż przez kolejny już dzień temperatura w mieście spadła poniżej dziesięciu stopni.
W hali odlotów usiedli na samym końcu, w ostatnich rzędach krzeseł, naprzeciwko siebie. O tej porze nie było już tłoku w tym miejscu, ale wciąż woleli pozostać poza zasięgiem wzroku.
- Wypełniłem wczoraj wniosek wizowy – poinformował Taehyung. – Jeszcze tylko muszę przesłać elektroniczny.
- Wiza turystyczna? – upewnił się Jeongguk. Taka opcja, ich zdaniem, była najrozsądniejszym wyborem, dającym im najmniej problemów.
- Tak, tak jak się umawialiśmy.
Dzień wcześniej Taehyung spędził czas właśnie wypełniając wniosek, uzgadniając z Jeonggukiem szczegóły lotu na Jeju i psychicznie szykując się na tę pierwszą od sierpnia wizytę w ich lokum na południu wyspy. Przygotowane miał już ogłoszenia o sprzedaży, które zamierzał rozwiesić po sąsiednich miejscowościach. Po tym wyjeździe zamierzał także umieścić je w internecie.
Nadeszła godzina otwarcia bramek. Ustawili się na początku kolejki, by Taehyung mógł zająć swoje miejsce w samolocie i pozostać tam, nie wzbudzając ciekawskich spojrzeń. Za każdym razem, gdy lecieli całą rodziną, nie przejmował się tym. Ludzie w samolocie rozpoznawali go, a on bardzo chętnie z nimi rozmawiał. Teraz, przez okoliczności, absolutnie nie chciał powtórzyć takiego scenariusza.
Taehyung poczuł niezwykłą ulgę, gdy drugie miejsce obok niego pozostało puste. W przeciwieństwie do Jeongguka, który jednak cieszył się, mając towarzysza na ten krótki lot. Taehyung dostrzegł, że niemal przez cały czas rozmawiał i śmiał się razem z siedzącą obok niego starszą panią.
Gdy wzbili się w powietrze, Taehyung oparł głowę o ścianę, próbując się zdrzemnąć nawet przez chwilę. Okazało się to trudne przez myśli, które teraz do niego docierały. Myśli, że jednak bał się zobaczyć ich dom, zwłaszcza sypialnię. Także o tym, że cały długi lot do Los Angeles będzie chciał spędzić w towarzystwie kolegi. Jakiegokolwiek kombinowania z zachowaniem prywatności by to od niego wymagało.
Ostatecznie nie przespał ani minuty w samolocie, który szybko dotarł do ich celu. Szli do hali przylotów osobno, a spotkać zamierzali się dopiero po odbiorze samochodu przez Taehyunga. Przez całą drogę zerkał co chwilę do tyłu, widząc jego kolegę wciąż idącego i rozmawiającego razem z sąsiadką z samolotu. Gdy rozstał się już z sympatyczną starszą kobietą, odeszli w bok od największego tłumu i wrócili w swoje towarzystwo.
- Dobrze, idę po auto, czekasz tu na mnie i zadzwonię, jak już podjadę pod wyjście z hali – poinformował Taehyung. – Nie zajmie mi to długo.
Przeszedł do siedziby wypożyczalni, w której zapłacił za dwa dni z góry i zaprowadzony został na plac. Ku jego zadowoleniu, pracownik nie pokusił się o komentarz na temat znanego klienta. Już kilka minut później Taehyung wyjeżdżał małym, białym samochodem z placu, skąd dalej pokierował się przed budynek lotniska. Dał znać swojemu koledze, że za kilka chwil będzie przed halą przylotów. Zobaczył już z daleka, że ubrany w czarną kurtkę i jeansy Jeongguk stał w umówionym miejscu.

CZYTASZ
Game on #taekook
FanfictionKim Taehyung ma właściwie wszystko. Ma ogromny talent, uwielbiają go tysiące fanów, zarabia wielkie pieniądze, jest kapitanem drużyny Daegu FC, a z sezonu na sezon gra coraz lepiej i pnie się w górę w rankingach. Każdego dnia w domu czeka na niego p...