Rozdział 9

8K 383 18
                                    

Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie przez dobrą godzinę. Przez ten czas nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, ale ta cisza nie była krępująca. Dziewczyna przestała płakać, jej serce wybijało równy rytm, a moje dostosowywało swoje tempo do jej.

- Dziękuję. - usłyszałem cichutki głos szatynki.

Spojrzałem w dół i zauważyłem, że przygląda mi się badawczo. Nawet z rozmazanym makijażem była cudowna. Uśmiechnąłem się do niej promiennie, a ona odwzajemniła mój gest. Nagle usłyszałem melodię dobiegającą z pokoju dziewczyny. Niechętnie podniosła się z moich kolan i wyszła z salonu. Po chwili wróciła cała w skowronkach. Wstałem i spojrzałem na nią pytająca, gdy ta rzuciła się i zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku.

- Za co to? - zapytałem rozbawiony.

Dawno nie widziałem, żeby tak bardzo się cieszyła i uśmiechała tak beztrosko i promiennie jak teraz.

- Mama wychodzi ze szpitala! Musimy po nią jechać. - powiedziała i szybko wyszła na korytarz.

Poszedłem za nią i zauważyłem, że przez tą sekundę zdążyła założyć brązowe botki na płaskim obcasie i czarną skórzaną kurtkę.

- Wow. Jesteś bardzo szybka. - powiedziałem z wyraźnym podziwem w głosie.

Szatynka uśmiechnęła się tylko i wyszła z mieszkania, a ja podążyłem za nią. Gdy wyszła przed blok stanęła jak wryta. No tak, nie powiedziałem jej, że dostałem motocykl i, że nie przyjechałem dzisiaj samochodem. Wyprzedziłem ją, podniosłem kask i uśmiechnąłem się zachęcająco.

- I jak Ty chcesz przywieźć na tym moją mamę, geniuszu? - zapytała podnosząc lewą brew do góry i uśmiechając się kpiąco.

Kurde, tego nie przemyślałem. Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, aż w końcu z triumfalnym uśmiechem powiedziałem:

- Pojedziemy po auto do mnie, a potem po twoją mamę.

Dziewczyna wzruszyła ramionami i podeszła do mnie, żebym mógł założyć jej kask. Specjalnie ociągałem się z tym, żeby móc dłużej dotykać jej aksamitnej szyi. Dziewczyna cały czas stała nieruchomo, uważnie obserwując moją twarz tymi swoimi pięknymi oczami. Gdy uporałem się z zapięciem kasku wsiadłem na pojazd i czekałem, aż Rebecca zrobi to samo. Dziewczyna zgrabnie wskoczyła na siedzenie za mną i złapała się rękoma z tyłu. Wywróciłem oczami na jej brak zainteresowania przytuleniem się do mnie i już wiedziałem co zrobić, żeby to zmienić. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i z piskiem opon ruszyłem przez siebie, co spowodowało, że szatynka się przestraszyła i momentalnie zmieniła położenie swoich rąk, które wylądowały na mojej talii. Uśmiechnąłem się pod nosem i jeszcze bardziej przyspieszyłem, co zaowocowało jeszcze mocniejszym uściskiem. Chwilę później byliśmy już pod moim domem. Odwróciłem głowę, żeby spojrzeć na dziewczynę i nie mogłem się nie zaśmiać. Siedziała tam cała skulona i mega wystraszona. Miała zamknięte oczy, ale gdy usłyszała mój śmiech gwałtownie je otworzyła.

- Z czego się śmiejesz, głupku? - wybełkotała i pewnie miało to brzmieć groźnie, ale z jej wystraszonymi oczami zabrzmiało wręcz przeciwnie.

Roześmiałem się jeszcze mocniej, aż zaczął boleć mnie brzuch. Dziewczyna zrobiła groźna minę i uderzyła mnie pięścią w ramię. Tak jak przypuszczałem taki chuderlak nie ma za grosz siły, więc prawie nie poczułem, że mnie uderzyła. Zła zeszła z motocykla i stanęła do mnie tyłem. Powstrzymałem w końcu śmiech i z poważną miną wjechałem do garażu, zostawiając dziewczynę w kasku na podjeździe. Zaparkowałem i wszedłem do domu po kluczyki. W wejściu do kuchni dopadli mnie domownicy.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz