- Nieźle Ci poszło, White. - powiedział trener, kiedy wychodziliśmy z szatni.
Wymamrotałem coś pod nosem w ramach podziękowania, ale nie skupiałem się na nim zbyt mocno. Bardziej martwiło mnie to, że Becky nie odpisywała mi na wiadomości, które napisałem do niej w przerwach między poszczególnymi częściami treningu.
- Do jutra. - powiedział Daniel i poklepał mnie po plecach.
- Tak, tak. - rzuciłem i dalej wlepiałem wzrok w komórkę.
Wybrałem jej numer i zadzwoniłem. Kurwa. Znowu wkurwiający głos jakieś baby, który mówi, ze wybrany abonent jest poza zasięgiem sieci lub ma wyłączony telefon. Nie wiem czemu miałem złe przeczucia. Czym prędzej wyciągnąłem z plecaka kluczyki i wsiadłem na motocykl. Silnik zawarczał i już sekundę później mknąłem ulicami miasta w stronę naszego domu. Wjechałem do garażu i wszedłem przez kotłownię do środka.
- Becky, wróciłem! - krzyknąłem licząc na jakąś odpowiedź.
Cisza. Zaniepokojony sprawdziłem w kuchni i salonie, czy czasami nie robi sobie ze mnie jaj i nie schowała się gdzieś, ale jej tam nie było. Wszedłem więc na górę. Sprawdziłem w jej pokoju, ale tam także było pusto. W całym domu panował mrok, więc musiałem zapalić sobie światło, żeby cokolwiek zauważyć. Ostatnim miejscem, gdzie mogła być był mój pokój. Drzwi były uchylone, więc wszedłem do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. W środku paliła się lampka stojąca na biurku. Na łóżku leżała dziewczyna. Była przykryta kołdrą po same uszy. Jedynym elementem, który wystawał były jej kasztanowe włosy. No tak zasnęła, pomyślałem. A ja głupi bałem się, że coś jej się stało. Podszedłem do niej, żeby dać jej buziaka i wyjść coś zjeść. Odsłoniłem trochę kołdrę, a to co zobaczyłem zmroziło krew w moich żyłach. Rebecca leżała nago w moim łóżku. Pewnie nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że na żebrach miała siniaki. Mało tego, rana na jej policzku była pokryta świeżą krwią. W sumie to połowa jej twarzy była we krwi. Lewy nadgarstek był wygięty w nienaturalny sposób.
- Boże, Becky. - powiedziałem bez tchu.
Dziewczyna nawet się nie poruszyła. Wyglądała na nieprzytomną. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer pogotowia ratunkowego. Nie czekając na ich przyjazd okryłem dziewczynę kocem i sprawdziłem, czy nie ma obrażeń głowy. Całe szczęście poza siniakami i chyba złamanym nadgarstkiem nic jej nie było. Kilka minut później przybyła karetka.
- Co się stało? - zapytała mnie kobieta, gdy dwóch lekarzy wkładało Rebeccę na nosze.
- Nie wiem. - odpowiedziałem załamany. - Wróciłem do domu i znalazłem ją w łóżku w takim stanie. Proszę mi powiedzieć, czy nic jej nie będzie?
- Tego nie wiem. Musimy zabrać ją do szpitala, tam wszystko się okaże. - powiedziała lekarka i odwróciła się w stronę drzwi.
Bez namysłu ruszyłem za nią. Zdziwiona odwróciła się do mnie i uniosła brew.
- No co? - zapytałem już wkurzony. - Jadę z Wami.
- Jest pan z rodziny? - zapytała z powątpiewaniem.
- Jestem jej bratem.
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Westchnęła głośno i powiedziała:
- Rebecca Jules nie ma rodzeństwa. Była u nas kilkukrotnie, a poza tym na naszym oddziale leczyła się jej matka. Podziwiam twoją determinację, ale przykro mi nie możesz jechać z nami. - odwróciła się do mnie tyłem, ale po chwili znów na mnie spojrzała. - Jeśli masz czym to jedź do szpitala. Tam się spotkamy.
CZYTASZ
Save Me Now
RomanceCzasem tak jest, że osoba poznana przypadkiem staje się dla nas najważniejszym elementem życia. Ale co zrobić, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo? Lub co ważniejsze, czy ta druga osoba chce zostać uratowana? Jeremy White jest spokojnym nastolatkiem, k...