Stanęłam przy ulicy czekając, gdyż jeszcze nikogo po mnie nie było. Usłyszałam jak ktoś wybiega z budynku, domyśliłam się, że to On. Stanął za mną czekając, aż się odwrócę. Chciałam zrobić mu na złość, więc stałam w bezruchu i w milczeniu.
- Coś się stało? - zapytał w końcu
- Nie. - odpowiedziałam oschle i nadal stałam do niego tyłem.
- Chodzi Ci o to, że mam dziewczynę? - zapytał i nie dawał mi spokoju, ale podobało mi się to
- Nie, po prostu jestem zmęczona i mi zimno - skłamałam. Po chwili poczułam jak jego ramiona mnie obejmują
- Cieplej ? - spytał
- Nie, to nic nie daje - powiedziałam jak najszybciej mogłam, choć widziałam, że to nie prawda, bo tego własnie potrzebowałam i tak mi było dobrze
- Możesz przestać mnie obejmować? Przecież masz dziewczynę - nie wierzyłam w to co mówię.
Zdjął ręce i powiedział - mam, ale to nie znaczy, że jako przyjaciółkę nie mogę Cię przytulić. To nie jest tak, że jeśli mam dziewczynę to izoluję się od innych.
- Aha rozumiem - powiedziałam i bardzo mi się podobało to co mówił. Nazwał mnie przyjaciółką, to miłe i choć wiem, że nie mam u niego szans to jednak jestem zadowolona z tego jak się to potoczyło. Fajnie, że On jest szczęśliwy i pomimo, że tym szczęściem nie jestem ja to i tak jest super.
- Wiesz, bo tak naprawdę ... - zaczęłam do niego mówić, a kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że już go nie ma więc nie skończyłam.
Bez przerwy stałam na chodniku i marzłam. Zobaczyłam, że On wychodzi, a bardziej usłyszałam, ale tym razem wyszedł ze swoimi rzeczami. Rozmawiał przez telefon. Zauważyłam, że rozmawia z dziewczyną. Jego dziewczyną. Podjechał po mnie samochód, tylko się z Nim pożegnałam. Choć miałam wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Byłam tego pewna! Widziałam jak się na mnie patrzy gdy odchodziłam, widziałam jak już otwiera usta i zwraca się w moją stronę, by wydobyć z siebie jakieś dźwięki podczas gdy się żegnaliśmy, ale nie zdarzył, bo ja już wsiadłam do samochodu.
Gdy zamknęłam drzwi od samochodu, od razu poczułam ciepło bijące w środku. Było dwa razy cieplej niż na dworze, ale nie było gorąco, było przyjemnie.
Tata od razu zalał mnie masą pytań w stylu
- Jak było? Jak się bawiłaś? Jesteś zmęczona? Nie za długo? Co powiesz?
A ja na każde odpowiadałam
- Super, bardzo dobrze, nie nie jestem, nie wcale nie moogłoby być dłużej, nic.
Lubiłam jak tata się pytał, bo wiedziałam że się interesuje co u mnie, a to ważne. To prawda, że czasami jest to irytujące, bo nie chce się opowiadać, albo po prostu nic mówić, ale zawsze lubiłam jak tata pytał, może też z tego względu, iż uwielbiam opowiadać o sobie. Nie w takim sensie, że jestem samolubna i zaopatrzona w siebie, choć czasami mi się zdarza, że taka jestem, ale nie często i to w wyjątkowych sytuacjach. Siedziałam w fotelu samochodu, kiedy nagle usłyszałam pytanie
- A co to był za chłopak?