~Rozdział 30~

10.1K 205 1
                                        

VITTORIO

Asli opuściła pomieszczenie, po czym kontynuowaliśmy  ponownie rozmowę .

- synu, masz się zjawić sam, rozumiesz ?- Czułem pismo nosem, coś jest na rzeczy.

- Nie właśnie nie rozumiem-wstałem nerwowo, po czym podniosłem ton swojego głosu- O co chodzi? powiedz konkretnie!

- Ojciec chce byś poznał Adele, córkę człowieka z którym robi interesy, twierdzi ze wasza znajomość może dobrze wpłynąć na ich rozwój i pojednanie.

- Że co kurwa?!- pięścią uderzyłem w blat ławy- Słuchaj mamo, po pierwsze ojciec nie będzie mi
Wybierał kobiet, po drugie nie interesują mnie jego interesy, nie po to jestem w tej części Włoch, by znów być z nim związany.

-Synu..- kobieta wstała z kanapy- ja rozumiem, ojciec chce dobrze, chce połączyć znów siły i wspólnie działać.

- Eh.. powiedziałem już co miałem powiedzieć, wyznaczył mnie głową rodziny, więc teraz niech on mnie słucha, mój błąd że pozwoliłem mu nadal w tym trwać-przeczesałem dłonią włosy nerwowo- Zajmie się tym i rozwiąże problem, a teraz przepraszam, mam swoje sprawy.

- Vittorio.. wiesz jaki jest ojciec, dlatego wysłał mnie, obaj jesteście nerwowi. Ale dobrze, na mnie już czas.

Opuściłem pokój, byłem tak zły. Co oni sobie wyobrażają ? Nie będą mi rządzić, muszę się pojawić na tym balu, pokaże ojcu że nie ma prawa mi mówić co mam robić.

- Już po rozmowie ?- złapała mnie Asli jak wychodziłem z salonu.

- Tak, najedzona pani? - zapytałem, próbowałem nie pokazać jej swojej złości.

- tak, bardzo- odpowiedziała z uśmiechem- Co będziemy robić?

-mam sprawy do załatwienia, wróć do pokoju, nie długo przyjdę- na jej twarzy malował się smutek, była zawiedzona.

-Yhym.. przyjęłam rozkaz - odpowiedziała z sarkazmem , Odwróciła się i odeszła, odprowadziłem ją wzrokiem.

Wszedłem do mojego biura, od razu chwyciłem szklankę i nalałem sobie bursztynowego trunku, rozsiadłem się wygodnie czekając na Alessandro.

-Vittorio, co to było?- wpadł jak poparzony mój brat.

-Chyba słyszałeś, jedziemy we dwójkę - Alessandro zajął miejsce na kanapie, która stała przeciwko mnie.

-Jak to we dwójkę, zabierasz ją ?

-Ją? Ona ma imię- Wycedziłem przez zęby.

-Zabierasz Asli?

-Nie, na razie to nie jest dobry pomysł-popiłem spory łyk trunku - Myślę, że Asli nie musi znać powodu wyjazdu, chciałem ją zabrać ale najpierw z tatkiem muszę sobie coś wyjaśnić-stwierdziłem twardo.

-Bracie, przez nią zawalisz nasz interesy...- nie pozwoliłem mu skończyć, przerywając mu- Kurwa, co ty pierdolisz?! co ona ma z tym wspólnego- Krzyknąłem.

-Dobra mniejsza z tym, po pół nocy jedziemy na akcje, Gregorio ma nam dostarczyć towar, musisz być ty.

-Kurwa, wypadło mi z głowy- Wypuściłem głośno powietrze.

-No bo myślisz o tym co nie trzeba.

-zejdź mi z oczu lepiej!

Alessandro opuścił pokój, widać ewidentnie że, nie przepada za Asli.

Pora zajrzeć do małej blondi, stwierdziłem. Po czym udałem się w kierunku sypialni.



Wszedłem do pokoju, Asli stała na balkonie, wpatrzona w widok tuż przed nią.

-Obiecałeś mi coś- Jej chrypki głosik przemówił, odwracając się do mnie.

-Tak, dotrzymuję obietnic- Wyjąłem jej komórkę z kieszeni, po czym ją włączyłem.

-Mój telefon!- Podbiegła do mnie i chciała chwycić za niego natomiast ja szybkim ruchem uniosłem go w ręku ku górze, była bez szans by go dosięgnąć.

-Jedno połączenie, niedługa rozmowa i żadnych numerów,rozumiemy się?

-dobrze, nic nie powiem- Potwierdziła z lekkim oburzeniem.

Rapito Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz