Wszystko było niewyraźne: jej wizja, jej wspomnienia, jej zmysły, jej zrozumienie sytuacji.
Jeśli Mikaela była ze sobą całkowicie szczera, to tak naprawdę nie zauważyła, że Tsukishima i Yamaguchi wciąż byli w zasięgu słuchu, kiedy wyrzuciła z siebie, że matka ją uderzyła. Była przyzwoicie świadoma swojego otoczenia, kiedy wspomniała, że jej tata zmarł, a część niej była w porządku, gdy dwaj inni chłopcy o tym wiedzieli, ponieważ wiedziała, że oboje będą się troszczyć na swój sposób i nie pójdą mówić innym. Nie przeszkadzało jej to.
Nie wiedziała, co czuła, gdy znali część znęcania się.
Jasne, Tsukishima i Yamaguchi byli wśród osób, którym najbardziej ufała (nie żeby miała długą listę), ale wciąż był to ciężki temat, o którym wolałaby nie mówić. A zdarzyło się to tylko dwa razy. To tylko dlatego, że emocje były wysokie. Następnym razem będzie dobrze, prawda?
Kageyama nie puścił jej ani razu, odkąd tam dotarł. Niezależnie od tego, czy trzymał ją za rękę, czy przytulał, czy tylko przyciskał jego ramię do jej, był tam. Dla Mikaeli znaczyło to więcej, niż można było wytłumaczyć słowami: był bezpieczną przystanią, kimś, kto sprawiał, że czuła się bezpieczna bez względu na wszystko.
Niejasno zauważyła, jak Tsukishima wymyka się z pokoju. Teraz czepiała się Yamaguchiego jak liny ratunkowej. Kageyama trzymał ją za rękę. Czuła się bezpieczna.
Bezpieczna.
Czy można było być bezpieczną z matką w świecie bez ojca?
Do jej oczu napłynęła świeża fala łez i Mikaela zacisnęła je, nie chcąc już upuszczać. Prawie nie mogła w to uwierzyć. Jej ojciec, jej filar wsparcia, jej ucieczka od matki, jej zbawcza łaska zniknęła. Właśnie tak.
Kageyama wydawał się zauważyć, że była zmartwiona, ponieważ lekko ścisnął jej rękę. Nie miała siły, by odwzajemnić gest.
Mikaela nawet nie usłyszała, jak ponownie otwierają się drzwi, ale dźwięk kroków wystarczył, by się poruszyła, unosząc głowę znad ramienia Yamaguchiego. Dostrzegła sylwetkę Tsukishimy i jego starszego brata oraz młodą kobietę, która była niższa od dwóch chłopców, ale miała podobną budowę twarzy i kolor włosów. Trzymała się w taki sposób, że Mikaela widziała, że wzbudza szacunek, ale nie w ten sam sposób, w jaki robiła to jej matka. Postawa tej kobiety sugerowała łagodniejszą wersję dowodzenia.
- Cześć - powiedziała cicho, przykucając obok kanapy. Mikaela cofnęła się nieco, a Yamaguchi rozluźnił uścisk, puszczając ją i opuszczając ramiona na boki. Kageyama natychmiast przesunął się obok niej, przyciskając swoje ramię do jej. - Musisz być Mikaela. Jestem Tsukishima Ayano, matka Keia i Akiteru.
Mikaela powoli skinęła głową, próbując uregulować swój oddech.
- Mogę spojrzeć na twoje czoło?
Oddech uwiązł jej w gardle. Kageyama wciąż ściskał ją za rękę. - Jasne - udało jej się, wolną ręką odgarnęła niechlujną grzywkę z oczu.
Matka Tsukishimy zacisnęła usta i pochyliła się do przodu, wyciągając do niej rękę. - Wszystko w porządku, jeśli go dotknę? - zapytała, a Mikaela skinęła głową. Jej chłodna dłoń przesunęła się po krwawiącej bliźnie, prawie powodując gęsią skórkę Mikaeli. - Wątpię, że będziesz potrzebowała szwów - mruknęła, odchylając się do tyłu. - Po prostu trochę to przemyje, a potem założymy bandaż. Czy to w porządku, Mikaela?
- Tak, dziękuję, Tsukishima-san - mruknęła Mikaela, prawie przygryzając wargę.
Uśmiechnęła się w zamian. - Możesz mówić do mnie Ayano, jeśli wolisz. - Sięgnęła po apteczkę i zaczęła w niej szukać tego, czego potrzebowała. Pokój był niesamowicie cichy, jedynym dźwiękiem było bicie serca Mikaeli, gdy głośno waliło w jej klatce piersiowej.
CZYTASZ
Jak latać z podciętymi skrzydłami [ Haikyuu ]
Fanfic- Nie możesz już grać w siatkówkę. Na co ona odpowiedziała: - Obserwuj mnie. Wypadek, który zniszczył jej marzenia, zmusza kuzynkę Kageyamy do przeniesienia się do Karasuno. Pomiędzy rodziną, szkołą i problemami zdrowotnymi, ma wiele na głowie, ale...