Wieczór, w którym Taehyung otworzył się przed Jeonggukiem na temat swojej przeszłości był inny od poprzednich w ciągu ich znajomości. Jeon długo nie mógł jeszcze spokojnie ułożyć się na materacu, zwyczajnie przypominając sobie wszystko, co usłyszał. Dochodziła już prawie pierwsza w nocy, zaledwie dziewięć godzin przed ich umówioną rozmową z konsulem, a on ze zdenerwowania usiadł na schodach prowadzących na antresolę i oparł się plecami o ścianę. Stamtąd spoglądał na rozłożoną kanapę, gdzie głęboko spał już Taehyung – tak spokojny, w porównaniu z kilkoma godzinami wcześniej.
Żaden z nich właściwie nie wiedział, co ich łączyło. Cokolwiek to było, było coraz silniejsze i niosło za sobą ryzyko. Było totalnie niepoprawne. Wiedzieli to doskonale.
Patrząc na pogrążonego we śnie, spokojnie oddychającego przyjaciela, Jeongguk nie mógł powstrzymać rosnącej wewnątrz niego złości, przeplatanej z ogromnym współczuciem. Nienawidził tego, kto przez lata niszczył jego psychikę. Uważał, że Taehyung w żadnym wypadku nie zasłużył na cierpienie, którego tak długo doświadczał, i które trwało do dziś. Utrata ukochanych dołożyła kolejny bagaż do jego cierpień.
Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo miał ochotę pewnego dnia spotkać Kim Jungho i pokazać mu, gdzie jest jego miejsce. Ściskał dłonie w pięści, przywołując wszystko, czego dowiedział się o nim. Chciał, by najstarszy poczuł choć w ułamku ten fizyczny ból, który nieraz zapewniał swojemu synowi.
Rozumiał jednak jedno - że każdemu z nich zależało na sobie. To, co poczuł, gdy przyjaciel się w niego wtulił, tak przypominało mu uczucie, które towarzyszyło mu już kilkukrotnie w życiu. Dlatego tak mocno się bał – o każdego z nich.
***
Taehyung zbudził się o wpół do ósmej rano przez dźwięk telefonu, i od razu za dużym oknem ujrzał zachmurzone seulskie niebo. Z łazienki dochodził odgłos płynącej wody, dający mu znak, że Jeongguk wstał już wcześniej od niego.
Leniwie wygramolił się z łóżka, wcześniej głęboko ziewając. Nie był od dawna przyzwyczajony do wstawania z budzikiem ani o wczesnej porze. Jego praca nie zapewniała mu zbyt często takiej konieczności. Przeszedł od razu do przylegającego niemal do kanapy aneksu kuchennego, by zagotować wodę do kawy. Zdziwił się, widząc na blacie papierową reklamówkę z zakupami. W środku znalazł chleb i kilka innych artykułów potrzebnych do przygotowania śniadania.
„O której on wstaje?!" – pomyślał.
Nie czekając na drugiego, zaczął pojedynczo wyjmować produkty, które zamierzał ułożyć na stole. Odgłosy kąpieli za ścianą ucichły zaledwie, gdy sięgnął po drugi z nich, a za chwilę z łazienki wyszedł ubrany wyłącznie w krótkie spodnie Jeongguk. Taehyung odwrócił wzrok w stronę drzwi, gdzie jego przyjaciel ubierał na siebie jeszcze koszulkę. Dostrzegł przez sekundę fragment sporej wielkości tatuażu na jego biodrze, który szybko zasłonił opadający T-shirt. Ciekaw był, czy ten rysunek, tak jak otoczona imionami lilia, także miał dla niego bliższe znaczenie.
Naturalnie, Jeongguk skierował się w stronę aneksu kuchennego, uśmiechając się na powitanie do przyjaciela. Mokre po prysznicu włosy czochrał palcami, dopóki nie zatrzymał się razem z Tehyungiem przy blacie.
- Lepiej? – zapytał, chcąc mieć pewność, że sen przyjaciela był dla niego spokojny po tak emocjonalnym wieczorze.
- W porównaniu z wczoraj... zdecydowanie. Czuję... jakby spadł mi jakiś ciężar z serca.
Spał tej nocy bardzo spokojnie, nie budząc się, nie mając złych snów. Wiedział, że to właśnie wczorajsza szczera rozmowa przyniosła mu to ukojenie. Z dnia na dzień czuł się coraz lepiej, mając przy sobie tego człowieka, zwłaszcza odkąd zobaczył przejęcie jego historią. Nie mógł zapomnieć o każdym momencie, w którym bez zawahania przyjaciel obejmował go w chwilach wzruszenia.
![](https://img.wattpad.com/cover/279872172-288-k995113.jpg)
CZYTASZ
Game on #taekook
FanficKim Taehyung ma właściwie wszystko. Ma ogromny talent, uwielbiają go tysiące fanów, zarabia wielkie pieniądze, jest kapitanem drużyny Daegu FC, a z sezonu na sezon gra coraz lepiej i pnie się w górę w rankingach. Każdego dnia w domu czeka na niego p...