26 | All these years, I have missed you

112 7 0
                                    

(a/n: Zaktualizowałam tw w opisie książki, polecam zapoznać się z nimi przed tym rozdziałem.

No i tym razem także polecam herbatkę czy coś innego dobrego, bo dzisiaj znowu wybiło nam niemal 9k słów!)

_________________________________________________

Ilekroć mijał kolejny kultowy dla Seattle budynek, to w głowie miał dwie osoby. Tę, którą odwiedzał, i tę, która absolutnie o tym nie wiedziała.

Tego ranka Soo-ah pracowała w barze, a panowie udali się do miasta we własnym gronie. Taehyung raz skupiał się na odwiedzanym miejscu, a innym razem był nieobecny. To był właściwie ostatni pełny dzień w Seattle. Następnego popołudnia mieli już wyruszyć z powrotem do Korei, zostawiając tu jego nowo poznanych znajomych i siostrę, którą tak naprawdę dopiero poznał na nowo. W głowie miał tylko myśl, że nie chciał tak szybko stąd wylatywać. Jednak zamierzał dotrzymać obietnicy, którą złożył siostrze i wkrótce znów ją odwiedzić.

Do jego głowy wkradała się i trzecia osoba. Wpierw myślał, że gdy znów tu przyleci, to zabierze go ze sobą, a to były zgubne rejony. Dochodził w końcu do wniosku, że „przyjaciel" zaczynał na niego działać zbyt niebezpiecznie. Ta świadomość, na jego szczęście, nie uderzała go za granicą tak mocno jak tej nocy, gdy po przesłuchaniu w siedzibie spał w jego mieszkaniu.

Odtwarzał w głowie zdarzenie ze Space Needle, które do tamtej pory wyparł. Co pokusiło go, by złapać Jeongguka za rękę? Co ten chciał mu powiedzieć, zanim zawołała ich Soo-ah? Dlaczego Taehyung splótł swoje palce z tymi jego bez wahania? Doskonale pamiętał jak zawstydzony czuł się, gdy jeszcze jako nastolatek po raz pierwszy zrobił to z Nari. Jego jedyną, prawdziwą miłością, z którą chciał spędzić wieczność.

Od poprzedniego dnia, gdy zmienili plan pobytu za granicą, Jeongguk doskonale dostrzegł zmianę w przyjacielu. Cały jego entuzjazm wydawał się zniknąć. Wszędzie, gdzie dotarli, wyglądał właściwie jak duch, który tylko był. Prawie nie włączał się w rozmowy. Na jego pytania, czy nie chce wrócić do mieszkania, lub czy czegoś nie potrzebuje, odpowiadał krótko „Nie. Jest dobrze." Innym razem tłumaczył, że to po prostu stres przed zbliżającą się tego wieczoru rozmową z siostrą o ich przeszłości.

Jeongguk także wewnętrznie przeżywał rozterki. Znali się krótko, Kim był jeszcze w trudnym momencie życia, a jednak go do niego zaprosił. Przyjął jego pomoc, złożył mu tyle szczerych wyznań, zaufał mu na tyle, by się przed nim otworzyć jak przed mało kim. To Taehyung jako pierwszy nazwał ich stosunek przyjaźnią...

A Jeongguk wiedział już, że z jego strony to nie było już po prostu zauroczenie. Zobaczył pod fasadą popularnego, utalentowanego sportowca, kogoś innego niż wszyscy. Tego prawdziwego człowieka, takiego jak każdy inny w ich mieście, kraju, na świecie. Nie widział w nim wyłącznie umiejętności i niesamowitej urody, z których słynął. Nie widział wyłącznie tego rodzinnego, ciepłego człowieka, kochającego męża i ojca, który pokazywał się w mediach społecznościowych. Zobaczył jego wnętrze, które on pokazał tylko garstce ludzi.

Dla niego Taehyung nie był już tylko tym, komu miał pomóc. Ani nie był przyjacielem, którego zapraszał czasem do siebie, by wspólnie porozmawiali, zjedli coś dobrego, pożyczył mu jedną z jego ulubionych płyt. Jedno wiedział – był, jak przyznał, najsilniejszym człowiekiem, jakiego spotkał. Człowiekiem, którego życie wielokrotnie potraktowało tak okrutnie, a jednak żył i brnął do przodu.

Nie przyznał mu się ani razu, że dzień przed ich wylotem poszedł sam do kolumbarium, a przed zdjęciem przyjaciela i dziewczyny wyznał, że chyba się zakochał. Tak niepoprawnie, ryzykownie dla ich dwóch. Wiedząc, że każdy z nich mógł na tym ucierpieć. Choć właśnie tego się bał, nie umiał już z tym walczyć.

Game on #taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz