[a/n: Człowieki, czy ja w sumie mam wrzucać jakieś ostrzeżenia o scenie zabójstwa czy pewnej dawce brutalności w danym rozdziale? Kogoś to szczególnie rusza, czy no trigger warning we die like my sanity, motivation and self-esteem?
ale w każdym bądź razie w tym jest scena zabójstwa przez uduszenie]
_________________________________________________
Ogromnym wyzwaniem okazało się samo dotarcie do szpitala. Jeongguk, typowo dla siebie, upierał się, że poradzi sobie, chwiejnym krokiem dotrze do wejścia, przed którym zostawi go Taehyung, a tam jego stan na pewno zaalarmuje wszystkich. Kierowca przez całą drogę walczył, by nie pokłócić się z drugim, chociaż wiedział, że zaprowadzenie go do placówki będzie wiązało się z ryzykiem dla ich obu. W końcu, już nieopodal budynku, dał za wygraną. Zatrzymał samochód przed samym wejściem na oddział ratunkowy, a Jeongguk powoli i niestabilnie wysiadł. Przez drzwi przeszedł, podpierając się wciąż o ścianę, drugą ręką nieustannie uciskając swoją ranę, i zaciskając szczękę z bólu. Tylko minimalny spokój przyniosło Taehyungowi jego zniknięcie za drzwiami.
Czekał przez cały czas na parkingu przed szpitalem. Miał telefon w gotowości; postawił drugiemu warunek, że miał go na bieżąco informować, co się działo, że w ogóle żyje. Wystarczająco zgotował mu już stresu, szczególnie gdy nie mógł wejść do środka, by na własne oczy sprawdzać, co się działo. W takich chwilach jak ta nienawidził swojej rozpoznawalności.
Nie zrobił niczego, co przyszło mu do głowy, czekając na pierwszy znak od rannego. To blokował ekran telefonu, to go odblokowywał. Nie patrzył na godzinę, nie patrzył ile czasu mijało, jedynie czekając na wiadomość. Doczekał się w końcu pierwszej – nawet tej minimalnej ulgi, którą mu dała. Już wiedział, że dostanie szybką pomoc.
„Od razu dostałem lepszy opatrunek, już leci do mnie chirurg."
Nie odpowiedział mu. Nie musiał – w końcu powiedział, że zostanie tam najdłużej jak się da. Jeongguk z kolei skupiał się na współpracy z medykami, którzy zapewniali mu pomoc. Już ratownik stwierdził, że nie miał raczej podstaw do martwienia się o siebie, po sile krwotoku i stanie rannego, fakcie, że dotarł tam o własnych siłach. Po jakimś czasie, gdy już wiedział więcej, zobaczył się z lekarzem, i z asystą ratownika miał wkrótce przejść do kolejnego gabinetu, wysłał drugą wiadomość.
„Idę na badania, żeby wiedzieli na ile uszkodził mnie w środku i na ile szyć"
Taehyung nie był względnie spokojny, bo wiedział tyle, co w dwóch wiadomościach. Fakt, że Jeongguk był w stanie napisać do niego, nie wystarczał. Oczekiwał tylko rozwinięcia tego jednego hasła – badania. Czuł, że wyskoczy zaraz z fotela w samochodzie. Odpowiedzi po dłuższym czasie wysłał w zasadzie, by uspokoić samego siebie.
„Tylko nie próbuj się upierać, że nie chcesz znieczulenia."
„Za dobrze cię znam."
Jeongguk nie odpowiedział od razu – być może był właśnie zajęty badaniami, jakiekolwiek one były. Choć Taehyung niby to wiedział, wciąż siedział jak na szpilkach. Czekał na ten sygnał i słowa, na które liczył. Doczekał się ich ponad kwadrans później, co wydawało się przynajmniej godziną.
„Kości, nerwy i duże naczynia bez szwanku"
„Będą mnie niedługo szyć w miejscowym, tylko w płytkiej sedacji, obejdzie się bez bloku"
„Chociaż tyle" – pomyślał Taehyung. Stał się o tyle spokojniejszy, jednak nie mógł pozbyć się pewnej złości na kochanka. Bo choć zrobił coś w zamyśle dobrego, to wciąż było to brawurowe działanie. Gdy potrzebował pozostać sprawny i działać, naraził się na czyjś atak.
CZYTASZ
Game on #taekook
FanfictionKim Taehyung ma właściwie wszystko. Ma ogromny talent, uwielbiają go tysiące fanów, zarabia wielkie pieniądze, jest kapitanem drużyny Daegu FC, a z sezonu na sezon gra coraz lepiej i pnie się w górę w rankingach. Każdego dnia w domu czeka na niego p...