Rozdział 24

6K 333 7
                                    

Rebecca POV:

Obudziłam się w szpitalu. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam śpiącą na fotelu obok łóżka mamę i Johna stojącego obok niej. Trzymał dłoń na ramieniu mamy i wpatrywał się w moje łóżko ze skupieniem na twarzy. Gdy zauważył, że się obudziła widać było, że odetchnął z ulgą, ale się nie odezwał. Pewnie nie chciał budzić mamy. Zamiast tego posłał mi szeroki uśmiech, pełen ojcowskiej miłości. Odwzajemniłam go, ale za chwilę zszedł z mojej twarzy, bo poczułam dziwny ból na policzku.

- Długo tu jestem? - zapytałam szeptem, żeby nie obudzić mojej rodzicielki.

Mężczyzna zdjął dłoń z ramienia Carmen i podszedł bliżej mnie. Usiadł na brzegu łóżka i zaczął mówić.

- Przywieźli Cię tutaj wczoraj. Jeremy powiadomił nas i od razu tu przyjechaliśmy. Twoja mama była bardzo zmartwiona. Nie chciała Cię zostawiać. Ba, nawet nie chciała zasypiać. Jednak zmęczenie ją dopadło. - tutaj spojrzał na moją mamę z miłością w oczach.

- Gdzie jest Jer? - zapytałam, nagle zaniepokojona.

John wzruszył ramionami i znowu skierował swój wzrok na mnie.

- Nie mam pojęcia. Nie mogę się do niego dodzwonić od wczoraj. - powiedział z zafrasowaną miną. - Widziałem go jak odjeżdżał spod szpitala, ale nie zatrzymał się ani na chwilę.

Zaskoczona zmarszczyłam brwi. Myślałam, że będzie drugą osobą, zaraz po mojej mamie, która będzie czuwała przy moim łóżku, aż stąd nie wyjdę. Tak jednak nie było i jakoś dziwnie zrobiło mi się z tego powodu słabo. Chciałam wstać z niewygodnego posłania, jednak uniemożliwił mi to straszny ból żeber. Syknęłam z bólu.

- Nie możesz się podnosić. Przykro mi. - powiedział z wyrazem przeprosin na twarzy.

- Jak to? - zapytałam zdziwiona.

Wiedziałam, dlaczego byłam w szpitalu, ale nie miałam pojęcia co było nie tak z moim ciałem. Pamiętam jak przez mgłę ucieczkę przed Brunem, a później to okropne uczucie bezsilności, kiedy... Nawet nie chcę o tym myśleć. Później nie pamiętam już zbyt wiele. Jakieś urywki wspomnień z karetki. Miły głos pielęgniarki. I płacz mamy. To pamiętam najlepiej.

- Masz złamane żebra. - odparł mężczyzna.

- Coś jeszcze? - zapytałam, gdy zwróciłam uwagę na swoją dłoń.

Jeden z nadgarstków miałam włożony w gips. Dziwne, że zauważyłam to dopiero teraz.

- Złamane sześć żeber i nadgarstek. Wielkie siniaki i krwiaki na całym ciele. Rozcięty łuk brwiowy i ponownie rozwarta rana na policzku. - John tłumaczył mi zawzięcie wszystkie zalecenia lekarzy, a ja słuchałam ich uważnie.

Było tego tak dużo, że zapomniałam połowy, zanim jeszcze ojciec skończył. Kiedy nasza rozmowa zmieniła temat na kolację u znajomych rodziców, mama ziewnęła ospale i otworzyła oczy. Gdy zauważyła, że się obudziła wstała z miejsca i szybko do mnie podeszła przytulając dość mocno.

- Mamo to boli. - wysapałam, gdy kobieta ścisnęła mi żebra.

- Przepraszam, kochanie. - powiedziała odsuwając się ode mnie i ocierając łzy z policzków. - Tak się cieszę, że w końcu się obudziłaś. Ty i Jeremy napędzacie nam ciągle stracha. Musicie przestać, albo wpędzicie nas do grobu szybciej, niż byśmy tego chcieli.

- Nie przesadzaj. - powiedziałam robiąc głupią minę.

- Twoja mama nie przesadza. - jak zwykle poparł ją John. - W ciągu dwóch tygodni oboje wylądowaliście w szpitalu.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz