Rozdział 22

6.6K 298 11
                                    

Rebecca POV:

Następny tydzień minął spokojnie. Jeremy wrócił do szkoły i praktycznie cały wolny i niewolny czas spędzaliśmy razem. Albo z Danielem. Mogę powiedzieć, że to już nie tylko najlepszy przyjaciel Jeremiego, ale też mój najlepszy przyjaciel. Żałuję, że nie kumplowałam się z nim wcześniej. W końcu chodzimy ze sobą do klasy od kilku lat. Jeśli chodzi o mnie to prawie wyrzuciłam z głowy myśli o Andersonie. No właśnie prawie, bo ślady, które zostawił na moim ciele raczej nie dadzą zapomnieć mi o nim zbyt szybko. Plusem było to, że nie widziałam go od czasu tamtego wydarzenia. Podświadomie jednak wiedziałam, że to nie było jego ostatnie słowo i jeszcze da o sobie znać. Jeremy czuł się na tyle dobrze, że w piątek poszedł na ostatni w sezonie trening rugby. Niestety na dworze robiło się coraz chłodniej, a lada moment pogoda pewnie jeszcze bardziej da nam wszystkim popalić. Bardzo chciałam iść z nim na ten trening, jednak zbył mnie.

- No weź, Jer. - powiedziałam zagradzając mu drogę do wyjścia.

- Powiedziałem nie. - powiedział twardym głosem. - Nie mam zamiaru przez cały trening myśleć o tym, czy jesteś bezpieczna na trybunach. Poza tym będziesz mnie rozpraszała, a jeśli chcę zagrać w kolejnym meczu muszę pokazać trenerowi na co mnie stać.

- Popadasz w paranoję. - pokręciłam ze zrezygnowaniem głową.

- Może tak, ale wolę, żebyś była bezpieczna. W domu. - jego głos znów stał się łagodny.

- Skoro muszę. - westchnęłam i odsunęłam się z przejścia.

- Musisz. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - Niedługo wrócę.

I już go nie było. Cudownie. Zapowiada się długi, samotny wieczór w domu. Przekręciłam drzwi na klucz, po czym poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie grzanki z dżemem truskawkowym i kubek kakao. Rodzice, bo od jakiegoś czasu zaczęłam mówić do Johna tato, choć to było trochę dziwne, bo zostaniem moim ojczymem i teściem jednocześnie, stop. O czym ja w ogóle myślę? Przynajmniej teraz jestem już z Jerem, więc takie myśli są w minimalnym stopniu uzasadnione. Tak czy siak, rodzice wyszli do znajomych, a Ryan śpi dzisiaj u kolegi. Tak więc, zostałam sama w domu. Postanowiłam nadrobić trochę zaległości w czytaniu. Biorąc ze sobą moją kolację poszłam do pokoju Jeremiego. Odkąd jesteśmy razem większość czasu spędzam u niego w pokoju, nawet razem śpimy. Oczywiście w zupełnej tajemnicy przed moją mamą. Chyba by oszalała, gdyby dowiedziała się, że sypiam z kimś z kim jestem od tygodnia. W jej wyobraźni robimy nieprzyzwoite rzeczy i lada chwila uczynimy ją babcią. oczywiście jest to totalna głupota, bo my tylko śpimy. Jak stare, dobre małżeństwo. Wracając do tematu, to pokój Jera stał się taką moją małą oazą spokoju. Tutaj czułam się bezpieczna i wolna. Odłożyłam talerz i szklankę na biurko, a później sięgnęłam po książkę leżącą na stoliku obok łóżka. Usadowiłam się wygodnie na obrotowym fotelu i pogrążyłam w lekturze " Nostalgii anioła". Jakąś chwilę później usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Pewnie Jer, pomyślałam. Byłam pewna, że minęło już sporo czasu od kiedy wyszedł, więc bez zastanowienia zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi wejściowe. Zamknęłam je tak szybko, jak je otworzyłam, a nawet szybciej. Właściwie to prawie zamknęłam, bo przeszkodził mi w tym but wetknięty między drzwi a futrynę. Z całych sił napierałam na drzwi, jednak osoba stojąca za nimi była zdecydowanie silniejsza ode mnie. Jeden jego ruch, a ja leżałam 2 metry od wejścia, a drzwi zostały otwarte na oścież.

- Wiedziałem, że ucieszysz się z mojej wizyty. - powiedział Bruno lodowatym głosem, a mnie włoski aż stanęły dęba.

- Czego chcesz? - zapytałam hardo podnosząc się z podłogi.

- Oj niczego, złociutka. Przyszedłem... - zaciął się na chwilę. -... pogadać.

- Nie wierzę Ci. - odpowiedziałam cofając się od niego.

Save Me NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz