Rozdział 67: Epilog

401 29 3
                                    

Dziesięć miesięcy po meczu.

Ich ceremonia ślubna była skromna, dokładnie taka, jak chcieli. Ograniczyli ją do najbliższej rodziny i bliskich przyjaciół, a oboje zadbali o to, by zaprosić swoje licealne drużyny. Nie więcej niż siedemdziesiąt osób, niewielka ceremonia, a następnie nieco większa kolacja z mnóstwem dodatkowych zaproszeń wysłanych do każdego, kto chciał dołączyć na poczęstunek i taniec. Mikaela i Tsukishima nie mieli zbyt wielu problemów z wyborem rzeczy: jedzenie, lokalizacja, przyjęcie weselne, wszystkie szczegóły techniczne. Oboje mieli ten sam cel: prosto i tanio. W rzeczywistości jedynym powodem, dla którego udostępnili na później jedzenie i taniec innym, było to, że matka Mikaeli zaoferowała pokrycie kosztów cateringu.


Druhny Mikaeli były łatwym wyborem: Hiba, Somi, Taki i jej główna druhna, Yachi. Miała szczęście być z nimi blisko przez cały okres studiów i to naprawdę się opłaciło. Dziewczyny były zorganizowane i podekscytowane całą sprawą. Chciała Kiyoko, ale jej senpai powiedziała jej, że rano ma ważną podróż służbową i może być tylko na kolacji.

Wybór drużbów był nieco trudniejszy, ale ostatecznie doszli do dobrego wniosku. Chcieli ograniczyć się do czterech osób. Akiteru był oczywistym wyborem i chociaż Mikaela chciała, by był tam Iwaizumi, nie mogła wybrać go bez wybrania Oikawy, a Tsukishima nie był tak blisko nich, jak ona. Mimo że Tsukishima narzekał, poprosili Hinatę i Kuroo, by zostali drużbami. Mikaela wiedziała, że Tsukishima lubił Hinatę bardziej, niż się tego spodziewał, a Kuroo był ich bliskim przyjacielem przez ostatnie kilka lat.

Yamaguchi był oczywiście ich głównym drużbą.

A Kageyama? Mikaela poprosiła go, by poprowadził ją do ołtarza.

Przynajmniej w dniu ślubu dziewczyny były świetne w uspokajaniu stale rosnącego niepokoju Mikaeli. Były przy niej na każdym kroku, a teraz, dziesięć minut przed tym, jak miała przejść do ołtarza, wciąż tam były, poprawiając jej włosy i upewniając się, że nie spieprzyła makijażu.

— Wyglądasz cudownie — zagruchała Taki, poprawiając jej naszyjnik. — Tsukishima będzie zachwycony.

— Jeśli się nie rozpłacze, to go kopnę — Somi zgłosiła się na ochotnika, ostrożnie podnosząc welon.

Mikaela prychnęła, unosząc ręce, by przeczesać włosy. — Nie będzie łez — powiedziała, przewracając oczami. — Założę się, że ten głupek nawet się nie uśmiechnie.

— Niedługo zostanie twoim mężem, a ty wciąż nazywasz go głupkiem?— mruknęła Hiba, odciągając ręce Mikaeli od starannego bałaganu loków, które fryzjerka upięła z tyłu jej głowy. Mikaela nienawidziła każdej sekundy tego zabiegu, ale niechętnie przyznała, że efekt końcowy jej się podobał.

— Uśmiechnie się — obiecała łagodnie Yachi, chwytając jej dłonie. Mikaela uśmiechnęła się słabo. — Wiem o tym.

Taki poklepała ją po ramieniu. — Wstawaj! Zakręć się dla nas!

Mikaela westchnęła i podniosła się z siedzenia, ostrożnie balansując na wysokich obcasach, które miała na sobie. Jej suknia była prosta, bez rękawów, wycięta w kształcie litery V, która zaciskała się wokół jej talii i spływała, ciągnąc się za nią, ale nie za daleko. Dziewczyny pisnęły, a Mikaela westchnęła, kręcąc się w kółko i prawie się przewracając.

— Jesteś cudowna — powiedziała Yachi, chwytając ją za rękę.

— Wyglądasz idealnie — zgodziła się Taki, uśmiechając się.

Mikaela odetchnęła chwiejnie, zmuszając się do uśmiechu. — Dziękuję, dziewczyny — powiedziała, prostując się. — Jestem teraz przerażona, ale... wszystkie jesteście niesamowite. Bardzo wam dziękuję.

— To dla nas przyjemność — mruknęła Hiba, a pozostałe zanuciły w zgodzie. — Gotowa? Za pięć minut wychodzisz.

Boże, pięć minut. — Jasne — wykrztusiła Mikaela.

Ktoś z tyłu pokoju zwrócił jej uwagę. Mikaela wyprostowała się, zaskoczona, a dziewczyny odwróciły się, by zobaczyć, na co patrzy. Kageyama stał w drzwiach, ubrany w czarny smoking z królewsko niebieską koszulą i czarnym krawatem. Oboje wpatrywali się w siebie z szeroko otwartymi oczami, a Mikaela zaczęła czuć się zakłopotana. Rzadko się wystrajała i to do tego stopnia. A jeśli naprawdę wyglądała okropnie?

— Wow — wypalił Kageyama. — Wyglądasz świetnie.

Ramiona Mikaeli rozluźniły się niemal natychmiast i się roześmiała. — Dzięki — powiedziała, uśmiechając się nieśmiało. — Tak myślisz?

Przytaknął, wchodząc do pokoju. Yachi i Hiba usunęły się z drogi, by Kageyama mógł podejść i wziąć ją za ręce. Uśmiechnął się, a może próbował się uśmiechnąć. — Naprawdę — mruknął, ściskając jej dłonie. — Pokocha to.

— Myślisz?

— Wiem o tym. A jeśli tego nie zrobi, uderzę go.

— Właśnie to powiedziałam — dodała Somi, uśmiechając się.

Mikaela przewróciła oczami. — Dziękuję wam obu.

— Gotowa?

— Nie, ani trochę — powiedziała ze słabym śmiechem. — Jestem przerażona. Zamierzam... o Boże, pomylę słowa — jąkała się, a wszystkie nerwy spadły na nią naraz. — Potknę się! Potknę się i upadnę przed wszystkimi. Nigdy wcześniej nie byłam tak zdenerwowana, nawet przed meczami siatkówki! To jest po prostu...

— Nie masz zbyt wielu linii — przypomniała jej Yachi, ściskając jej ramię. — Wszystko będzie dobrze! Po prostu się zrelaksuj!

Kageyama zmarszczył brwi. — Jakie buty masz na sobie? — Mikaela wysunęła stopę spod sukienki, odsłaniając swoją protezę wbitą w biały obcas, który sprawiał, że była o siedem centymetrów wyższa. — Cóż, dlaczego po prostu ich nie zdejmiesz?

Mikaela zamrugała, zaskoczona. Nawet nie brała tego pod uwagę.

— Przecież musi nosić buty — zaprotestowała Taki. — Będzie blisko wzrostu Tsukishimy-kun! A... A buty dopełniają sukienkę! I...

Bez chwili wahania Mikaela zdjęła jeden obcas, a potem drugi. Yachi roześmiała się, podnosząc buty z ziemi i kładąc je na jednym z bocznych stolików. Taki wyglądała na przerażoną, ale Hiba tylko się roześmiała i poklepała środkową blokującą po ramieniu. — Znacznie lepiej — powiedziała radośnie Mikaela, zginając palce lewej stopy. Dywan był ciepły pod jej stopą. — Powinnam była to zrobić dawno temu.

— Kaisha?

Mikaela, druhny i Kageyama odwrócili się w stronę drzwi, a Mikaela uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że to jej matka. Ostatnie pięć lat nie było dla nich łatwe, ponieważ jej matka tak często pracowała, ale ich relacje były znacznie lepsze niż wtedy, gdy Mikaela była w liceum. — Mamo — powiedziała cicho.

— Wyglądasz cudownie — powiedziała Monomi, uśmiechając się. — Jesteś gotowa do drogi?

Przełknęła kamień w gardle i skinęła głową. — Tak.

— Doskonale. Dam znać pastorowi. — Uśmiechnęła się do pozostałych dziewcząt. — Ślicznie wyglądacie — dodała, odnosząc się do ich królewsko błękitnych sukienek, z których wszystkie miały ten sam kolor, ale różne wzory. Dziewczyny mruknęły podziękowania, a Monomi skinęła głową po raz ostatni. — Chłopcy są na zewnątrz, jeśli chcecie się dobrać w pary.

Yachi po raz ostatni ścisnęła jej ramię i dziewczyny ruszyły w stronę głównego holu, zostawiając w pokoju tylko Mikaelę i Kageyamę. — Dobrze się czujesz? — zapytał Kageyama, wyciągając rękę.

Mikaela połączyła swoje ramię z jego i uśmiechnęła się. — Czuję się, jakbym miała zwymiotować — zażartowała ze śmiechem. — Jesteś gotowy mnie oddać?

— Jasne — powiedział, niechętnie wzruszając ramiona. — Nigdy się nie dowiem, dlaczego to musiał być ten dupek.

— Daj spokój, Tobio. Zaraz zostanie twoim szwagrem.

— Kuzynem — poprawił Kageyama z grymasem na twarzy. — Nie zbliżaj go do mnie bardziej, niż to konieczne. — Mikaela zaśmiała się i ścisnęła jego ramię, a on westchnął. — Gotowa?

Przytaknęła. — Myślę, że tak.

I poszli. Kageyama poprowadził ją do ołtarza, podczas gdy wokół nich grała delikatna muzyka, a wszystkie oczy skierowane na nią sprawiały, że chciała się skurczyć i zniknąć, ale widok Tsukishimy z przodu sali, uśmiechniętego i wyglądającego na nieco oszołomionego, wystarczył, by przez to przeszła. Yamaguchi był tuż obok niego, uśmiechając się jak szaleniec, a Hinata wyglądał, jakby miał zacząć skakać. Akiteru był bliski łez, co prawie ją rozśmieszyło. Złapała wzrok matki i prawie się roześmiała, gdy Oikawa pokazał jej kciuk w górę (chwilę później Iwaizumi uderzył go w rękę).

Dotarli do przodu, a uścisk Kageyamy nieco się zacieśnił. Przyciągnął ją do siebie, a Mikaela przytuliła się do niego tak mocno, jak tylko mogła, tęskniąc dziś za ojcem bardziej niż od dłuższego czasu. — Dziękuję — szepnęła mu do ucha, zamykając oczy. Odsunął się z lekkim uśmiechem i odwrócił do Tsukishimy, po czym skinął głową. Tsukishima wyciągnął rękę, a Mikaela chwyciła ją, wspinając się po kilku ostatnich stopniach do ołtarza, podczas gdy Kageyama zajął swoje miejsce.

Wszyscy zaczęli siadać, ale ona nie mogła przestać się na niego gapić, uśmiechając się jak idiotka. Tsukishima spojrzał na nią łagodnym wzrokiem, ale jego usta powoli wygięły się w uśmiechu. — Nie masz na sobie butów, prawda?

Zaśmiała się.

Jak latać z podciętymi skrzydłami [ Haikyuu ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz