Obudziłem się o jakiejś 11. Była niedziela i ze smutkiem stwierdziłem, że jutro nie pośpię sobie już tak długo. Zwlokłem się z łóżka i zszedłem na dół. W kuchnii nikogo nie było. Wyciągnąłem z lodówki sok pomarańczowy i chleb tostowy. 10 minut później zajadałem się tostami z nutellą i truskawkami. To dziwne, że nikogo nie ma na dole o 11.30, pomyślałem. Kiedy zjadłem śniadanie postanowiłem sprawdzić, gdzie reszta domowników. Wszedłem spowrotem na piętro i zajrzałem do pokoju Ryana, jednak go tam nie było. Zrobiłem tak samo w pokoju taty, żeby znowu stwierdzić, że pomieszczenie jest puste. Nagle usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Zbiegłem po schodach i zauważyłem młodego dziwnie wyglądającego za okno.
- Co robisz? - zapytałem podchodząc do niego.
- Nic. - Ryan wzdrygnął się i najwidoczniej próbował coś przede mną ukryć.
- Przecież widzę, że kłamiesz. Pokazuj co tam widzisz. - powiedziałem i przepchnąłem się do okna.
Wyjrzałem za nie i z przykrością stwierdziłem, że nie dzieje się za nim nic nadzwyczajnego. Sąsiad naprzeciwko kosił trawę, a jakieś dzieciaki grały w siatkówkę na drodzę. Norma. Odwróciłem się, żeby powiedzieć Ryanowi, że jest głupi, ale jego już nie było. Moja rodzina jest dziwna, pomyślałem i pokręciłem z dezaprobatą głową. Wtedy do salonu wszedł tata.
- Czemu ten dzieciak zachowuje się tak dziwnie? - zapytałem.
- Nie wiem o co Ci chodzi, synu. - powiedział tata, ale też był jakiś dziwny.
Już miałem zostawić ich w cholerę, kiedy usłyszałem chichot mojego brata. Zdezorientowany odwróciłem się w stronę schodów i zauważyłem, że młody siedzi na pierwszym stopniu i trzyma się za brzuch, pokładając się ze śmiechu.
- A Ciebie co tak śmieszy, debilu? - zapytałem poirytowany.
- Doobra tato powiedz mu, bo już nie mogę wytrzymać ze śmiechu jak się tak bulwersuje. - wydusił z siebie Ryan przez śmiech.
Spojrzałem na tatę wyczekująco i podniosłem lewą brew. Tata także się śmiał, ale po chwili się opanował i powiedział:
- Jeremy wiem, że na urodziny nie dostałeś żadnego prezentu, a bardzo liczyłeś na samochód. Długo o tym myślałem i wiem jak bardzo uwielbiasz motocykle, samochody i w ogóle wszystkie te rzeczy. Wszystkiego najlepszego, synu. Spóźnione, ale szczere.
Nie rozumiałem jego słów, dopóki nie wyciągnął do mnie swojej dłoni, na której leżał kluczyk. Wziąłem go natychmiast i dokładnie się przyjrzałem. Przy srebrnym kluczyku wisiał breloczek z nazwą " Kawasaki". Przez chwilę zastanawiałem się co to ma znaczyć. Po chwili moje oczy gwałtownie się rozszerzyły, tak samo jak usta.
- Tato? Czy to jest to co ja myślę? - zapytałem mając na twarzy taki szok jak nigdy.
Tata tylko pokiwał głową i się uśmiechnął, po czym otworzył drzwi wejściowe do domu i wyszedł na dwór. Ruszyłem za nim. Gdy znalazłem się przed domem szok zamienił się w zachwyt. Na podjeździe przed garażem stało Kawasaki Ninja ZX-6RR. Było cudowne. Tata owinął je czerwoną kokardą, żeby wyglądało jeszcze lepiej.
- Jeezu, tato jesteś najlepszy! - krzyknąłem rzucając się ojcu na szyję. - Mogę się przjechać?
- Jest Twoje Jeremy. - odpowiedział mężczyzna i uśmiechnął się promiennie.
Bez zastanowienia wskoczyłem na motocykl i odpaliłem go. Do moich uszu dobiegł cudowny warkot silnika. Było to spełnienie moich marzeń. Długo się nie namyślając wycofałem pojazd z wyjazdu i ruszyłem w stronę miasta. Maszyna mkła przez miasto, płynąc po szosie. Dojechałem do szkoły. Sprawdziłem godzinę. Trasa zajęła mi niecałe 3 minuty, także zaoszczędziłem całe 12 minut na dojazd do szkoły. Postanowiłem pojeździć jeszcze trochę. Nie wiem czemu, ale zanim się obejrzałem wylądowałem pod domem Rebeccy. Chyba moja podświadomość płata mi figle i zawsze prowadzi mnie do niej. Zatrzymałem pojazd niedaleko jej bloku. Zdjąłem kask i przez chwilę patrzyłem na wyrwane z zawiasów drzwi. Pod budynkiem stał Jeep Bruna. W tej chwili kurewsko zazdrościłem temu skurwielowi. Miał wszystko, co ja chciałbym mieć. Mógł w każdej chwili przebywać z szatynką, całować ją, przytulać i po prostu się na nią patrzeć. Miałem straszną ochotę wejść tam i pokazać mu, że jestem od niego lepszy. Ale czy na pewno? Gdybyś był lepszy, to Ty tam byś siedział, a nie on, powiedział głosik w mojej głowie. Sam nie wiedziałem, czy mu wierzyć. W końcu to tylko pojebany głos, który często ma rację. Kurwa. Jestem beznadziejny. Włożyłem spowrotem kask i z piskiem opon ruszyłem jak najdalej od tego miejsca.
CZYTASZ
Save Me Now
RomansCzasem tak jest, że osoba poznana przypadkiem staje się dla nas najważniejszym elementem życia. Ale co zrobić, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo? Lub co ważniejsze, czy ta druga osoba chce zostać uratowana? Jeremy White jest spokojnym nastolatkiem, k...