Rozdział 38

4.9K 271 4
                                    

Rebecca POV:

Jeremiego zabrali do innego pokoju. Kiedy uchylali drzwi do tamtego pomieszczenia zobaczyłam jak na metalowym krześle siedzi Daniel. Rozmawiał z nim starszy mężczyzna, nie wyglądający na miłego. Przeszedł mnie dreszcz na myśl, że też będę musiała rozmawiać z kimś jego pokroju. Nigdy nie lubiłam policjantów, ani wojskowych. Zawsze kojarzyli mi się z zimnymi, aroganckimi dupkami i z Brunem. Samo wspomnienie chłopaka wywołało u mnie dziwny chłód wewnątrz ciała. Nie wiedziałam, co myśleć o jego śmierci. Cieszyć się? Smucić? Nie wiem.

- Proszę tutaj, panno Jules. - powiedział łagodnie młodszy z mężczyzn, którzy przyjechali po mnie i bruneta.

Posłusznie weszłam do chłodnego pomieszczenia, w którym znajdował się stół i dwa krzesła po przeciwległych jego stronach. Nie było tu okien, a jedyne światło jakim było oświetlone pomieszczenie, było to padające z żarówki zawieszonej nad stołem. Prawie jak z kryminalnego filmu. Przygnębiające. Usiadłam na wskazanym mi krześle. Myślałam, że będzie mnie przesłuchiwał policjant, z którym przyszłam, ale on wyszedł zostawiając mnie samą. Z nerwów zaczęłam strzelać palcami. Nie denerwowałam się ze swojego powodu, bo wiem, że nie mam nic wspólnego z tą sprawą i w głębi serca wiedziałam, że chłopaki też nie mają, ale coś nie dawało mi spokoju. Dlaczego oni ich przesłuchują? W końcu praktycznie w ogóle nie mieli styczności z Brunem. No może nie licząc kilku bójek, które za każdym razem wywoływał Anderson.

- Witam, Rebecco. Jestem Matilda Cross.

Na dźwięk miłego głosu, aż podskoczyłam. Nie spodziewałam się usłyszeć tak przyjemne brzmienie w takim ponurym miejscu.

- Dobry wieczór. - odpowiedziałam grzecznie, lustrując wzrokiem kobietę, która weszła do pomieszczenia.

Była młoda i ładna. Nie była ubrana w mundur. Miała na sobie czarną ołówkową spódnicę i szarą marynarkę, a na nogach wysokie szpilki, których stukot niósł się głośnym echem po pokoju. Kiedy usiadła najpierw uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a następnie bez owijania w bawełnę zaczęła rozmowę:

- Więc Rebecco byłaś dziewczyną Bruna, prawda?

- Tak, ale... - zaczęłam, ale mi przerwała.

- Czy Twój chłopak miał jakichś wrogów? - zapytała przyglądając mi się uważnie.

- Nie wiem. - skłamałam. - Zerwaliśmy pół roku temu. Nie utrzymywałam z nim kontaktu.

Kobieta zmrużyła oczy i zmarszczyła czoło. Najwidoczniej nie powiedziałam jej tego, czego oczekiwała.

- Spotykasz się z Whitem? - wypaliła nagle.

Teraz to ja zmarszczyłam czoło i delikatnie pokiwałam głową.

- Więc miał powód, żeby go zabić. - to nie było pytanie. - Od świadków  wiemy, że Anderson nie był najlepszym chłopakiem.

Milczałam. Zmieniam zdanie. Ta kobieta nie jest miła.

- Co robiłaś wczoraj wieczorem? - zapytała splatając dłonie przed sobą.

- To co wszyscy. - powiedziałam trochę zbyt lekceważąco. - Sprzątałam, robiłam zakupy, pakowałam ostatnie prezenty.

- Czy ktoś może to potwierdzić?

- Moja mama, John, Jeremy... - zaczęłam wymieniać.

- Jeremy? Pan White? - kobieta zamyśliła się. - A cóż takiego on robił wczoraj wieczorem?

- Był ze mną.

Policjantka przejrzała papiery, które dopiero teraz zauważyłam.

- Czy to już wszystko? - zapytałam po dłuższej chwili milczenia.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz