Rozdział 44

5.6K 182 21
                                    

Emilliano 44

Jeszcze nigdy nie czułem takiego bólu jak teraz. Żadna fizyczna rana, postrzał, czy draśnięcie nożem nie bolała tak bardzo jak strata Olivii...Po raz pierwszy jestem tchórzem, bo nią mam odwagi spojrzeć na najpiękniejszą istotę na świecie, bo obawiam się, że do końca życia nie pozbędę się tego
okropnego widoku. Że będzie mnie prześladował w snach i na jawie. Nie mam w sobie ani krzty odwagi, by to zrobić...Ale nie mogę pozwolić, by Barotelli uszedł z życiem.

- Co ty odpierdalasz, Russo?! – odwracam się słysząc znajomy głos. – Trzeba zawieźć ją jak najszybciej
do szpitala. – Stoję zdębiały przenosząc wzrok z mężczyzny na Olivię i Barotelliego.

Nie ruszam się... Stoję jak słup soli, bo nie wiem co się przed chwilą wydarzyło. Dostałem chyba
jakiegoś szoku, bo nie wiem jak inaczej to nazwać. Mężczyzna widząc moje zdezorientowanie bierze na ręce moja narzeczoną, która nie krwawi...Nie ma na sobie żadnej rany postrzałowej. Natomiast Lorenzo leży martwy na trawie z kulką w głowie.

- Ale...jak? – pytam ochryple.

- Później pogadamy. Zabierz ją do szpitala, a ja się tu wszystkim zajmę – przytakuję gdy podchodzi i
przekazuje na moje ręce blondynkę.

Ciało dziewczyny jest bezwładne i wygląda jakby naprawdę wyzionęła ducha. Jej płytki oddech zdradza jednak, że nadal jest wśród żywych.
Kiwam w podziękowaniu mężczyźnie za pomoc, bo gdyby nie on pewnie to skończyłoby się zupełnie inaczej.

Oprzytomniały wkładam ją na tylnie siedzenie samochodu należącego do Barotelliego, a sam zajmuję
miejsce kierowcy. Mam już odjechać, gdy ktoś celuje do nas z oddali, ale nie zdążył użyć broni, bo mój
sprzymierzeniec go ubiegł.

- Jedź! – rozkazuję i uderza dłonią w dach samochodu – Będę was osłaniać.

Po jego zapewnieniu nie czekam dłużej i ruszam w stronę ścieżki wyjazdowej.
Nie mam pojęcia co tu się w ogóle odjebało i co o tym wszystkim myśleć. Tym bardziej, że jeszcze nie
zupełnie doszedłem do siebie po tym jak sądziłem, że straciłem Olivię. Dopiero teraz czuję, że moje policzki są mokre od łez. Nawet nie czułem, że płakałem. Nie czułem nic oprócz cholernego bólu wśródku, który rozrywał wszystkie moje wnętrzności.
Chciałbym jechać jak najszybciej, ale droga przez las jest wyboista, przez wystające korzenie drzew, co trochę mnie powstrzymuje przed szaleńcza jazdą. Nie wiem w jakim stanie jest kobieta. Nie wiem co jej zrobili. Czy zdążyli ją wykorzystać, czy jednak miała więcej szczęścia niż pozostałe dziewczyny.

To wszystko jest w chuj popieprzone, a ja nie mogę póki co zrobić nic więcej niż oddać ją w ręce lekarzy, którzy wszystko stwierdzą podczas badania.
Wreszcie udaje mi się wyjechać na drogę asfaltową i dociskam gaz do dechy, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Ivo zabrał tam już Doriana, więc chłopiec również lada chwila uzyska pomoc. Jedyny plus z tego piekła jest taki, że nie będzie niczego pamiętał. A ja się postaram, by nigdy więcej
nic podobnego go nie spotkało.

Po kilkudziesięciu minutach jestem u siebie. Wyjmuję Olivię z auta i zanoszę do mojej prywatnej lecznicy.
Gdy tylko się zjawiam Estebal od razu się nią zajmuje. Opatrzył jej tył głowy i zabandażował, bo rozcięcie nadal krwawiło, ale zapewnił mnie, że to nic groźnego. Ten widok uzmysłowił mi, że tak się poznaliśmy. Również miała ranę na głowie i była nieprzytomna.
Co skłoniło mnie do zabrania ją do domu. Kto by pomyślał, że od tego czasu tak wiele się zmieni? Ja
na pewno nie...Nie sądziłem, że może spotkać mnie coś dobrego. Tym bardziej, że nie planowałem
więcej być w związku. A los sprawił, że szczerze pokochałem kobietę, która była przyjaciółką mojej pierwszej narzeczonej. Nie chcę ich porównywać...Nie chcę porównywać tych związków, ale...Odnoszę wrażenie jakby dopiero moje uczucie do Olivii było prawdziwą miłością. Nie czułem
tego wszystkiego do Bianci. Choć była piękną kobietą nie działała na mnie tak jak Olivia. Nie pragnąłem tak bardzo spędzać z nią każdej chwili. Na pewno Bianca nie była mi obojętna, bo wydaje
mi się, że też ją kochałem, ale ta miłość nie była tak silna jak ta do Olivii. A może to, że tak bardzo pragnąłem z nią związku było spowodowane brakiem akceptacji ze strony ojca. Przecież od dawna wiadomo, że zakazany owoc najlepiej smakuje. A Bianca była właśnie tym owocem. Zakaz przez ojca
sprawiał, że ja cały czas brnąłem w to dalej na przekór wszystkim. To bardzo prawdopodobne... Chociaż kochałem ją... na pewno...Tylko nie tak dojrzale i szalenie. Nie tak, że dzięki temu uczuciu jestem wstanie przenosić góry, bo dopiero teraz mogę to robić... Będąc z Olivią.

W cieniu tajemnic ( Seria Mafijna #2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz