Gdy tylko zobaczyłem, że Rebecca dosłownie spływa na betonowy podjazd zerwałem się na równe nogi i w kilku krokach znalazłem się obok niej.
- Becky?
Zero reakcji. Dopiero teraz zauważyłem krwawą pręgę na policzku dziewczyny ciągnącą się od zewnętrznego kącika oka, niemal do kącika ust. Mimo, że było zimno dziewczyna miała na sobie jedynie bluzkę z krótkim rękawem. Na jej ramieniu również zauważyłem zaschniętą ranę.
- Boże... - wydusiłem z siebie i wziąłem szatynkę na ręce.
Była strasznie przemarznięta, ale o dziwo na jej twarzy malowała się jakby ulga, a może nawet swego rodzaju błogość. Nie wyglądała na osobę, która kilkanaście minut wcześniej została bestialsko potraktowana przez... No właśnie. Nie mam pojęcia kto jej to zrobił. No jak to kto? Anderson. Ale nie byłem pewny, czy to na pewno jego sprawka. Wszedłem do domu z dziewczyną na rękach i delikatnie ułożyłem ją na kanapie w salonie. Cieszyłem się, że chwilę wcześniej nasi rodzice wyszli z Ryanem do kina. Dałbym wszystko, żeby oszczędzić Carmen widoku swojej jedynej córki w takim stanie. Przykryłem Becky kocem, po czym sprawdziłem jej czynności życiowe. Oddychała. Wykorzystałem chwilę i przyniosłem z kuchni apteczkę. Opatrzyłem trochę nieudolnie jej rany i założyłem jej opatrunki. Kiedy skończyłem szatynka nadal była nieprzytomna. Jej upadek wyglądał na poważny, jednak na jej ciele nie było żadnych oznak, które wskazywałyby na jakieś szczególne obrażenia. Dotknąłem jej dłoni. Była przeraźliwie blada i zimna. Nie wiedziałem jak ją rozgrzać, a jedyny sposób jaki przyszedł mi do głowy wydawał się głupi. Po chwili jednak stwierdziłem, że lepsze to niż nic. Ściągnąłem z siebie bluzę, podniosłem koc do góry i ułożyłem się na kanapie obok dziewczyny przytulając ją do siebie. Starałem się rozgrzać jej dłonie swoimi dłońmi. Masowałem jej zziębnięte ramiona okrężnymi ruchami, żeby jakoś polepszyć jej ukrwienie i rozgrzać ciało.
- Rebecca proszę Cię. Nie rób mi tego... Obudź się. - wyszeptałem do jej ucha i złożyłem pocałunek na skroni.
Nie wierzę w romantyczne bajki i pocałunki księcia, ale o dziwo tym razem tak się stało. Chwilę po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów dziewczyna poruszyła się niespokojnie w moich ramionach.
- Jer?
- Jestem przy Tobie.
- Wszystko mnie boli. - powiedziała otwierając lekko oczy.
- Cii... już nic nie mów. Musisz odpocząć. - uciszyłem ją pocałunkiem.
- To był on, Jeremy. - wyszeptała kładąc głowę na moim ramieniu.
- Wiem, kochanie. Nie przejmuj się nim. - powiedziałem spokojnie, ale w moim umyśle rozgrywała się najgorsza z możliwych walk.
Z jednej strony miałem ochotę w tej chwili wstać i odszukać tego skurwiela, żeby go zabić. Z drugiej jednak nie chciałem zostawiać Becky ani na sekundę. Bałem się, że jeżeli ją zostawię coś jej się stanie. Z drugiej strony nie miałem pewności, czy ze mną też jest bezpieczna. Nie byłem pewien, czy dałbym radę ją ochronić nie robiąc przy tym nic głupiego.
- Jeremy... nie chcę, żeby mama zobaczyła mnie w tym stanie.
Bez słowa wyplątałem się z koca i wstałem z kanapy, a następnie bez wysiłku podniosłem dziewczynę do góry i ruszyłem w kierunki schodów. Zaniosłem ją do mojego pokoju i ułożyłem wygodnie na łóżku.
- Przyniosę Ci coś przeciwbólowego.
Szybkim krokiem zbiegłem na dół i sięgnąłem ponownie do apteczki, tym razem w poszukiwaniu jakiś tabletek. Kiedy je znalazłem wziąłem z kuchni butelkę wody i wróciłem do Rebeccy.
CZYTASZ
Save Me Now
RomanceCzasem tak jest, że osoba poznana przypadkiem staje się dla nas najważniejszym elementem życia. Ale co zrobić, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo? Lub co ważniejsze, czy ta druga osoba chce zostać uratowana? Jeremy White jest spokojnym nastolatkiem, k...