22 | Welcome to America, baby

127 6 0
                                    

(a/n: polecam mocno herbatkę/co tam chcecie, bo dziś dobiliśmy do... 9k słów!)

_________________________________________________

Kolejne dwa dni Taehyung mógł opisać jednym słowem – telefon. Nie odstępował urządzenia właściwie na krok. Sprawdzał regularnie wiadomości wymieniane z Jeonggukiem i z siostrą. Odbył te dwie rozmowy, do których przygotowywał się równie mocno co do tej z Soo-ah.

Jimin nie mógł wciąż pojąć jego zachowania. Przyjął ich rozmowę ze spokojem, nie próbował wyciągnąć od niego więcej informacji. Zgodził się nie odzywać przez ponad tydzień do przyjaciela, który „potrzebował chwili wyciszenia jeszcze przed swoją rocznicą i ślubem kolegi". Po prostu nie chciał, żeby się pokłócili, bo tego bał się najmocniej. Byli sobie bliscy tak wiele lat, przez cały ten czas żyjąc ze sobą w zgodzie. Każdy z nich bał się o przyszłość tej relacji. Nie chcieli jej naruszać. Lekarz nie chciał jednak jeszcze dłużej zamęczać się tą sprawą. Ahreum widziała, że był przybity i nie próbowała tego tłumaczyć kolejnym małym pacjentem, który był tak poważnie chory, że jej mąż nie był w stanie już niczego zrobić. Nie komentowała, udając że rozumie.

Dzień przed wyjazdem na lotnisko w Incheon Taehyung spędził bardzo intensywnie. Wszystko miał już spakowane, paszport z wizą leżał tam, gdzie powinien, a w portfelu zamiast wonów pojawiły się dolary. Poszedł na cmentarz, choć już więcej Nari mu się nie przyśniła. Wciąż ją jednak prosił, by przysłała mu poszlaki. By one wszystkie miały go w opiece. Zapalił na grobie nowe świeczki, a do wazoniku dołożył świeży bukiet kwiatów, który kupił jeszcze po drodze.

Przyjął zaproszenie na obiad od teściów, a każdy z ich trójki podczas tego spotkania próbował nie poruszać długo tematu ich chwilowego „rozstania". Taehyung chciał jeszcze całkowicie upewnić się, że jego zniknięcie nie wyjdzie na jaw. Już niedługo przed wyjściem do domu, gdzie zamierzał dopiąć wszystko na ostatni guzik, sam zaoferował rodzicom żony:

- Odezwę się do was sam. To... bardzo ważny dla mnie czas.

Zdecydowanie był to istotny okres. Każdy z nich rozumiał go jednak w zupełnie inny sposób.

Jeszcze inaczej rozumiał go Jeongguk, który po ogłoszeniu urlopu w jednej ze swoich prac, dużo czasu spędził w siedzibie, porządkując jeszcze plany. Gdy Taehyung spędzał czas u teściów, on rozmawiał z szefem. Finansowe rozliczenie ich podróży było ostatnim elementem, który musiał uzupełnić przed wyjazdem. Jeongguk w tamtej chwili wiedział już o wszystkim – noclegu, wypożyczonym samochodzie, miejscu spotkania z Beomgyu.

Miał już wychodzić z biura Namjoona, gdy ten postanowił zamienić z nim jeszcze ostatnie, kluczowe słowa.

- Tak jak ci mówiłem, synu. Uważajcie na siebie. Nie odwalcie niczego ryzykownego w tych Stanach.

Jeongguk zmarszczył krótko brwi, nie rozumiejąc dobrze wypowiedzi Namjoona. Zastanowił się, czy mowa o sposobie, w jaki będą zdobywali informacje; a może jego szef także już potrafił go rozgryźć. Nie było to trudne, gdy przecież zapewnił dziewiętnastoletniemu Jeonggukowi pracę, dach nad głową i, nie oszukiwali się, wychowanie. Namjoon musiał rozumieć, że on czuł coś do Taehyunga. Rozumiał nawet dlaczego.

Szef wstał więc od biurka, zza którego podszedł do swojego podopiecznego. Kilkukrotnie klepnął go po przykrytym płaszczem ramieniu zanim ułożył na nim dłoń.

- Jesteś z nim bliżej niż myślałem. Nie umiesz się ukrywać. Nic do tego oczywiście nie mam jeśli nie jesteś hetero, nic z takich rzeczy... Tylko zastanów się czy to bezpieczne. Media mogą być dla nas i was zagrożeniem.

Game on #taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz