Rozdział 23

5.9K 296 6
                                    

- Nieźle Ci poszło, White. - powiedział trener, kiedy wychodziliśmy z szatni.

Wymamrotałem coś pod nosem w ramach podziękowania, ale nie skupiałem się na nim zbyt mocno. Bardziej martwiło mnie to, że Becky nie odpisywała mi na wiadomości, które napisałem do niej w przerwach między poszczególnymi częściami treningu.

- Do jutra. - powiedział Daniel i poklepał mnie po plecach.

- Tak, tak. - rzuciłem i dalej wlepiałem wzrok w komórkę.

Wybrałem jej numer i zadzwoniłem. Kurwa. Znowu wkurwiający głos jakieś baby, który mówi, ze wybrany abonent jest poza zasięgiem sieci lub ma wyłączony telefon. Nie wiem czemu miałem złe przeczucia. Czym prędzej wyciągnąłem z plecaka kluczyki i wsiadłem na motocykl. Silnik zawarczał i już sekundę później mknąłem ulicami miasta w stronę naszego domu. Wjechałem do garażu i wszedłem przez kotłownię do środka.

- Becky, wróciłem! - krzyknąłem licząc na jakąś odpowiedź.

Cisza. Zaniepokojony sprawdziłem w kuchni i salonie, czy czasami nie robi sobie ze mnie jaj i nie schowała się gdzieś, ale jej tam nie było. Wszedłem więc na górę. Sprawdziłem w jej pokoju, ale tam także było pusto. W całym domu panował mrok, więc musiałem zapalić sobie światło, żeby cokolwiek zauważyć. Ostatnim miejscem, gdzie mogła być był mój pokój. Drzwi były uchylone, więc wszedłem do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. W środku paliła się lampka stojąca na biurku. Na łóżku leżała dziewczyna. Była przykryta kołdrą po same uszy. Jedynym elementem, który wystawał były jej kasztanowe włosy. No tak zasnęła, pomyślałem. A ja głupi bałem się, że coś jej się stało. Podszedłem do niej, żeby dać jej buziaka i wyjść coś zjeść. Odsłoniłem trochę kołdrę, a to co zobaczyłem zmroziło krew w moich żyłach. Rebecca leżała nago w moim łóżku.  Pewnie nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że na żebrach miała siniaki. Mało tego, rana na jej policzku była pokryta świeżą krwią. W sumie to połowa jej twarzy była we krwi. Lewy nadgarstek był wygięty w nienaturalny sposób.

- Boże, Becky. - powiedziałem bez tchu.

Dziewczyna nawet się nie poruszyła. Wyglądała na nieprzytomną. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer pogotowia ratunkowego. Nie czekając na ich przyjazd okryłem dziewczynę kocem i sprawdziłem, czy nie ma obrażeń głowy. Całe szczęście poza siniakami i chyba złamanym nadgarstkiem nic jej nie było. Kilka minut później przybyła karetka.

- Co się stało? - zapytała mnie kobieta, gdy dwóch lekarzy wkładało Rebeccę na nosze.

- Nie wiem. - odpowiedziałem załamany. - Wróciłem do domu i znalazłem ją w łóżku w takim stanie. Proszę mi powiedzieć, czy nic jej nie będzie?

- Tego nie wiem. Musimy zabrać ją do szpitala, tam wszystko się okaże. - powiedziała lekarka i odwróciła się w stronę drzwi.

Bez namysłu ruszyłem za nią. Zdziwiona odwróciła się do mnie i uniosła brew.

- No co? - zapytałem już wkurzony. - Jadę z Wami.

- Jest pan z rodziny? - zapytała z powątpiewaniem.

- Jestem jej bratem.

Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Westchnęła głośno i powiedziała:

- Rebecca Jules nie ma rodzeństwa. Była u nas kilkukrotnie, a poza tym na naszym oddziale leczyła się jej matka. Podziwiam twoją determinację, ale przykro mi nie możesz jechać z nami. - odwróciła się do mnie tyłem, ale po chwili znów na mnie spojrzała. - Jeśli masz czym to jedź do szpitala. Tam się spotkamy.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz