Rozdział 1

11.5K 238 23
                                    

                     5 LAT  PÓŹNIEJ

Oliwia 1

Budzę się wcześnie rano i przecieram zaspane oczy. Czuję się jak zombie, ponieważ spałam zaledwie
trzy godziny. Nie pokładam się jednak ponownie, bo mój sen i tak za chwilę zostanie przerwany.

Wstaję z łóżka, udaję się do łazienki, aby obmyć twarz zimną wodą i choć trochę się ożywić. Następnie idę do kuchni i pierwsze co robię to nastawiam czajnik na kuchenkę gazową. Gotuję wodę na kawę, której potrzebuję, aby się w pełni obudzić. Nadal lekko zamroczona wyjmuję z szafki czerwony kubek, w którym zawsze piję ten niezwykły napój bogów dzięki, któremu mam energię na
cały dzień.

Przeczesuję palcami długie, blond włosy i stwierdzam, że przed wyjściem do pracy jestem zmuszona
je umyć. Wczoraj, a raczej dzisiaj byłam ogromnie zmęczona przez co darowałam sobie ich odświeżenie, ale zanim ponownie wyjdę do ludzi musze doprowadzić je do ładu. W przeciwnym razie będę straszyć klientów na kilometr wyglądając jak zmokła kura od ilości znajdującego się na nich
tłuszczu. Na szczęście zaczynam dopiero o dwudziestej pierwszej, więc spokojnie zdążę je umyć i
doprowadzić do odpowiedniego stanu. Dziś jak nigdy pracuję dwa dni pod rząd, a wszystko przez to,
że jedna z kelnerek złamała nogę i jestem potrzebna na zastępstwo. Nie bardzo mi to odpowiada, bo
umówiłam się z właścicielem klubu, że będę pracować trzy razy w tygodniu, ale to wyjątkowa sytuacja, dlatego muszę się dostosować dopóki nie znajdą kogoś na zastępstwo.
W sumie to już chyba najwyższy czas, abym poszukała normalnej pracy na cały etat w ciągu dnia, a
nie po nocach. Dzięki Bogu sąsiadka, która mieszka w klatce obok zgodziła się brać do siebie na noc
Doriana, lub przychodzi do nas, gdy ja pracuję. Nie chcę jednak jej zbyt obarczać, ponieważ kobieta
jest już po siedemdziesiątce, a opieka nad pięciolatkiem kosztuje wiele energii. Pani Sofia jednak nie
narzeka i z chęcią mi pomaga na tyle na ile może. Ona podobnie jak ja nie ma tu nikogo. Nie założyła
własnej rodziny, więc traktuje Doriana jak wnuka, którego nigdy nie miała. Ale nie chcę wykorzystywać jej uprzejmości i obarczać taką odpowiedzialnością. Zwłaszcza, że dziecko w tym wieku chciałoby spędzać czas na zabawie. Tyle dobrego, że Dorian gdy tylko zaśnie śpi do rana jak
suseł, dzięki czemu moje wyrzuty sumienia są mniejsze. Nie mniej jednak najwyższy czas pomyśleć,
aby coś zmienić...Ponownie.
W ciągu ostatnich pięciu lat wiele się zmieniło w moim życiu. Zostałam matką – samotną.

Przeprowadziłam się do innego miasta, albo raczej uciekłam. Byłam zmuszona zostawić swoje wcześniejsze życie i zacząć wszystko od nowa. Nie miałam na to zbyt wiele czasu, ale udało mi się.
Zwolniłam się z pracy, rzuciłam studia i sprzedałam rodzinny dom praktycznie za bezcen. Jego wartość była co najmniej większa o połowę, ale nie mogłam zwlekać. Musiałam się jak najszybciej go pozbyć i zdobyć trochę kasy na przyszłość, która wtedy nie wiedziałam jaka i gdzie będzie. Zostawiłam wszystko i wszystkich za sobą bezpowrotnie. Chociaż ludzi mnie otaczających nie było zbyt wielu. Nie
miałam żadnych przyjaciół...Już nie. Co najwyżej znajomych. Matka, która była moją jedyną krewną zmarła kilka miesięcy przed moją wyprowadzką, więc nie miałam dla kogo zostać. Zaczęłam nowe życie, w nowym miejscu. Z Dorianem – moim synem.

Za otrzymane pieniądze i te ze sprzedaży domu mogłam żyć do tej pory. Kupiłam nieduże
mieszkanko, które składa się z salonu połączonego z kuchnią, dwoma małymi pokojami i niewielką łazienką. Dla naszej dwójki to wystarczyło. Nie potrzebowaliśmy nie wiadomo jakich luksusów. Najważniejsze, że mieliśmy siebie. I tej myśli trzymałam się przez ostatnie pięć lat, choć czasami było
mi ciężko. Nie widziałam się w roli matki. Nie byłam na nią gotowa...Wiele razy płakałam z bezsilności i z przerażenia, że nie daję sobie rady. Zwłaszcza, gdy Dorian chorował. Pamiętam gdy pierwszy raz złapał wirusa i przez trzy noce i dni nieustannie gorączkował. To było chyba najgorsze przez co przeszłam. Choć lekarz mnie uspokajał, że to potrwa jedynie kilka dni...Kilka dni...Dla mnie
trwały wieczność...Z czasem jednak nauczyłam się wszystkiego. Trochę to trwało, ale dałam radę. I
teraz nie wyobrażam sobie, aby mogło nie być przy mnie Doriana. Nie potrafiłabym już bez niego
funkcjonować. Dla niego staram się jak tylko mogę, choć wiem, że zasługuje na więcej, niż obecnie mu daję. Mogłam postarać się o lepsze lokum ze względu na syna. Najlepiej z ogrodem. Nie chciałam jednak niepotrzebnie tracić pieniędzy, gdyż nie wiedziałam czy nie zdąży się coś co ponownie zmusi mnie do zmiany miejsca zamieszkania. Wolałam więc oszczędzać. Postarałam się jednak, aby nasze mieszkanko choć małe, było przytulne. Kuchnia z salonem była w odcieniach beżu. Moja sypialnia i łazienka jasnej szarości, a pokój Doriana niebieski z postaciami z bajek na ścianach. Gdy się urządziłam zapisałam Doriana do żłobka i zaczęłam pracę w pobliskiej kawiarni. Jednak chłopiec tak często chorował, że więcej mnie nie było w pracy niż byłam. A wiadomo, że żaden
pracodawca nie pozwoli na ciągłe nieobecności jednego z pracowników. Dlatego zostałam zwolniona.
Nie szukałam niczego nowego. Wypisałam syna ze żłobka, bo nie było sensu go tam posyłać, a
opiekunkę też nie bardzo opłacało mi się zatrudnić i oddać jej prawie całą pensję. Żyliśmy więc z tego
co mieliśmy. A że była to spora kwota to spokojnie nam wystarczyło do tej pory.

Niestety pieniądze pomału się kończą, dlatego od jakiegoś czasu dorabiam w barze. Nie jest to szczyt moich marzeń.
Tym bardziej, że byłam studentką prawa i całkiem dobrze mi szło. Szczerze mówiąc byłam jedną z
lepszych osób w grupie. Odbyłam nawet praktyki w dwóch kancelariach prawnych i w jednej z nich
byli ze mnie zadowoleni do tego stopnia, iż zaproponowali mi staż po zakończeniu studiów. Nie
sądziłam, że zostanę tak szybko doceniona. Faktem było to, że dawałam z siebie najwięcej jak
mogłam. Nawet mój przełożony twierdził, że każdego dnia daję z siebie sto procent, a on docenia
takich ludzi. Pamiętam jaka byłam wtedy podekscytowana i jak bardzo czekałam na ostatni dzień
szkoły, by zacząć pracę i zarabiać robiąc to co lubię . Moje zadowolenie nie potrwało jednak zbyt
długo. Nie mogłam zostać i dokończyć studiów. Nie tam...I nie w tym czasie. To było zbyt niebezpieczne. A nie mogłam ryzykować. Nie, gdy w gre wchodziło życie Doriana. Tak więc zaszyłam
się w innym mieście i starałam nie rzucać się w oczy...

Przeglądam gazetę, którą wczoraj kupiłam i popijam kawę. Delektuję się spokojem jaki teraz mam, bo
gdy Dorian się obudzi czeka mnie cały dzień zabaw, a wieczorem praca za barem. Ledwo kończę swą
myśl, a tupot małych stópek przyciąga moją uwagę. Odwracam się w stronę biegnącego chłopca i
rozkładam szeroko ramiona, w które po chwili mocno się wtula. Przyciskam go do siebie i całuję w
główkę, a potem sadzam na kolanach. Wiem, że jest jeszcze zaspany i potrzebuje trochę czasu, aby
się rozbudzić, dlatego nie przerywam naszego uścisku, lecz cierpliwie czekam, aż sam się z niego
wyplącze. Zazwyczaj trwa to kilka minut, po których chłopiec informuje mnie, że jest głodny jak wilk.

- Mamooo... – odzywa się po krótkiej chwili mój syn.

- Tak, wiem kochanie. Jesteś głodny. Zaraz zrobię ci śniadanie. – Odsuwam go delikatnie od siebie i
wpatruje się w najpiękniejsze brązowe oczy jakie kiedykolwiek widziałam.

Dorian jest podobny do ojca. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Jest całkowitym przeciwieństwem mnie. Ma brązowe oczy, ja niebieskie. Jego karnacja jest ciemna, moja jasna. Włosy ma czarne jak smoła, a moje są jasne jak słońce. Nie ma nic ze mnie. No może oprócz serducha, które
jest ogromnie wrażliwe. Mam nadzieję, że tak mu zostanie, chociaż czasami jest to przekleństwem. Wdzisiejszych czasach dobrzy ludzie wielokrotnie dostają po dupie. Czasami myślę, że nie warto się starać i być uczciwym, ale wtedy przypominam sobie co otrzymałam...A otrzymałam najcenniejszy
skarb jaki mogło podarować mi życie – syna.

- Na co masz ochotę? – pytam ciepłem głosem i przeciągam palcem wskazującym po jego małym
nosku.

- Możeee płatki – rzuca nie do końca przekonany.

- Na pewno? – dopytuję, aby za chwilę nie okazało się, że jednak zjadłby coś innego, co często się zdarza. A ja potem muszę po nim wszystko dojadać, aby nie wyrzucać jedzenia. Nienawidzę
marnotractwa.

- Tak, ale chcę dużo muszelek – odpowiada i podnosi rączki do góry, by zaprezentować mi jak
ogromną ilość czekoladowych płatków mam mu wsypać.

- Nie ma problemu. Usiądź na kanapie, a ja przygotuję ci śniadanie. – Nie muszę więcej powtarzać, bo
Dorian bez problemu wykonuje moją prośbę.

Idzie we wskazane miejsce i włącza bajkę, a ja zabieram się za posiłek, który wspólnie zjemy.
Tak jak mówiłam cały dzień spędzamy na zabawie. Byliśmy nawet na placu zabaw, a wracając zrobiliśmy małe zakupy. Czas spędzony razem szybko mija i zanim się obejrzę nadchodzi wieczór.

Obecnie szykuję się w spokoju do pracy, bo Dorian jest już u pani Sofii. Po długim i relaksującym
prysznicu czuję się ożywiona przed kolejną zarwaną nocą.
Zakładam jeansowe spodnie i niebieską koszulę, którą wykasuję. Włosy związuję w koński ogon i
wykonuję delikatny makijaż. Sprawdzam w czarnej listonoszce czy mam ze sobą wszystko czego
potrzebuje, po czym wychodzę z domu.
Po piętnastu minutach docieram na miejsce. Niestety muszę zaparkować trochę dalej, ponieważ
parking pod barem jest cały zajęty. Nie do końca jestem z tego zadowolona, bo miejsce znalazłam
dopiero nieopodal klubu nocnego, który jest jakieś sto metrów dalej. Niby nie dużo, ale jak wiadomo
w takich lokalach często kręcą się podejrzani goście. Dlatego staram się omijać go szerokim łukiem. I
udawało mi się to dość dobrze...Aż do dzisiaj...

---------------------------------------------------------

Hej kochani😘
Pierwszy rozdział za nami...ufff...
Co sądzicie?
Do następnego😘

W cieniu tajemnic ( Seria Mafijna #2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz