Ich zespół działał dobrze. To był fakt. Dobrze się zgrały, nadążały za sobą i potrafiły zmiażdżyć każdą drużynę, z którą się zmierzyły, dzięki połączeniu czystej siły i umiejętności. Były dobrze naoliwioną maszyną.
Przynajmniej tak jej się wydawało.
Pięć tygodni dzieliło ich od zawodów krajowych, kiedy Mikaela zdała sobie sprawę, że tak nie jest.
Dziewczyny właśnie skończyły długi trening. Mikaela ciężko z nimi pracowała i pod koniec większość z nich była gotowa się załamać. Mikaela też była zmęczona, pewnie później pójdzie pobiegać, ale była zbyt zmęczona, by teraz próbować przerwać trening chłopaków. Po tym, jak wszystkie siatki i inne rzeczy zostały zdjęte i schowane, podążyła z resztą dziewczyn do szatni.
— Spójrzcie na to — powiedziała podekscytowana Taki, zdejmując z siebie przepoconą koszulkę. Jakimś cudem trzymała swój telefon w jednej ręce i czytała ekran, gdy się przebierała. — Artykuł o drużynach, na które trzeba uważać na zawodach krajowych.
— Jak ty to tak szybko znajdujesz? — zapytała Somi, przesuwając się obok niej, by spojrzeć na telefon.
— Subskrybuję kilka — odpowiedziała. — Hej! To my!
Wszystkie dziewczyny zamruczały podekscytowane, niektóre pochylając się do przodu, by spojrzeć na telefon Taki. Mikaela przewróciła oczami i ściągnęła szorty, zakładając spodnie dresowe. Widziała już tyle artykułów i bzdur w mediach społecznościowych, że starczyłoby jej na całe życie, w większości wyglądało na to, że wszyscy inni nie mieli tego dość.
Taki przeczytała je na głos i nie było to nic, czego Mikaela nie słyszała wcześniej: silna drużyna, dowodzona przez „Demona" Mikaelę Kaishę. W kilku artykułach nazywano ją Jednonogim Cudem, co sprawiało, że chciało jej się wymiotować. Była czymś więcej niż metalową nogą, dzięki.
— ...a po mocnym meczu z Niiyamą wygląda na to, że te dziewczyny wygrają wszystko — zakończyła Taki, patrząc na Mikaelę z gwiazdami w oczach. — Dziewczyny, jesteśmy sławne.
— Ciekawe, czy ktoś poprosi mnie o autograf! — pisnęła Somi, a Mikaela przewróciła oczami.
Yao potrząsnęła głową. — Oh, daj spokój. Wszyscy będą zbyt skupieni na Mikaeli-senpai.
— Hej — poskarżyła się Mikaela, ale nie zaprotestowała. Jak mogła? Za każdym razem, gdy to robiła, jej drużyna i tak ją strofowała. Musiała po prostu siedzieć i to znosić. — Naprawdę nie ma powodu, by tak było. Wszystkie jesteście tak samo cenne dla tego zespołu — mówiła, prawie się wzdrygając, jak banalnie to zabrzmiało. — To nie tak, że mogłabym zrobić to sama.
Yumina prychnęła. — Nieważne jak bardzo to bagatelizujesz i tak wszyscy ci zazdroszczą.
Wszystkie zdawały się zatrzymać. Dziewczyny często z tego żartowały, najwyraźniej popularność była łatwym tematem, a Mikaela łatwym celem, ale Yumina brzmiała... gorzko. Wrogo. Zwykle była łagodna, wszystko robiła cicho i sprawnie. Mikaela słyszała, jak wcześniej była zła, ale... tym razem było to skierowane do niej.
Nikt nie wiedział, co powiedzieć, więc Mikaela po prostu się roześmiała. — Nie ma o co być zazdrosnym — powiedziała stanowczo, kopiąc nogą, gdy zakładała bluzę z kapturem.
— Tylko ty możesz tak mówić — powiedziała Yumina, przewracając oczami, prawie jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wszystkie były spięte. — Nie ma tu ani jednej osoby, która nie chciałaby twojego talentu, popularności i medialnego rozgłosu. Reszta z nas ledwo nadąża za tobą na boisku. W tym momencie jesteś prawie idolką, wszystko, czego potrzebujesz to gorący chłopak - oh czekaj, to też miałaś.
Szczęka Mikaeli rozchyliła się, ale zszokowana zamilkła. — Yumina-chan — powiedziała cicho Hiba — myślę, że to wystarczy.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyraźnie niezrażona. — Co? Trzeba było to powiedzieć.
— Nie, nie sądzę, żeby tak było — odparła wicekapitan stanowczym głosem.
— Ale wszyscy tak myślą — powiedziała Yumina, wzruszając ramionami.
Nikt inny nie wiedział, co powiedzieć. Nie brzmiało to tak, jakby Yumina starała się być złośliwa; brzmiało to po prostu tak, jakby była rozgoryczona. Miała dość... czegokolwiek, z czym miała problem. Mikaela przełknęła, próbując przypomnieć sobie, że jest kapitanem i musiała to z siebie wyrzucić. — Cóż, jeśli ktoś chce odrąbać sobie nogę, to proszę bardzo — powiedziała, zniżając ton. Próbowała się uśmiechnąć i zbyć to, ale już wiedziała, że jej uśmiech musiał wyglądać na wymuszony.
Yumina spojrzała na nią i Mikaela była zaskoczona, widząc, jak wiele urazy kryje się w jej oczach. — Są dziewczyny, które by to zrobiły — mruknęła. — Tak tylko mówię. Twoje życie jest w zasadzie idealne.
Idealne?
Miała już dość.
— O tak. Idealne. Cóż, może powinnam rozwieść ich rodziców, skoro już przy tym jestem — warknęła Mikaela.
Napięcie w pokoju sięgnęło zenitu.
Yumina nic nie powiedziała, ale zmarszczyła brwi, jakby nie wiedziała, czy Mikaela próbuje żartować, czy nie.
— A potem zabiję ich ojca — kontynuowała lodowato Mikaela, starając się panować nad głosem i utrzymać głośność na rozsądnym poziomie. Nie była już w stanie kontrolować swoich słów, wszystkie wypływały bez wahania, ale przynajmniej mogła utrzymać głos na rozsądnym poziomie. — I każę im uciec z domu na cztery miesiące. A potem dam im nadzieję, że mogą grać na poziomie olimpijskim, tylko po to, by ten pomysł został wyrzucony przez okno — dodała, jej głos był niebezpiecznie zimny — ponieważ odrąbano im nogę.
Nikt się nie odezwał. Wszystkie się na nią gapiły.
W końcu odezwała się wicekapitan. — Mikaela — ostrzegła Hiba.
Mikaela ją zignorowała. — Ależ jak najbardziej — powiedziała ze złością, wstając z ławki w szatni. — Bądź zazdrosna. Przecież mam idealne życie. — W ostatniej chwili racjonalności spojrzała na resztę swojego zespołu. — Odpocznijcie. Trening jutro rano.
Wyszła z szatni, nie oglądając się za siebie.
CZYTASZ
Jak latać z podciętymi skrzydłami [ Haikyuu ]
Fanfiction- Nie możesz już grać w siatkówkę. Na co ona odpowiedziała: - Obserwuj mnie. Wypadek, który zniszczył jej marzenia, zmusza kuzynkę Kageyamy do przeniesienia się do Karasuno. Pomiędzy rodziną, szkołą i problemami zdrowotnymi, ma wiele na głowie, ale...