Drugi Rok - dzień po zerwaniu.
— Dobrze się czujesz, Tsukki?
Podniósł głowę i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela. — Tak.
Yamaguchi zmarszczył brwi, krzyżując ramiona. — Na pewno? Cały dzień byłeś wkurzony. Bardziej niż zwykle.
— Aw, Saltishima jest w złym humorze? — zadrwił Hinata, przechodząc obok z piłakmi do siatkówki pod każdym ramieniem. Tsukishima spojrzał na niego, ale pomarańczowowłosy chłopak wydawał się niezrażony. Podbiegł do wózka i wrzucił do środka zawartość swoich ramion.
— Myślę, że wiedziałbym, gdybym nie czuł się dobrze — powiedział Tsukishima z parsknięciem, przewracając oczami i chwytając swój plecak. — Wychodzimy czy nie?
— Wychodzimy — zapewnił go Yamaguchi, chwytając własny plecak.
Opuścili salę gimnastyczną w ciszy, a reszta drużyny pakowała się za nimi. Większość z nich zniknęła w szatni, ale Kageyama i Hinata wciąż byli po drugiej stronie sali gimnastycznej. Tsukishima pochwycił wzrok Kageyamy i spiorunował go wzrokiem; Król odpowiedział mu tym samym. Tsukishima odwrócił się i zrównał krok z Yamaguchim, zdeterminowany, by wrócić do domu.
Na szczęście Yamaguchi nie zadawał mu więcej pytań. I tak nie wspomniałby o zerwaniu z Mikaelą, stało się to dopiero wczoraj. Jeśli Mikaela mu nie powiedziała, to nie było możliwości, żeby Yamaguchi się dowiedział.
— Hej! Tsukishima!
Zatrzymał się i odwrócił, po czym stłumił jęk. — Czego chcesz, Wasza Wysokość? — Tsukishima warknął.
Yamaguchi zatrzymał się obok niego, a Tsukishima kątem oka zauważył, że zesztywniał. Kageyama zatrzymał swój bieg, stojąc zaledwie kilka stóp od niego. Wyglądał na wkurzonego, a Tsukishima miał całkiem dobre pojęcie, o co chodzi. — Myślę, że wiesz — powiedział chłodno Kageyama.
Cholera, nie będę się tym teraz zajmował. — Nie, nie wiem — skłamał, mlaskając językiem. — Dlaczego nie wrócisz do...
Kageyama rzucił się do przodu i chwycił przód jego kurtki. Tsukishima ledwo zdążył odchylić głowę do tyłu, gdy Kageyama wyciągnął drugą rękę. Pięść rozgrywającego dotknęła jego podbródka, a głowa Tsukishimy odskoczyła do tyłu. — Kageyama! — krzyknął Yamaguchi, rzucając się w jego obronie.
— Przez ciebie płakała! — Kageyama warknął, a jego uścisk zacisnął się na kołnierzu Tsukishimy. Nie próbował zamachnąć się ponownie, ale jego oczy krzyczały krwawym mordem. — Powiedziałeś... powiedziałeś, że jej nie skrzywdzisz!
— Kageyama! — Yamaguchi krzyknął i pociągnął Kageyamę za ramiona. — Przestań!
Tsukishima nie mógł nawet zmusić się do odepchnięcia Kageyamy. Szczęka bolała go od uderzenia. Jedyne, co zrobił, to spojrzał na Kageyamę, dopasowując się do jego zimnego, niebieskiego spojrzenia i starając się nie myśleć o tym, że jego oczy były identyczne, jak jej. W końcu podniósł ręce, by złapać nadgarstek Kageyamy i odciągnąć go. W połączeniu z ostatnim szarpnięciem Yamaguchiego, Kageyama w końcu puścił.
— Kageyama! Co w ciebie wstąpiło? — krzyknął serwujący, wchodząc między Tsukishimę i Kageyamę. — Uspokój się!
Z wściekłym spojrzeniem na twarzy, Kageyama wskazał na Tsukishimę. — Ona się o tym nie dowie — ostrzegł zimnym głosem. — Nie musi o tym wiedzieć.
Rozgrywający odwrócił się i pobiegł z powrotem do sali gimnastycznej.
Tsukishima i Yamaguchi stali na ścieżce, zastygli w miejscu, a Tsukishima podniósł rękę, by dotknąć swojej szczęki. Co za odwaga. Król naprawdę go uderzył. To nawet nie była jego wina - to ona to zasugerowała i to ona go zignorowała. Dlaczego, do cholery, to on zawinił? Czy ona... czy ona zmyśliła historię i zrobiła z niego tego złego? Tsukishima zignorował tę myśl niemal natychmiast - nie, Kageyama zaatakowałby go niezależnie od tego, co by mu powiedziała.
CZYTASZ
Jak latać z podciętymi skrzydłami [ Haikyuu ]
Fanfic- Nie możesz już grać w siatkówkę. Na co ona odpowiedziała: - Obserwuj mnie. Wypadek, który zniszczył jej marzenia, zmusza kuzynkę Kageyamy do przeniesienia się do Karasuno. Pomiędzy rodziną, szkołą i problemami zdrowotnymi, ma wiele na głowie, ale...