Rozdział 33

5.1K 288 8
                                    

- Mama?!

Mój własny głos odbijał się echem po pomieszczeniu i w mojej głowie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Osoba, którą najmniej spodziewałem się zobaczyć siedzi właśnie w moim domu. Osoba, której szczerze mówiąc myślałem, że nie zobaczę nigdy w życiu. Osoba, która zostawiła swojego męża i dwójkę dzieci. Osoba, która dla mnie była martwa.

- Synku. - powiedziała łagodnie, wstając z krzesła.

Wyglądała tak jak dawniej. Brązowe loki sięgające do łopatek, ciemne oczy, wydatne usta i kobiece kształty. Ktoś kto jej nie zna mógłby uznać ją za chodzący ideał. Jej twarz wyrażała nieskończoną dobroć i miłość do wszystkich i wszystkiego. Ale to tylko pozory. Kobieta, która była moją matką była zimna, cyniczna i nie miała w sobie za grosz miłości. Może to przez wydarzenia, które sprawił nam los, a może taka była od zawsze, a my tego nie dostrzegaliśmy. Tego nie wiem.

- Czego chcesz?! - warknąłem odzyskując zimną krew.

Starałem się sprawiać wrażenie silnego, ale tak naprawdę cały drżałem z emocji. Nie potrafiłem opanować drżenia rąk i łez, które napływały mi do oczu. Nie mogąc wytrzymać spojrzenia brązowych oczu matki, przeniosłem swój wzrok na Becky. Dziewczyna siedziała z szeroko otwartymi oczami i ustami. Gapiła się to na mnie, to na moją matkę. Była w kompletnym szoku.

- Chciałam pogadać. - odpowiedziała prostując plecy. - Z Tobą, twoim bratem i Johnem.

- Nie będziesz z nikim rozmawiała. - wyrzuciłem z siebie, patrząc hardo w jej zakłamane oczy.

- Pozwól, że sama o tym zadecyduję. - syknęła, na chwilę pokazując na swojej twarzy chamstwo i wyrafinowanie. - Jestem Twoją matką i nie będziesz rozkazywał mi z kim będę rozmawiała, a z kim nie.

- Może tak, ale mogę zdecydować, czy będziesz przebywała w tym domu, czy nie. - powiedziałem robiąc krok w jej stronę. - A tego sobie nie życzę ja, ani cała reszta domowników.

Złapałem Loreen za ramię i pociągnąłem w stronę wyjścia z domu. Kobieta wydała z siebie zduszony okrzyk bólu, który spowodował mój wcale niedelikatny uścisk.

- Jer, nie możesz tak robić! - usłyszałem za sobą głos Rebeccy.

Stanąłem jak wryty i z niekontrolowaną furią w oczach odwróciłem się w jej stronę, cały czas trzymając matkę za ramię. Próby wydostania się z moich rąk zdały się na nic. Spojrzałem z pytającym wyrazem twarzy na Becky. Dziewczyna wstała z krzesła i wolnym krokiem podeszła do nas. Dzieliło nas jakieś 1,5 metra. Widać było, że waha się z odpowiedzią, ale po chwili zdecydowała się powiedzieć cichym głosem:

- Nie możesz jej tak wyrzucić, Jeremy. Przecież to twoja mama. Wiem, że Was zostawiła, ale przecież wróciła, prawda?

Patrzyłem na nią jak na kompletną idiotkę. Czy ona postradała zmysły?!

- Czy Ty siebie słyszysz?! - warknąłem,a dziewczyna aż się wzdrygnęła. - Gówno mnie obchodzi, że wróciła! Dla mnie ona nie istnieje, rozumiesz? Zostawiła nas, a teraz wraca jak gdyby nigdy nic i oczekuje, że wszyscy zaczną wokół niej skakać.

- Jeremy, to nie... - zaczęła Loreen, ale uciszyłem ją machnięciem ręki.

- Nie mam zamiaru tego słuchać. - powiedziałem ostro do niej, po czym zwróciłem się do szatynki. - Nie wiem, co Ci nagadała, ale na pewno kłamała, albo nie była do końca szczera.

Rebecca popatrzyła ostrożnie na moją matkę, a dopiero później na mnie. Na jej twarzy widać było rozdarcie. Myślałem, że coś powie, ale ona uparcie milczała. Westchnąłem zirytowany i ponownie zacząłem ciągnąć matkę do drzwi wyjściowych.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz