Odkąd w śledztwie nastąpił przełom, czyli właściwie od niecałej doby, głowa Taehyunga była pełna sprzecznych emocji. Z każdą chwilą coraz mocniej bał się wyjazdu. Jednocześnie liczył, że wizowe formalności pozwolą mu na chwilę uspokoić swoje myśli. Te oznaczałyby krótką wycieczkę do Seulu, gdzie ostatni raz zawitał kilka tygodni wcześniej, jeszcze podczas mistrzostw Korei. Poza swoimi zawodowymi sprawami, w stolicy bywał rzadko. Tak mocno przywiązany był do swojego rodzinnego miasta.
Fakt, że tej nocy nie miał żadnego snu, sprawiał że obaw miał coraz więcej. Chciał, by tak jak niedawno, Nari znów się tam pojawiła i zdradziła mu nawet w enigmatyczny sposób co powinien robić. Czy dobrze postępował zgadzając się na ryzykowny wyjazd z Jeonggukiem.
Ten nie odezwał się do niego poprzedniego wieczoru. Było to spowodowane faktem, że znał już więcej szczegółów. Wiedział, w samolot do którego miasta przesiądą się gdy dotrą do Los Angeles. Przez chwilę Jeongguk wątpił czy Taehyung nie zmieni zdania, mówiąc mu „Nie ma mowy, że tam z tobą pojadę, weź kogoś innego."
Tego przedpołudnia, jak ostatnim razem, Taehyung znów wybrał się na spacer po okolicy i na cmentarz. Tym razem wybrał dłuższą trasę, po drodze odwiedzając jeszcze pobliski nieduży park, do którego chodzili czasem z Gomi. Oprócz ulubionego placu zabaw dziewczynek w okolicy, mieścił się tam także wybieg dla psów, gdzie ich kundelek mógł pobawić się razem z innymi zwierzakami.
Na wszystkie swoje wyjścia ostatnimi czasy Taehyung wybierał się oczywiście ubrany w czarną maseczkę. Nie wyróżniało go to z tłumu, wręcz przeciwnie – bardzo wielu Koreańczyków chroniło przez to siebie przed smogiem, a innych przed infekcjami. Taehyung sam przy tym chronił też swoją anonimowość.
A przynajmniej tak myślał do czasu aż usłyszał po swojej prawej stronie dziecięcy, chłopięcy głos.
- Kim Taehyung?
Obrócił wzrok. W niedużej odległości od niego stał kilkuletni chłopiec, który wpatrywał się w niego ciekawskim wzrokiem. Kilka metrów dalej, za chłopcem, w jego stronę biegła kobieta z wózkiem dla niemowlęcia.
- Dongin, nie zaczepiaj pana – zwróciła uwagę. – Przepraszam pana bardzo, on jest...
- Mama, to jest Kim Taehyung! – zawołał zachwycony kilkulatek.
- Dongin!
- Nic się nie stało – uśmiechnął się Taehyung, czego kobieta jednak nie mogła od razu ujrzeć. Postanowił zdjąć z twarzy maseczkę. – To ja. Miło widzieć takiego młodego fana.
Kobieta spojrzała na Taehyunga szeroko otwartymi oczami. Sama teraz nie mogła uwierzyć, że podczas zwykłego spaceru z dziećmi mogła spotkać znanego sportowca.
- Och, to pan... - zawahała się. – Co za spotkanie. I on jeszcze pana łatwo poznał.
Uśmiechnął się do kobiety, po czym ukucnął, by porozmawiać z zachwyconym małym chłopakiem.
- Dongin, tak? Lubisz piłkę?
- Oglądam z moim tatą dużo meczów – pokiwał głową. – Bardzo lubię pana, super pan gra.
Uśmiech na twarzy Taehyunga tylko rósł, gdy chłopak opowiadał mu o meczach, które obejrzał i o jego ulubionych piłkarzach reprezentacji Korei Południowej. Także i w tym chłopcu Taehyung przez chwilę zobaczył siebie z dzieciństwa, gdy sam zafascynował się sportem, oglądał wiele turniejów i także miał wśród graczy z różnych dyscyplin swoich idoli. Nigdy nie miał okazji jednak spotkać ich osobiście, dopóki sam nie został zawodowym sportowcem. Domyślał się, jak Dongin musiał teraz cieszyć się.
CZYTASZ
Game on #taekook
FanfictionKim Taehyung ma właściwie wszystko. Ma ogromny talent, uwielbiają go tysiące fanów, zarabia wielkie pieniądze, jest kapitanem drużyny Daegu FC, a z sezonu na sezon gra coraz lepiej i pnie się w górę w rankingach. Każdego dnia w domu czeka na niego p...