33 rozdział

37 3 0
                                    

*sobota*

Dzisiaj miałam jechać na turniej. Prawie w każdą sobotę jeżdżę na turnieje, ale trochę sobie odpuścimy i będziemy więcej trenować.
Obudziłam się dokładnie o 8.25 ale było za wcześnie, żeby wstać, więc chciałam jeszcze pospać dopóki mam czas. Zawsze gdy wiem, że za jakiś czas będę musiała wstać to ciężko mi jest zasnąć. Ale w końcu gdy zamknęłam oczy to chyba zasnęłam. Nie jestem pewna, bo czułam że słyszę wszystko co się dzieje i też myślałam, ale i tak miałam odczucie snu. O 9 zadzwonił budzik i wtedy już musiałam wstać. Poleżałam ostatnie 5 minut, aż wstał mój tata i zaczął robić śniadanie.
Zawsze przed turniejem mam dokładnie rozplanowany czas, ale nigdy nie daje rady dokładnie się go trzymać. Ale tak jak wg planu rozplanowanego czasu o 9.40 byłam po śniadaniu, miałam na sobie rajstopy i spodnie no i oczywiście majtki, jeśli chodzi o szczegóły. O tej właśnie godzinie mama zaczęła mnie czesać w turniejowego koka. Ostatnio po namowach trenerki zaczęła używać więcej żelu i teraz lepiej się wszystko trzyma. Fryzura mamie wychodzi za każdym razem inna, choć za każdym razem robi to samo. Nie przeszkadzają mi koki, ale bardzo bym chciała raz spróbować wystąpić w kucyku. Boje się, że mój partner będzie dostawał po twarzy moimi włosami, ale przynajmniej spróbuję. Jak rozmawiałam z mamą to powiedziała, że następnym razem możemy zrobić kucyka, więc jestem bardzo ciekawa jak to będzie.
Gdy miałam już fryzurę około 10.30 umyłam twarz i zaczęłam robić sobie makijaż. Trenerka pokazała mi jak go trzeba robić i już mam wyćwiczone. Najpierw nakładam baze pod makijaż, a gdy wyschnie nakładam fluid, potem puder i wtedy robie się brązowa. Może nie jakoś bardzo, ale jest to zupełnie inny kolor niż moja skóra.
Oczy maluję czarnym cieniem i rysuje linie eyeliner'em oraz oczywiście używam tuszu do rzęs. Na policzki nakładam trochę pomarańczowego pudru i też trochę różu, bo lepiej według mnie wyglądają te kolory razem. Gdy już jestem cała pomalowana zosyajet mi nie wiele czasu by sprawdzić czy wszystko mam spakowane. W ten sposób wyrabiam się w ostatnim momencie.
Na turnieju byliśmy około 12.30 kiedy był jeszcze czas, żeby się rozgrzać. Turniej zaczynał się o 14, więc było dużo czasu. Na sali było bardzo duszno kiedy zaczęliśmy tańczyć, a muzyka była puszczana bardzo długo. Zatańczyłam standard i juz czułam, że jestem bardzo zmęczona. Przebrałam się w moją sukienkę z falbanami do łaciny i poszłam na sale. Gdy miała być nasza kolej weszliśmy na parkiet i na początku wszystko było dobrze, ale po drugim tańcu byłam strasznie zmęczona. Ostatni taniec to była masakra, gdy tylko wyłączono muzykę zeszłam z parkietu. Zrobiło mi się czarno przed oczami, a w dodatku nie mogłam przepchnąć się między innymi ludźmi. Odpychałam ich i w ostatnim momencie wydostałam się na wolną przestrzeń i usiadłam na podłodze. Jeszcze trochę i bym zemdlała, gdy mama zaprowadziła mnie na taras na który były otwarte drzwi chwiały mi się nogi. Myślałam, że zaraz znajdę się na podłodze. Wyszłam na powietrze i położyłam się na ławce, która tam stała. Już się lepiej poczułam, ale bałam się, że znowu zrobi mi się słabo. Tak naprawdę to przez cały czas było mi słabo, ale nie aż tak żebym miała zemdleć. Gdy już byłam pewna, że jest w miarę dobrze wróciłam na sale. Usiadłam na krześle i patrzyłam w stronę drzwi wejściowych, bo On powiedział że przyjedzie pooglądać swoją kategorię. Ale nie było Go.
Na sam koniec turnieju już zupełnie nie miałam siły, nie dość że od rana bolała mnie kostka to było mi słabo. Czułam, że nie było za dobrze i takie też miejsce zajęliśmy - nie za dobre. Ale zawsze to nie ostanie. Trzeba myśleć pozytywnie. Po ogłoszeniu wyników przebrałam się kierowałam się do wyjścia. Szłam na końcu, bo nie miałam siły nawet chodzić. Zobaczyłam Szymona i Jego. Nie byłam pewna czy to na pewno oni. Oboje mieli okulary powieszone na koszulkach. A wyglądali tak przystojnie i tak niesamowicie dobrze. Wyglądali dużo lepiej niż zwykle, a może poprostu aż tak źle się czułam. Szli w moją stronę, a gdy podeszłam do nich przywitałam się i nie pamiętam dokładnie, ale chyba Szymon zapytał jak nam poszło. Powiedziałam, że nie za dobrze i też powiedziałam mu że mi słabo. Zaczął się dopytywać, to bardzo miłe. Wcześniej On zapytał się czy już mi lepiej, czy też jak się czuję coś w tym stylu, chciałam odpowiedzieć, że gdy Go zobaczyłam to już dużo lepiej, ale nie powiedziałam tego, bo był tam też Szymon.

To może być historia o miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz