*poniedziałek*
Obudził mnie padający deszcz. Mam okno dachowe nad łóżkiem, więc wszystko było głośno słychać. Myślałam, że będę mogła jeszcze odpocząć, ale deszcz nie dawał mi spać. Otworzyłam oczy i przez chwilę patrzyłam na krople wody spływające po oknie. Pogoda nie zapowiadała się pięknie, ale to nie zmieniało faktu, że i tak musiałam wstać. Owinięta kocem przeczołgałam się do łazienki i usiadłam opierając się o wannę. Prawie zasnęłam, lecz nagle się ocknęłam, bo rozbudził mnie dźwięk gotującej się wody. Wstałam i zostawiłam koc na ziemi. Umyłam się i rozczesałam włosy, które po chwili związałam w luźnego koka. Umyłam zęby szczoteczką elektryczną i poszłam się ubrać, biorąc ze sobą koc. Nienawidzę tego uczucia gdy stoję przed szafą pełną ubrań, a nie mam w co się ubrać. Rzuciłam koc na łóżko i przejrzałam wszystkie wieszaki, półki i szafki ale jak zwykle nie znalazłam niczego ciekawego, to znaczy takiego odpowiedniego do szkoły. Bo moja ulubiona, zielona bluzka która sięga mi tak jakoś do pępka to chyba nie najlepszy ubiór do szkoły, w której i tak jestem już uważana za łatwą suke i szmate. To interesujące, że Ci ludzie mnie nie znają, a tyle o mnie gadają.
Więc wyjęłam białą bluzkę, ale gdy ją założyłam i podeszłam do lustra, żeby sprawdzić czy dobrze w niej wyglądam, okazało się że mój pomimo to, że biały biustonosz to ma kolorowe wzorki i prześwituje przez bluzkę. Musiałam założyć coś ciemniejszego, więc wyciągnęłam czarną szeroką bluzkę z niebieskim wzorem. Wyglądała okej tylko teraz pytanie co ja mam założyć na dół oprócz majtek. Na krótkie spodenki było jeszcze za zimno więc założyłam niebieskie jeansy. Gdy po 15 minutach w końcu się ubrałam w całości, zjadłam kanapkę i wypiłam herbatę. Gdy byłam gotowa, wyszłam do szkoły. Nienawidzę tego budynku. No może nie samych murów, ale w większości ludzi którzy się tam znajdują. Po przejściu mojej ulicy, parku i dwóch mostków byłam w szkole. Weszłam do szatni i powiesiłam swoją kurtkę w głębi boksu. Zmieniłam buty na conversy i poszłam na górny korytarz, żeby zmienić numerki. Miałam zadanie, że co tydzień w poniedziałek musiałam losować numery z dziennika, które w danym dniu nie muszą odpowiadać na lekcji. Lubie się angażować i pomagać, więc to dla mnie przyjemność.
Byłam tylko na pierwszej lekcji, którą była matematyka i na ostatniej, czyli biologii, bo na reszcie lekcji miałam przedstawienie wielkanocne dla każdej klasy oddzielnie. Z tego powodu z innymi czterema koleżankami, uzupełniałyśmy ten apel swoim niebiańskim śpiewem.
Po lekcjach omawiałyśmy z naszą wychowawczynią i tymi samymi koleżankami nasz projekt gimnazjalny, czyli warsztaty artystyczne dla dzieci. Ja miałam zabawić się w nauczycielkę tańca, Klaudia śpiewu, Martynka malowania, a Weronika interpretacji wiersza. Zapowiadała się świetna zabawa, ale to dopiero w maju.
Gdy przyszłam do domu nie mogło się obyć bez wygłaskania mojego psa, który zawsze czeka na mnie gdy wracam ze szkoły.
Weszłam do domu, a tata mi przypomniał, że za godzinę jedziemy na odczulanie. Nienawidzę tego. Zjadłam obiad i pojechaliśmy. Na miejscu po zastrzyku przez 30 minut słuchałam muzyki. Niedaleko mnie, dokładnie dwa krzesła przerwy ode mnie siedział chłopak, który kogoś mi przypominał, miałam wrażenie, że już kiedyś go widziałam. Zastanawiałam się czy to na niego wpadłam miesiąc temu w tym samym miejscu co wtedy siedziałam. Ale nie ważne. Wróciłam do domu i zaczęłam robić lekcje.
