Rozdział 34

5.1K 257 5
                                    

Rebecca's POV:

Od kilku minut stałam za ścianą kuchni przysłuchując się rozmowie Jeremiego z Loreen. Nigdy nie spodziewałabym się, że ta kobieta jest jego matką. Szczerze mówiąc myślałam, że ona nie żyje, a Jer nie mówi o niej, bo nadal boli go jej strata. Prawda jednak okazała się dużo bardziej bolesna. Sama nie wiem, czy gorzej zniosłabym śmierć ukochanej mamy, czy porzucenie przez nią z jakiegoś powodu. No właśnie, ale z jakiego? I jaki cel miała w tym, że wróciła po tylu latach do rodziny? Z trudem wychwytywałam sens słów wypowiadanych cicho przez bruneta i jego matkę, aż nagle do moich uszu doleciało ostro wykrzyczane zdanie:

- Jesteś potworem, wiesz? - zapytał chłopak, a ja aż podskoczyłam słysząc ton jego głosu. - Nie zasługujesz na to, żeby być matką! Przez Ciebie ona nie żyje!

O czym on mówi?! Otworzyłam szeroko oczy z przerażenia i dopiero teraz dotarł do mnie sens wcześniejszej wypowiedzi jego mamy. Mówiła o jakiejś Carolyn... Tylko kim, do cholery, była ta dziewczyna?! I dlaczego Jer oskarża Loreen o jej śmierć? Na miękkich nogach wyszłam z ukrycia i opierając się o framugę drzwi, żeby nie upaść, zapytałam ledwo opanowując drżenie głosu.

- Kim jest Carolyn?

Kątem oka zauważyłam, że kobieta spojrzała na mnie z dziwnym błyskiem w oku, wyrażającym... no właśnie, co on miał właściwie znaczyć? Nie zastanawiałam się nad tym długo, ponieważ całe moje skupienie objęło osobę wysokiego bruneta, stojącego niecałe dwa metry ode mnie. Z lekkim opóźnieniem spojrzał w moją stronę, a to co zobaczyłam na jego twarzy sprawiło, że musiałam mocniej przytrzymać się ściany, inaczej na pewno nogi ugięłyby się pod ciężarem mojego ciała.
Oczy bruneta były zupełnie puste. Nie wyrażały żadnych emocji. Tak samo jak twarz. Patrzył na mnie, jakby nie widział mojej osoby, a jedynie wpatrywał się w jeden, nic nie znaczący punkt.

- Odpowiedz mi. - zażądałam drżącym głosem. - Kim ona była, Jer?

Niestety nie uzyskałam odpowiedzi na zadane pytanie. Zamiast tego usłyszałam dziwnie w tym wypadku irytujący głos szatynki siedzącej przy stole.

- Więc jest Twoją dziewczyną, a masz przed nią tajemnice? Myślałam, że inaczej Cię wychowałam synku. - powiedziała z nutą wyższości w głosie, cały czas patrząc się na swoje dziecko. - Pewnie bałeś się, że Cię zostawi, bo nie potrafisz sobie z tym poradzić. Albo nie kochasz jej na tyle mocno, żeby zwierzać się jej ze swojej przeszłości. Jest tyle odpowiedzi, synku.

Stałam jak zamurowana. Z mojej twarzy odpłynęła cała krew. Czy to prawda? Czy on naprawdę mi nie ufał? Czy moje przypuszczenia, że brunet nie mówi mi o swoim życiu, podczas gdy on wie o mnie wszystko były słuszne? Ciekawe czy jego ojciec powiedział o wszystkim mojej mamie? Pewnie nie. Pewnie był takim samym dupkiem jak jego syn. Moje rozmyślanie przerwał głos, mający taką siłę, że mógłby ciąć wszystko niczym żyletka.

- Zamknij się! Nic o mnie nie wiesz! - ryknął na swoją matkę, podchodząc do niej bliżej. - I nie nazywaj mnie swoim synkiem, bo nim nie jestem! Rozumiesz?! Nie masz prawa tak na mnie mówić! Nie po tym wszystkim, co zrobiłaś! Nie po tym, co przez Ciebie przeszliśmy!

W następnej sekundzie zrobił coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewała. Uniósł dłoń i uderzył Loreen, z tzw. "liścia". Kobieta jęknęła i złapała się za czerwony policzek, patrząc jednocześnie  z dziką furią w oczach na bruneta.

- Jeremy! - krzyknęłam, ale widząc krótkie spojrzenie lodowatych oczu, które rzucił w moją stronę dosłownie na sekundę, zamilkłam.

- Wyjdź stąd, Rebecco. - powiedział zimno.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz