Rozdział 7

10K 424 11
                                        

Dryń, dryń, dryń.

Jeezu, znowu zapomniałem wyłączyć budzika, a przecież jest sobota, pomyślałem leżąc na łóżku. Podniosłem dłoń i zacząłem macać poduszkę obok, żeby znaleźć to cholerne urządzenie, ale jedyne na co się natknąłem to czyjeś włosy. Z przerażeniem otworzyłem szeroko oczy i zauważyłem, że nie jestem u siebie w pokoju, obok mnie leży szatynka, a cholerny budzik przestał dzwonić. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że zostałem u Rebeccy na noc. Dziewczyna zrzuciła z siebie koc, a koszulka podwinęła jej się tak, że ledwo zakrywała piersi. Pewnie gapiłbym się na nią jeszcze dobre minuty, ale cholerny telefon znowu zaczął dzwonić. Wstałem delikatnie z łóżka, żeby nie obudzić dziewczyny i poszedł szukać telefonu. Leżał sobie jak gdyby nigdy nic na stole w kuchni. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem, że na wyświetlaczu widnieje napis: " Tata". Oho... teraz to będzie się darł, pomyślałem, po czym przesunąłem palcem po ekranie, żeby odebrać.

- Synu, do cholery jasnej! Rozumiem, że jesteś dorosły, ale mógłbyś chociaż napisać staruszkowi, że nie wracasz na noc, a już na pewno mógłbyś odbierać ten cholerny telefon! - wydarł się tata do telefonu.

- Eee.. przepraszam wyleciało mi to z głowy... Musiałem.. eee.. zostać u kolegi, bo miał załamanie nerwowe po zerwaniu z dziewczyną - zacząłem się tłumaczyć.

W sumie to nie lubię kłamać, ale gdybym powiedział prawdę, ta rozmowa nie skończyłaby się szybko i musiałbym się mocno tłumaczyć, że nie przeleciałem tej dziewczyny, i że ojciec nie zostanie dziadkiem.

- Przyjdę na obiad. Pa tato. - powiedziałem i czym prędzej się rozłączyłem.

Po cichu wszedłem do pokoju dziewczyny, która o dziwo nadal smacznie spała. Leżała teraz na boku. Już z odległości 2 metrów widać było, że jest cała w siniakach. Podszedłem bliżej i postanowiłem się trochę jej poprzyglądać. Tak wiem zajeżdża trochę pedofilem czy czymś takim, ale to chyba jedyna okazja, żeby się na nią bezkarnie pogapić. Usiadłem na krześle obok łóżka i spojrzałem na dziewczynę. Włosy opadały jej na twarz i z trudem powstrzymałem się, żeby ich nie odgarnąć. Miała dwa wielkie siniaki na biodrze i dziwne zadrapania na żebrach. Patrząc się na nią w moich oczach pojawiły się łzy. Było mi jej tak strasznie szkoda. Miałem ochotę zabić każdego kto przyczynił się do nieszczęścia i bólu tej dziewczyny.

- Dlaczego płaczesz?

Pogrążyłem się we własnych myślach tak mocno, że nie zauważyłem, że Rebecca już nie śpi tylko spod przymrużonych powiek przygląda mi się z takim samym zaciekawieniem jak ja jej jakieś 5 minut wcześniej.

- Wcale, że nie płaczę . - powiedziałem wycierając wierzchem dłoni kropelkę, która pojawiła się pod moim prawym okiem.

Szatynka wstała z łóżka i spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

- Co jest? - zapytałem.

- A gdzie śniadanie do łóżka? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i roześmiała się.

- Myślałem, że to ty robisz śniadanie... - ja także się śmiałem.

10 minut później siedzieliśmy w kuchnii jedząc zrobione przez dziewczynę omlety. Były pyszne. Muszę stwierdzić, że ma dziewczyna do tego talent. Spojrzałem na zegarek i wytrzeszczyłem oczy. Była już 13.20. Nic dziwnego, że tata się martwił skoro dzwonił do mnie o 12 a ja nie odbierałem.

- Iść z Tobą do szpitala? - zapytałem szatynkę, gdy zmywała naczynia po śniadaniu.

- Niee... dam sobię radę.

- To w takim razie będę już leciał. Wpadnę do Ciebie później jak chcesz, czy coś... - powiedziałem niepewnie patrząc się na dziewczynę.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz