Rozdział 37

5.3K 278 24
                                    

- Mogę otworzyć już prezeeeenty? No proooooszę. - błagał Ryan robiąc maślane oczka.

- Nie ma takiej opcji. - odrzekł stanowczo John. - Czekałeś rok, więc kilka godzin Cię nie zbawi.

- Czekanie jest do dupy.

- Wyrażaj się! - rzucił ostro ojciec, a ja z Becky parsknęliśmy śmiechem.

Właśnie dzisiaj były Święta Bożego Narodzenia. Od rana wszyscy kręcili się po kuchni i pomagali jak tylko mogli, żeby Carmen nie musiała się przemęczać. Była dopiero w 10 tygodniu ciąży, ale wszyscy obchodzili się z nią jak z jajkiem, a zwłaszcza mój tata, który dzwonił do niej z pracy co godzinę, żeby zapytać się, czy wszystko jest w porządku. Trochę mnie to śmieszyło, ale pewnie na jego miejscu zachowywałbym się tak samo.  Do kolacji pozostały 3 godziny. Ryan szalał ze zniecierpliwienia. Od rana łaził wokół choinki i próbował zgadnąć, co dostał.

- Chodź pomożesz mi dekorować babeczki. - powiedziała Becky uśmiechając się szeroko do chłopca, który z ochotą zabrał się za pomaganie.

Wszystko było prawie gotowe. Tata z Carmen zastawiali stół, a ja szczerze mówiąc nie miałem co robić. Trochę pokręciłem się po kuchni, podżerając babeczki robione przez tamtą dwójkę, po czym poszedłem na górę, żeby trochę ogarnąć u siebie. Wiem święta to nie czas na sprzątanie, ale serio nie miałem kiedy tego zrobić. Pościeliłem łóżko, pozbierałem brudne ubrania z podłogi i poskładałem te czyste. Nagle usłyszałem pierwsze dźwięki "Immortals". Podniosłem telefon z łóżka i przejechałem palcem po ekranie, odbierając tym samym połączenie od Daniela.

- Co tam? - rzuciłem wesoło.

- Powiedz mi, że to nie Ty. - powiedział zdławionym głosem.

Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi, ale po tonie jego głosu wyczuwałem, że jest strasznie... rozgniewany, przestraszony? Sam nie wiem dokładnie.

- O czym Ty mówisz? - zapytałem, chcąc aby wszystko mi wytłumaczył.

- Błagam Cię, powiedz, że to nie byłeś Ty! - jego ton stał się trochę płaczliwy.

- Daniel, kurwa! O co chodzi?! - nie wytrzymałem.

- Włącz "Wiadomości". - powiedział głucho.

- Nie ogarniam Cię. - powiedziałem, ale mimo wszystko zszedłem na dół i włączyłem telewizor.

Chwilę przeskakiwałem po kanałach szukając tego, o którym mówił blondyn. Nadal trzymałem przy uchu telefon, w którym słyszałem głośny oddech przyjaciela. Nie odzywał się, najwidoczniej czekając, aż sam domyślę się, o co mu chodzi. Kiedy w końcu znalazłem odpowiedni kanał zatkało mnie.

- Wiadomość z ostatniej chwili. Dzisiaj z jeziora Pontchartrain wyciągnięto zwłoki 20-letniego Brunona A. Policja wszczęła śledztwo w tej sprawie. Wykluczone zostało samobójstwo oraz przypadek losowy. Na ciele mężczyzny znaleziono rany kłute oraz siniaki wskazujące na morderstwo. Więcej faktów wkrótce. Dla "Wiadomości" mówiła....

- O kurwa. - wydusiłem z siebie, kiedy mój mózg przetrawił informację.

- No właśnie. - odezwał się Daniel. - Jer, proszę Cię, powiedz, że nie masz z tym nic wspólnego.

- Nie mam. - powiedziałem otępiały.

Przełknąłem głośno ślinę, a wolną dłonią przetarłem sobie oczy.

- Jaka jest szansa, że to on? A nie jakiś inny Bruno A. - zapytałem ciągle nie mogąc uwierzyć w całą tą sytuację.

- Jestem pewny na 120%.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz