Rozdział 16

7.1K 358 8
                                    

Opadłem ciężko na oparcie łóżka. Dosłownie minutę temu skończyło się przesłuchanie detektywów Jefferson&Evans. Spędziłem pół dnia na opowiadaniu całej historii związanej z Brunem i Becky. Nie chcieli dać mi spokoju i musiałem im opowiedzieć wszystko. Dosłownie wszystko. Nawet wątek miłości Carmen i mojego taty. Po spotkaniu z tymi dwoma jełopami czułem się wypompowany z mocy. O ile 4 godziny wcześniej miałem ochotę wstać z łóżka i wyjść na dwór, teraz chciało mi się tylko spać. Nawet nie zauważyłem, że było już grubo po 19. Cały dzień przeleżałem w łóżku. Co najgorsze lekarz powiedział, że mam spędzić w domu cały tydzień, żeby odzyskać siły. Z jednej strony to byłem tym zachwycony, jednak z drugiej strasznie mnie to dołowało. Stracę bowiem sposobność do spotkania dzień w dzień z Rebeccą. Wziąłem głęboki oddech i poczułem ból w klatce piersiowej. No tak, co się dziwić skoro boli mnie całe ciało. Jeszcze mu oddam, pomyślałem i sięgnąłem po laptopa leżącego na szafce obok łóżka. Postanowiłem obejrzeć jakiś film. Usadowiłem się wygodniej i położyłem urządzenie na kolanach. Postawiłem na stare dobre film noir. Nie wiem czy z powodu zmęczenia, czy po prostu nudów poczułem, że coraz bardziej ogarnia mnie senność. Nagle usłyszałem skrzypnięcie otwieranych drzwi. Otworzyłem oczy i spojrzałem w tamtym kierunku.

- Cześć. Znowu. - powiedziała szatynka, która właśnie zamykała za sobą drzwi.

- Hej. - odpowiedziałem śledząc każdy jej ruch.

- Jak się czujesz? - zapytała siadając obok mnie na łóżku.

Natychmiast odsunąłem się trochę, żeby zrobić jej więcej miejsca. Dziewczyna wykorzystała to i usadowiła się obok mnie tak, że stykaliśmy się ramionami.

- Lepiej. - powiedziałem ziewając.

- Chyba ktoś tu jest śpiący. - powiedziała uśmiechając się. - Pewnie nie byłoby to dziwne, gdyby nie to, że przespałeś pół dnia.

- Oj taaaam. - kolejne ziewnięcie.

Szatynka zachichotała cicho. Muszę przyznać, że wydawała z siebie urocze dźwięki.

- To możesz pójdziesz spać? - zapytała patrząc na mnie dziwnie.

- Nie! - powiedziałem stanowczo.

Nie chciałem, żeby już sobie poszła, więc przezwyciężałem chęć zaśnięcia tu i teraz. Muszę przyznać, że z trudem mi się to udawało. Powieki coraz bardziej mi ciążyły.

- A jak tam badania? - zapytałem, żeby nie musieć nic więcej mówić, bo wiedziałem, że Becky teraz się rozgada.

Zawsze jeśli chodziło o jej mamę lubiła gadać, tym razem też tak było.

- Bardzo dobrze. Twój tata z nami był i może Ci powiedzieć jak lekarz był zaskoczony tak nagłą poprawą wyników mamy. Zapisał jej nowe leki, tym razem takie na które będzie ją stać. I nie muszę się bać, że coś jej się stanie, bo choroba prawie całkowicie przestała funkcjonować. Rozumiesz to Jer?! Ona będzie zdrowa! - widać było po niej, że rozpiera ją energia. - A wiesz co jest jeszcze lepsze?

Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach. Pokręciłem przecząco głową, bo nie miałem pojęcia o co jej może chodzić.

- Nie potrzebne nam będą pieniądze Andersona.

Dziewczyna, aż podskakiwała z radości. Jednak ja nie podzielałem jej entuzjazmu. Szatynka to zauważyła, bo po chwili zastygła w bezruchu, a z jej oczu zniknęły iskierki.

- Nie cieszysz się? - wyszeptała.

- Cieszę się, ale... - nie wiedziałem jak powiedzieć tej kruchej istotce jakie mam obawy. - Cieszę, ale... Becky... ale... Anderson przecież nie da Ci spokoju.

Spojrzałem głęboko w oczy dziewczyny. Najpierw zauważyłem zaskoczenie, a później bezbrzeżny gniew.

- W dupie mam czy da mi spokój czy nie! - krzyknęła. - Mama będzie zdrowa, a tylko to się dla mnie liczy. Teraz już nie będzie mógł mnie szantażować, że przestanie płacić za lekarstwa mamy. Wypierdolę go ze swojego życia raz na zawsze!

- Wydaje mi się, że to nie będzie takie proste... - wyszeptałem wpatrując się przed siebie.

Dobrze zdążyłem poznać chory umysł Andersona. Wkurwi się jeszcze bardziej, gdy zobaczy, że Rebecca zostawiła go, bo już nie były potrzebne jej jego pieniądze. Nie będzie mścił się tylko na niej, ale również na jej bliskich. I na mnie. Sam nie wiedziałem do jakiej grupy zaliczyć siebie w stosunku do Becky. Nie wiem kim dla niej jestem. Może nikim? Nie. Na pewno jej na mnie zależy, bo przecież inaczej by tu nie siedziała, prawda?

- Jeremy! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - dziewczyna pomachała mi dłonią przed oczami.

Zamrugałem kilka razy i przeniosłem swój wzrok na nią.

- Tak, tak słucham... - wymamrotałem, ale prawdą było to, że nie miałem pojęcia o czym mówiła.

- Tak? To o co Cię pytałam? - spojrzała na mnie wyniośle i skrzyżowała dłonie na piersiach.

O masz, wpadłem. Jęknąłem w duchu.

- Ee.. no dobra nie słuchałem, ale starałem się. Jakie było to pytanie?

- Jeremy! Pytałam się, czy mogę korzystać z twojej łazienki? - powtórzyła pytanie, ale ja znowu chyba nie zrozumiałem.

- Co? Łazienki, ale? Co? - przecież gdyby chciała z niej skorzystać teraz, to by to powiedziała, a ona wyraźnie zapytała się, czy może korzystać, więc wyraziła swoje pytanie na przyszłość.

- Faceci są czasami bardzo niepoczajeni. - westchnęła. - Zapytałam się, czy mogę korzystać z Twojej łazienki, kiedy już się do was wprowadzimy?

- CO?! - krzyknąłem.

Sam zdziwiłem się swoją reakcją, ale to co powiedziała Rebecca było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Wprowadzą się do nas? Dlaczego nic o tym nie wiem?

- Jak to się wprowadzicie? - wydukałem, bo tylko na tyle było mnie stać.

- Nasi rodzice chcą być ze sobą, a Twój tata stwierdził dzisiaj, że okolica w której mieszkamy nie jest bezpieczna, więc chciałby, żebyśmy zamieszkały z Wami. - powiedziała bacznie obserwując moją reakcję.

Dobrze, że było już ciemnawo, bo moja twarz wyglądałaby okropnie. Oczy miałem otwarte do granic możliwości, a szczęka z hukiem opadła o podłogę.

- Więc teraz będziemy rodzeństwem? - zapytałem.

Oby nie! Oby nie!

- No coś Ty. Nasi rodzice nie wezmą ślubu, bo moja mama nie jest rozwódką. Więc odpowiedź brzmi nie. - powiedziała uśmiechając się szeroko.

- Dlaczego mi o tym nie powiedzieli wcześniej?

- Leżałem nieprzytomny, a poza tym decyzja ostateczna zapadła dopiero dzisiaj po odebraniu wyników badań. Twój tata wie wszystko na temat sytuacji z Brunem i boi się o mamę, więc to kolejny powód żebyśmy tu mieszkały.

- Będziesz ze mną spała? - wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

Szatynka spojrzała na mnie zalotnie, po czym uśmiechnęła się seksownie.

- Pokój gościnny jest mój. - powiedziała, a ja poczułem, że z twarzy odpływa mi cała krew.

Mimo, że nie chciałem się przyznać do tego przed sobą, byłem rozczarowany tym, że Becky nie będzie spała ze mną. Jednak fakt, że będę widział ją cały czas podniósł mnie na duchu.

- Przynieść Ci coś do jedzenia? - zapytała wstając z łóżka.

Pokręciłem przecząco głową, mimo że dawno nic nie jadłem. Czułem jednak, że po rewelacjach dzisiejszego dnia nie byłbym w stanie przełknąć niczego.



Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz