Rozdział 53: Katastrofa

383 33 2
                                    

Ich przegrana w Turnieju bolała.

Mikaela pozwoliła sobie na wściekłość z tego powodu przez jeden dzień. To było dziwne, bo normalnie miała „wybuchowy" rodzaj złości, w którym chciała tylko krzyczeć, uderzać w rzeczy i płakać, aż cała energia opuściła jej ciało.

Przegrana z Niiyamą przyprawiła ją o cichą furię. Wściekała się sama na siebie, jej umysł był pusty, a krew wrzała. Była też lekko nieprzytomna, a Kageyama zwrócił na to uwagę. Wtedy dotarło do niej, że skoro Kageyama to zauważył, to musiało być źle, więc robiła wszystko, by na razie przełknąć swój gniew i przekształcić go w motywację. Przynajmniej taki był plan.

Chłopcy przegrali w finale z Date Tech. To był zacięty mecz przez cały czas, ale serce Mikaeli i tak pękło. Czuła frustrację od nich wszystkich, szczególnie od Tsukishimy. Wiele swoich technik wzorował na Date Tech, więc to musiało być dla niego bolesne.

Mikaela zwiększyła swój czas ćwiczeń. Wczesnym rankiem chodziła z Kageyamą, potem przeskakiwała na trening dziewcząt, a czasami z drużyną chłopców, gdy dziewczyny miały wolne. Nawet wtedy, gdy trening kończył się po południu, Mikaela po prostu udawała się do drugiej sali gimnastycznej z chłopakami. Zawsze ktoś tam był, niezależnie od tego, jak często Ennoshita próbował wyrzucić wszystkich o rozsądnej godzinie. Udało jej się nawet urządzić miniaturową siłownię w swojej piwnicy, żeby trenować w weekendy.

Nie była wystarczająco silna. Nie była wystarczająco szybka. Musiała być lepsza, silniejsza, mądrzejsza: tego nie da się osiągnąć, siedząc bezczynnie.

— Mikaela — zapytała ją Sudou pewnego ranka, gdy delikatnie się rozciągała, przechodząc przez ich poranny trening — jak to możliwe, że zawsze jesteś tak energiczna tak wcześnie rano?

Kikuchi mruknęła w odpowiedzi, pochylając się do przodu, by dotknąć swoich palców u stóp. — Zawsze jesteś bardziej napompowana niż reszta z nas.

Wzruszyła ramionami. — Jestem rannym ptaszkiem.

— Jak? — Taki narzekała, z trudem sięgając do palców. To naprawdę nie była jej wina; miała długie nogi. — Ledwo mogę się zwlec z łóżka!

— Właściwie wstaję o 5:30 przez większość poranków.

— Co? — kilka dziewczyn z drużyny wspólnie wyraziły swoje zdumienie.

— Co robisz przez półtorej godziny przed treningiem? — Shoko zapytała zaciekawiona, składając nogi w pozycji motyla i przyciągając je do sobie.

Mikaela ponownie wzruszyła ramionami. — Zależy. Chodzę trochę pobiegać z Tobio, a potem udajemy się na siłownię chłopców, jeśli Shoyo chce iść, co jest prawie zawsze. Jesteśmy tam przez godzinę, a potem przychodzę tutaj na siódmą.

Wszystkie dziewczyny wpatrywały się w nią pusto, a ona zmarszczyła brwi. Co? — Chcesz mi powiedzieć — powiedziała spokojnie Sudou — że ćwiczysz już od ponad godziny?

— Tak.

— A co z porankami, kiedy nie mamy treningu?

— Trening z chłopakami.

— Weekendy?

— Ćwiczę, trenuję w parku z Tobio.

— Czy nadal wstajesz o 5:30 w weekendy? — Taki zapytała z sapnięciem.

Mikaela zaśmiała się. — Nie, w weekendy śpię dłużej. Czasami nawet do dziesiątej albo jedenastej.

Grupa zbiorowo westchnęła, czując ulgę, że w pewnym sensie była całkiem normalna. — W weekendy nie wstaje do drugiej — mruknęła Shoko, a kilka innych dziewczyn mruknęło w zgodzie. Mikaela rozumiała, że nie chce się wstawać, ale druga po południu? Trochę marnotrawstwo.

Rozpoczęły swoje poranne ćwiczenia, a Mikaela próbowała pracować nad swoimi serwami z wyskoku na lewą rękę. Skok był absurdalnie trudny; nie mogła oderwać się od ziemi na tyle daleko, by serw był tak mocny, jak jej drugi. Zaczynała łapać, o co chodzi, ale nadal zajmowało jej to dużo czasu - przeniesienie ciężaru ciała na prawą stopę pomagało, ale musiała ją odpowiednio zrównoważyć, a jeśli zrobiła to idealnie, to dostawała odpowiednią ilość sprężystości od swojej protezy i...

— Mikaela.

Zamrugała, wyrywając się z myśli i podniosła wzrok, by zobaczyć Sudou. — Kapitanie. Co słychać?

— Myślę, że... — Sudou urwała i spojrzała na boisko, gdzie drużyna ćwiczyła serwy. Serw z wyskoku Kikuchi uratował ich z wielu trudnych sytuacji na Turnieju, a z tego, co widać, było tylko coraz lepiej. — Po pierwsze, podziwiam twoje poświęcenie dla drużyny — zaczęła, a Mikaela już wiedziała, do czego to zmierza. — Doceniam to, co przedstawiłaś. I myślę, że mówię w imieniu wszystkich, że bez ciebie nie zaszlibyśmy tak daleko w Turnieju, jak to zrobiliśmy.

Pochwała sprawiła, że się uśmiechnęła. — Dziękuję — powiedziała Mikaela autentycznie, ściskając w dłoniach piłkę do siatkówki.

— Ale — kontynuowała kapitan, a Mikaela musiała oprzeć się chęci przewrócenia oczami — masz tendencję do przepracowywania się. Upewnij się, że najpierw zadbasz o siebie, dobrze?

— Dzięki za troskę, kapitanie, ale nic mi nie jest. Zaufaj mi, wycofanie się z siatkówki, ponieważ spędziłam zbyt wiele czasu na trenowaniu siatkówki, byłoby jakąś złą ironią. — Roześmiała się, próbując wprowadzić trochę humoru do rozmowy, która miała być poważna. — Dbam o siebie, nie martw się.

— W porządku — powiedziała Sudou ostrożnie, wyraźnie nie wierząc jej, ale gotowa odpuścić. — Wracaj do ćwiczeń.

— Tak, kapitanie.

Jak latać z podciętymi skrzydłami [ Haikyuu ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz