*wtorek*
Wyszłyśmy ze szkoły około 14 razem z Weroniką, Martynką, Klaudią i Julką. Postanowiłam je odprowadzić, więc poszłyśmy prosto drogą przez park. Gdy przechodziłyśmy obok przystanku omało, przyjeżdżający samochód nie ochlapał nas wodą, która zebrała się przy krawężniku, po wczorajszym deszczu.
Doszłyśmy do przejścia dla pieszych, poczekałyśmy aż droga będzie wolna i przeszłyśmy. Dalej szłyśmy przez park na rynku. Nie chciałyśmy się jeszcze rozchodzić, więc weszłyśmy do piekarni. Wzięłyśmy sobie jakieś ciastka i usiadłyśmy w środku przy stoliku, gdyż nie wystawili ich jeszcze na zewnątrz. Gdy już zjadłyśmy i cały czas gadałyśmy, spojrzałam na fioletowy zegarek Weroniki i okazało się, że spędziłyśmy tam godzinę.
Zebrałyśmy się i rozeszłyśmy. Ja szłam z Julią (która mieszka obok mnie) , lecz dziewczyny postanowiły odprowadzić nas do pasów. One stanęły trochę dalej od ulicy, a ja stanęłam przy samym brzegu, by sprawdzić czy nic nie jedzie. Gdy obruciłam głowę w lewą stronę, zobaczyłam, że w szybkim tempie w naszą stronę jedzie samochód, więc cofnęłam się do tyłu. Ale stanęłam nie wystarczająco daleko. Auto wjechało w kałuże i ... jako jedyna zostałam ochlapana. To nie było kilka kropel. Byłam ubrana w cienką białą bluzkę i czarne leginsy, a kurtkę trzymałam w ręku, bo było ciepło. Byłam dosłownie cała mokra! Gdy odwróciłam się do dziewczyn, zaczęły się ze mnie śmiać i mówić, że mogę iść na Miss mokrego podkoszulka. Idiotki ...
Bluzkę miałam przylepioną do ciała i robiło mi się zimno. Ja to mam szczęście do wody, a lany poniedziałek dopiero za kilka dni. Ciągle mi gadały, żebym poczekała do "lanego poniedziałku", bo jest przepowiednia, że gdy jakaś osoba nas obleje tego dnia, będziemy z nią na zawsze. Ja to bym chciała, żeby On mnie ochlapał ...
Pobiegłyśmy do domu. Pożegnałyśmy sie przy mojej bramie i od razu popedziłam, żeby się ogrzać. Poszłam pod prysznic i wzięłam gorącą kompiel. Gdy wyszłam założyłam wcześniej wyorasowane ubrania, żeby były ciepłe i wskoczyłam pod koc. Zasnęłam. Lecz co chwilę budziłam się, bo miałam wrażenie, że spadam. Zawsze tak mam gdy się czegoś obawiam. A ja bardzo dobrze wiedziałam czego się obawiałam. Dziś po raz pierwszy miałam zobaczyć go, odkąd mu powiedziałam.*na treningu*
Otworzyłam drzwi i weszłam do szatni. Byłam wyjątkowo wcześnie, a w szatni poza mną nie było nikogo. Po chwili wszedł On. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Odłożył swoją torbę i podszedł do mnie się przywitać. Siedziałam na parapecie. Spojrzałam w jego niebieskie, zapierające dech w piersiach oczy. Ucałował mnie w policzek, a ja .. nie wiem co mnie skusiło, ale zeszłam z parapetu i się w niego wtuliłam. Poczułam jak jego ręce mnie obejmują mnie w talii. Przycisnął mnie mocnej do siebie. Czułam się jak w niebie. Nie chciałam, żeby mnie puszczał. Staliśmy na środku wtuleni w siebie, kiedy do szatni weszła Kaja.