Całą niedzielę spędziłem na odpoczywaniu przed wieczornym meczem. Byłem strasznie wkurwiony, że muszę siedzieć w domu zamiast iść potrenować. Po wczorajszej imprezie roznosiła mnie energia, a raczej coś czego nie potrafiłem określić słowami. Czułem się jednocześnie nabuzowany i strasznie wyczerpany. Moja głowa była zaprzątnięta myślami o Rebecce. Ciągle zastanawiałem się co się z nią dzieje. Miałem ogromną nadzieję, że przyjdzie na dzisiejszy mecz i uda mi się z nią pogadać. Bałem się o nią. I obwiniałem siebie, że wyszedłem wczoraj tak szybko z klubu zamiast jej pilnować.
- Jeremy wychodzę. Zajmij się bratem! - usłyszałem głos taty dobiegający z korytarza.
Wstałem z kanapy i podszedłem do miejsca, w którym tata zakładał właśnie buty. Miał na sobie garnitur.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytałem uśmiechając się zadziornie.
- Wychodzę z Carmen na obiad i przez Ciebie się spóźnię. - powiedział.
- Z kim? - zapytałem, bo nie mogłem przypomnieć sobie nikogo o takim imieniu.
- Z mamą twojej koleżanki. - powiedział i uśmiechnął się promiennie.
No ładnie nawet tata wyrywa laski, a ja nie. Zrezygnowany wróciłem do salonu. Całe szczęście młody siedział cały czas u siebie w pokoju, co zaoszczędziło mi kolejnego powodu do wkurwienia się. Nawet nie zorientowałem się, że jest już 16 dopóki do domu nie weszła pani Jules i mój tata. Tata pomógł zdjąć kobiecie płaszcz i przyprowadził ją do salonu, po czym wyszedł do kuchni.
- Witaj Jeremy. - powiedziała miło się uśmiechając.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem i już chciałem zostawić ich samych, gdy do głowy wpadło mi jedno pytanie: - Proszę pani... ee... co u Rebeccy?
Kobieta spuściła wzrok na swoje dłonie i odpowiedziała dopiero po chwili cichym głosem:
- Nie wiem... Nie widziałam jej od wczoraj. Wyszła gdzieś z Brunem i nie odezwała się do tej pory.
Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści tak mocno, że pobielały mi knykcie.
- Jeremy posłuchaj mnie... - chciała dokończyć, ale przerwała, gdy mój tata wszedł do pomieszczenia.
- O czym tak gadacie? - zapytał wesoło.
- O niczym. - odpowiedzieliśmy jednocześnie, a tata spojrzał to na mnie, to na Carmen.
- Mam nadzieję, że nie o mnie. - powiedział i usiadł obok kobiety.
- Jasne, że nie John. - odpowiedziała siląc się na wesoły ton i tata chyba nie wyczuł w nim nic podejrzanego, bo uśmiechnął się szeroko i sięgnął po pilota.
Chcąc uniknąć dalszej rozmowy poszedłem szybko na górę. Do meczu zostało dobre półtorej godziny, więc postanowiłem znaleźć na facebooku dziewczynę w okularach z klubu. Wiedziałem, że chodziła do naszej szkoły, ale nie miałem pojęcia do której klasy, ani jak mogła mieć na imię. Po 20 minutach szukania odpuściłem. To było bezsensu, bo nie wiedziałem nawet od czego zacząć. A miałem do niej dużo ważnych pytań dotyczących Andersona. Wyglądała na osobę wartą zaufania i taką, która z chęcią dałaby temu palantowi nauczkę.
- Jer, chyba powinieneś się szykować. Zaraz wyjeżdżamy. - powiedział tata wpychając głowę do pokoju przez lekko uchylone drzwi, jakby nie mógł otworzyć ich szerzej.
- Ok. - odpowiedziałem tylko i wyłączyłem laptopa.
Wyciągnąłem z szafy torbę treningową i schowałem do niej butelkę wody, ręcznik i żel pod prysznic oraz czystą bieliznę. Strój do gry był w szkole, więc nie musiałem nic więcej pakować. Naciągnąłem na siebie szarą bluzę z kapturem, zarzuciłem torbę na ramię i zszedłem na dół. Przy drzwiach wejściowych czekała już na mnie cała trójka. Bez słowa założyłem buty i za tatą wyszedłem na dwór. 10 minut później byliśmy na parkingu szkolnym. Do meczu zostało dobre 40 minut, a już nazbierał się niezły tłumek.
CZYTASZ
Save Me Now
RomanceCzasem tak jest, że osoba poznana przypadkiem staje się dla nas najważniejszym elementem życia. Ale co zrobić, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo? Lub co ważniejsze, czy ta druga osoba chce zostać uratowana? Jeremy White jest spokojnym nastolatkiem, k...