Rozdział 10

7.6K 215 2
                                    

Emilliano 10

Wibracje telefonu budzą mnie po nocy, która była w chuj ciężka. Nie powiem...Troche wczoraj
zabalowałem...I chyba troche przesadziłem, ale to dlatego, że udało mi się dobić dobrego targu.
Znalazłem nowego dostawcę koki z Kolumbii i to z naprawdę porządnym towarem. Już widzę jak Barotelli, będzie się wściekał, co dało mi powód do jeszcze większego ucztowania. Od zawsze ze sobą rywalizujemy, ale w ostatnich latach to już prawdziwy wyścig szczurów. I tylko jeden z nas może go wygrać. Czekam na dzień, w którym pozbędę się skurwiela raz na zawsze. I man nieuzasadnioną myśl,
że ten wyjątkowy moment zbliża się wielkimi krokami.

Przecieram zaspane oczy, gdy moja komórka ponownie dzwoni, ale po chwili sygnał ustaje. Kurwa!
Powinienem zabić idiotę, który sobie ze mnie żartuje i urządza mi pobudkę o świcie. Sięgam jednak po komórkę, bo ciekawość bierze górę i gdy widzę, że to Luciano mam złe przeczucia. Mężczyzna miał pilnować blondynki i zdawać mi relacje czy nie dzieję się w jej otoczeniu nic podejrzanego. Dzwonił
do mnie każdego dnia popołudniu z nowymi informacjami, ale nie były one w żaden sposób ciekawe.
Po prostu wiało nudą. Ale skoro dzwoni tak wcześnie coś musiało się stać. Przeczesuję czarne włosy i
delikatnie nimi pociągam, a następnie wybieram numer Luciano. Nie czekam długo, bo po chwili odbiera.

- Szefie mamy problem – mówi bez żadnego przywitania, po czym wiem, że sytuacja jest dość poważna.

- Co się dzieje? – pytam już przytomnym głosem. Nie wiele mi trzeba, by się rozbudzić. Życie w mafii
nauczyło mnie, że grunt to czysty umysł i przezorność. Jak tego nie przestrzegasz, to nie masz szans w
tym popieprzonym świecie.

- O kurwa!!! – rzuca z przejęciem mężczyzna.

- Luciano! Co jest!? Luciano?! – warczę do słuchawki, ale nie odpowiada.

Słyszę jedynie jakieś szelesty, a potem odgłos jakby ktoś biegł. Mam znowu zacząć wrzeszczeć do telefonu, ale wtedy dosięga mnie jego głośny krzyk: Stój!!! A potem słyszę głośny huk, przez który odruchowo odsuwam urządzenie od ucha.

- Luciano?! Luciano?! – krzyczę, lecz połączenie zostało przerwane – Kurwa!!! – rzucam w przestrzeń,
bo najprawdopodobniej coś mu się stało.

Ale najwyraźniej nie tylko jemu.
Pierwsze co robię to dzwonię do mojego szefa ochrony i rozkazuję wysłać niezwłocznie kilku ludzi pod
adres dziewczyny. A następnie wstaję pośpiesznie z łóżka i idę do garderoby, aby się ubrać. Zakładam na siebie pierwsze lepsze ubrania, którymi są czarne materiałowe spodnie i grafitowa koszulka. Nie mam czasu na zastanawianie się nad wyglądem, ponieważ mój przyjaciel i zaufany człowiek jest w niebezpieczeństwie. Nie biorę nawet porannego prysznicu co zdarza mi się niezwykle rzadko. W
ogóle nie jestem wstanie myśleć o czymkolwiekm.
Zbiegam po schodach i idę jeszcze do gabinetu po broń, gdy mój telefon zaczyna dzwonić. Odbieram
bez zastanowienia widząc, że to Luciano.

- Co się stało?! – pytam prawie wrzeszcząc do telefonu.

- Zaraz będę – mówi nie odpowiadając na zadane przeze mnie pytanie. Jest w miarę spokojny co powoduję, ale wydaje mi się, że to tylko pozory.

- Jesteś cały?

- Tak.

- Co z dziewczyną? – dopytuję i przyłapuję się na tym, że z niecierpliwością czekam na to co powie. I naprawdę jestem tego ciekawy. A co gorsza nie chcę, aby stało jej się coś złego. Ale Luciano dziwnie
milczy.

- Zaraz wszystkiego się dowiesz – odpowiada i się rozłącza.

Ja ich kurwa chyba muszę nauczyć szacunku! Klnę w myślach, ale w głębi duszy odczuwam ogromną ulgę, że nic mu nie jest. Luciano to dobry kumpel. Jest osiem lat starszy ode mnie i to on
podtrzymywał mnie na duchu, gdy ojciec mieszał mnie z błotem. On zabrał pierwszy raz mnie i Sebastiano do burdelu i on załatwił nam panienki na pierwsze dymanko. I choć to Sebastiano uważam za najlepszego przyjaciela, gdyż wychowaliśmy się razem, to Luciano jest zaraz za nim. Czekam na niego z niecierpliwością, bo chcę już wiedzieć co tam się wydarzyło. I co z dziewczyną. Nie wiem czemu, ale zależy mi na tym, aby była cała i zdrowa. Szkoda by było, gdyby taka piękność straciła życie przez to, że znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie. Podchodzę do komody, na której leży srebrna, okrągła taca z whisky i szklankami. Nalewam
bursztynowego płynu na wysokość trzech palców i wypijam wszystko za jednym zamachem. Alkohol
pali moje gardło przez co lekko się krzywię. Mam ochotę na dolewkę, lecz tego nie robię. Po nocnym
upojeniu nie potrzebuję dużo, by znowu odlecieć, a nie mogę sobie teraz na to pozwolić.

W cieniu tajemnic ( Seria Mafijna #2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz