- Mama?!
Mój własny głos odbijał się echem po pomieszczeniu i w mojej głowie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Osoba, którą najmniej spodziewałem się zobaczyć siedzi właśnie w moim domu. Osoba, której szczerze mówiąc myślałem, że nie zobaczę nigdy w życiu. Osoba, która zostawiła swojego męża i dwójkę dzieci. Osoba, która dla mnie była martwa.
- Synku. - powiedziała łagodnie, wstając z krzesła.
Wyglądała tak jak dawniej. Brązowe loki sięgające do łopatek, ciemne oczy, wydatne usta i kobiece kształty. Ktoś kto jej nie zna mógłby uznać ją za chodzący ideał. Jej twarz wyrażała nieskończoną dobroć i miłość do wszystkich i wszystkiego. Ale to tylko pozory. Kobieta, która była moją matką była zimna, cyniczna i nie miała w sobie za grosz miłości. Może to przez wydarzenia, które sprawił nam los, a może taka była od zawsze, a my tego nie dostrzegaliśmy. Tego nie wiem.
- Czego chcesz?! - warknąłem odzyskując zimną krew.
Starałem się sprawiać wrażenie silnego, ale tak naprawdę cały drżałem z emocji. Nie potrafiłem opanować drżenia rąk i łez, które napływały mi do oczu. Nie mogąc wytrzymać spojrzenia brązowych oczu matki, przeniosłem swój wzrok na Becky. Dziewczyna siedziała z szeroko otwartymi oczami i ustami. Gapiła się to na mnie, to na moją matkę. Była w kompletnym szoku.
- Chciałam pogadać. - odpowiedziała prostując plecy. - Z Tobą, twoim bratem i Johnem.
- Nie będziesz z nikim rozmawiała. - wyrzuciłem z siebie, patrząc hardo w jej zakłamane oczy.
- Pozwól, że sama o tym zadecyduję. - syknęła, na chwilę pokazując na swojej twarzy chamstwo i wyrafinowanie. - Jestem Twoją matką i nie będziesz rozkazywał mi z kim będę rozmawiała, a z kim nie.
- Może tak, ale mogę zdecydować, czy będziesz przebywała w tym domu, czy nie. - powiedziałem robiąc krok w jej stronę. - A tego sobie nie życzę ja, ani cała reszta domowników.
Złapałem Loreen za ramię i pociągnąłem w stronę wyjścia z domu. Kobieta wydała z siebie zduszony okrzyk bólu, który spowodował mój wcale niedelikatny uścisk.
- Jer, nie możesz tak robić! - usłyszałem za sobą głos Rebeccy.
Stanąłem jak wryty i z niekontrolowaną furią w oczach odwróciłem się w jej stronę, cały czas trzymając matkę za ramię. Próby wydostania się z moich rąk zdały się na nic. Spojrzałem z pytającym wyrazem twarzy na Becky. Dziewczyna wstała z krzesła i wolnym krokiem podeszła do nas. Dzieliło nas jakieś 1,5 metra. Widać było, że waha się z odpowiedzią, ale po chwili zdecydowała się powiedzieć cichym głosem:
- Nie możesz jej tak wyrzucić, Jeremy. Przecież to twoja mama. Wiem, że Was zostawiła, ale przecież wróciła, prawda?
Patrzyłem na nią jak na kompletną idiotkę. Czy ona postradała zmysły?!
- Czy Ty siebie słyszysz?! - warknąłem,a dziewczyna aż się wzdrygnęła. - Gówno mnie obchodzi, że wróciła! Dla mnie ona nie istnieje, rozumiesz? Zostawiła nas, a teraz wraca jak gdyby nigdy nic i oczekuje, że wszyscy zaczną wokół niej skakać.
- Jeremy, to nie... - zaczęła Loreen, ale uciszyłem ją machnięciem ręki.
- Nie mam zamiaru tego słuchać. - powiedziałem ostro do niej, po czym zwróciłem się do szatynki. - Nie wiem, co Ci nagadała, ale na pewno kłamała, albo nie była do końca szczera.
Rebecca popatrzyła ostrożnie na moją matkę, a dopiero później na mnie. Na jej twarzy widać było rozdarcie. Myślałem, że coś powie, ale ona uparcie milczała. Westchnąłem zirytowany i ponownie zacząłem ciągnąć matkę do drzwi wyjściowych.
CZYTASZ
Save Me Now
RomanceCzasem tak jest, że osoba poznana przypadkiem staje się dla nas najważniejszym elementem życia. Ale co zrobić, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo? Lub co ważniejsze, czy ta druga osoba chce zostać uratowana? Jeremy White jest spokojnym nastolatkiem, k...