Nowa książka!

2.1K 32 0
                                    



- Myślisz, że ta będzie odpowiednia? – zapytałam Nicole, przykładając do siebie prostą, śliwkową sukienkę do kolan i przyglądając się w lustrze.

- Jest ładna, ale ja wybrałabym coś bardziej seksownego – doradziła dziewczyna, patrząc na moje odbicie w dużym lustrze, które przedstawia mnie w całej okazałości.

- Myślisz? – dopytałam, przekręcając głowę w bok.

- Mmm – wymruczała. – W końcu nie co dzień chodzi się do restauracji na kolację – powiedziała, udając zamyśloną. – Czekaj, czekaj... ty przecież nigdy nie byłaś w restauracji.

- Niestety muszę cię rozczarować, bo nie masz racji – odpowiedziałam przechodząc do dużej, białej rozsuwanej szafy, w poszukiwaniu czegoś innego na dzisiejszy wieczór.

- No dobra, może i byłaś, ale nie z Rickiem.

- Dlatego chcę dobrze wyglądać. To szczególna okazja.

- Jesteś pewna, że dobrze zrozumiałaś jego zamiary? – pyta brunetka.

Z Nicole znamy się od dziecka. Wychowałyśmy się w jednym podwórku. Chodziłyśmy do jednej klasy i nie jedną głupotę razem zrobiłyśmy. Razem poszłyśmy na studia, razem wynajmujemy mieszkanie i pracujemy w tej samej kawiarni. Można powiedzieć, że takie z nas papużki nierozłączki. Znany się jak łyse konie i nie wyobrażam sobie, aby mogło zabraknąć jej w moim życiu.

Nicole ma czarne, kręcone włosy do ramion, brązowe oczy i ciemną karnację. Muszę przyznać, że jest wyjątkowo piękną kobietą i w cale się nie dziwię, że co rusz otrzymuje zaproszenia na randki. Z nas dwóch to ona cieszy się większym powodzeniem, chociaż ja również na brak adoratorów nie mogę narzekać. Mamy jednak zupełnie inny typ urody. Ona swoją zawdzięcza afrykańskim korzeniom, ja natomiast jestem czystą amerykanką. Mam farbowane, blond włosy do łopatki, mały, lekko zadarty nosek i niebiańsko niebieskie oczy. I to właśnie je najbardziej w sobie lubię. Odziedziczyłam je po tacie, podobnie jak pozostałe cechy mojego wyglądu. Ale to za ten niespotykany kolor oczu jestem mu najbardziej wdzięczna. I to one chyba w pierwszej kolejności przyciągają do mnie facetów, których spławiam od trzech lat.

- Oczywiście. Jestem pewna, że Rick chce się oświadczyć.

- A jesteś pewna, bo? – docieka Nicole, śledząc mnie wzrokiem, gdy przechodzę ponownie do lusterka tym razem z małą czarną.

- Bo za tydzień mamy trzecią rocznicę, stąd ta kolacja.

- Ale sama powiedziałaś, że za tydzień, więc dlaczego zaprosił cię dzisiaj? – Nie odpuszczała, a ja przysięgam, że tak bardzo jak ją kocham, mam dzisiaj dość jej pytań i sceptycznego nastawienia do intencji Ricka.

- Nie wiem, okey? Może nie było już miejsca na rezerwację, a może coś wypadło mu w pracy. Nie mam pojęcia dlaczego dzisiaj, ale najważniejsze, że zdecydował się na kolejny krok. Ja już od dawna jestem na niego gotowa.

- Skoro tak mówisz... – wzruszyła nonszalancko ramionami.

- Nicole, wiem, że nie przepadasz za Rickiem, ale czy naprawdę nie możesz cieszyć się dziś moim szczęściem? – pytam zaczynając być coraz bardziej sfrustrowana.

- Masz rację, przepraszam – wzdycha ciężko, jakby wreszcie coś do niej dotarło. – Do dupy z taką przyjaciółką. Zamiast cię  wspierać i dopingować to podcinam ci skrzydła.

- Niczego mi nie podcinasz. Po prostu chciałabym, abyście się w końcu dogadali.

- Wiesz, że próbuję, ale... – urwałam jakby nie chciała sprawić mi przykrości swoimi słowami. – Przepraszam, ale on według mnie do ciebie nie pasuje. Nadajecie zupełnie na innych falach.

- Podobno przeciwieństwa się przyciągają – skwitowałam, czego Nicole już nie skomentowała.

Przyjaciółka i mój facet niestety za sobą delikatnie mówiąc nie przepadają. Jestem pewna, że gdyby zamknąć ich razem w tym samym pomieszczeniu, tylko jedno z nich wyszłoby z tego żywe. I raczej na pewno nie byłby to Rick.

Nicole w końcu odpuszcza i pomaga mi wyszykować się na moment, o którym marzyłam już od pewnego czasu. Chociaż pragnęłam tego i byłam ogromnie podekscytowana, to jednak nie mogłam ukryć zdenerwowania, które z każdą zbliżającą się minutą do godziny dwudziestej narastało.

Przyjaciółka zrobiła mi makijaż i prostownicą ułożyła włosy w delikatne fale. Gdy skończyła zostało mi raptem piętnaście minut do wyjścia. Szybko ubrałam czarną sukienkę i szpilki w tym samym kolorze.

- Weź marynarkę – powiedziała Nicole.

- Masz rację, później może być chłodno.

Jest połowa maja i wiosna w ostatnich dniach naprawdę rozpieszcza nas wysokimi temperaturami, co bardzo mi odpowiada, ponieważ lubię ciepło, gdyż straszny ze mnie zmarzluch.

- I jak wyglądam? – zapytałam przyjaciółkę,  gdy byłam gotowa do wyjścia.

- Jak milion dolarów.

- Mam nadzieję, że Rick będzie tego samego zdania co ty.

- Byłby idiota gdyby nie był, chociaż w jego wypadku...

- Nicole...

- Okey, okey, już nic nie mówię – powiedziała unosząc ręce do góry w geście poddania. – Rozumiem, że nie wrócisz dziś na noc do domu.

- Raczej się mnie nie spodziewaj. Mam zamiar świętować dziś całą noc - odpowiedziałam z chytrym uśmiechem.

- Ty może tak, ale Rick padnie jak długi po pierwszym wytrysku – parsknęła.

- Przypominam ci, że wtedy był chory.

- No tak... Katar dla mężczyzny to niemal walka o życie - drwiła dalej, a mi ręce już opadły, bo to jak walka z wiatrakami.

- Nie mam już do was siły.

- Dobrze wiesz, że on też mnie kocha jak rolnik stonkę.

- Wiem – przyznałam, bo wszystkie moje próby ocieplenia ich stosunków niezliczoną ilość razy, poszły na marne.

Nicole twierdzi, że Rick na mnie nie zasługuje i ze wszystkim mnie ogranicza oraz, że chciałby sprawować nade mną kontrolę.  Rick natomiast uważa, że brunetka ma na mnie zły wpływ i nastawia mnie przeciwko niemu. I niestety żadne moje starania nie zmieniły ich niechęci do siebie. Ale kocham ich oboje i nie zamierzam zrezygnować z żadnego z nich, dlatego muszą się chociaż tolerować jeżeli im na mnie zależy. A wiem, że tak jest.

Chowam telefon do torebki, gdy słychać dzwonek do drzwi. Prostuję się od razu, posyłając Nicole nerwowe spojrzenie. Serce zaczęło mi szybciej bić, bo chyba właśnie do mnie dociera co dziś ma się wydarzyć. Nie będziemy już tylko parą, ale narzeczeństwem...

Nie zdawałam sobie sprawę jak bardzo na to czekałam.
Jak bardzo pragnęłam, aby dać kolejny krok ku wspólnej przyszłości.
Jak bardzo pragnęłam by założyć z Rickiem rodzinę.

Oczami wyobraźni widziałam nasze dzieci, biegające po salonie i skaczące po łóżku, mimo tego, że po raz setny upominamy ich by tego nie robiły.

Widzę małą blondyneczkę z dwoma kucykami i w różowej sukience oraz chłopca o ciemnych włosach i ciemnej karnacji. Wyobrażam sobie nasze dzieci jako kopie nas samych. Córka moją, a syn Ricka. Nie wiem dlaczego, akurat tak to widzę, ale podoba mi się ten obraz. Naprawdę pragnę, by w tę stronę poszło nasze życie. Aby wizja, która od czasu do czasu pojawią się przed moimi oczami, spełniła się w niedługim czasie.

- Pójdę otworzyć. A ty w tym czasie wróć na ziemię – rzuciła przyjaciółka  która zorientowała się, że dopłynęłam. Brunetka wstała z mojego łóżka, po czym opuściła mój pokój.

Biorę kilka głębszych oddechów i staram się uspokoić, by nie dać po sobie poznać, że cokolwiek podejrzewam. Rick niczym konkretnym się nie zdradził i na pewno nie domyśla się, iż spodziewam się skąd ta dzisiejsza kolacja. A ja muszę zrobić wszystko by dalej udawać niewiedzę, choć wszystko we mnie chodzi i już teraz wybiegłabym z sypialni z głośnym krzykiem:

Tak! Wyjdę za ciebie!

Ale zamiast tego zbieram się w sobie i jak gdyby nigdy nic opuszczam pokój.
Wchodzę do salonu z mocno bijącym sercem, ale staram się to ukryć szerokim uśmiechem.

Rick stoi przy drzwiach wejściowych, a Nicole ignorując go robi sobie kawę, co mnie w ogóle nie dziwi, bo są dla siebie jak powietrze, gdy mężczyzna przychodzi po mnie za każdym razem.

- Część, kochanie – witam się z ciemnoskórym, wysokim mężczyzną, ubranym w czarny garnitur.

W takim wydaniu wydaje mi się jeszcze przystojniejszy niż zwykle, na co moje serce robi fikołka i jeżeli zaraz się nie opanuje to albo wyskoczy mi z piersi, albo padnę na zawał. Przeraża mnie myśl, że skoro denerwuję się tak bardzo przed zaręczynami, to co będzie gdy stanę na ślubnym kobiercu.

- Gotowa? – zapytał wpatrując się we mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami, w których również widać zdenerwowanie.

- Gotowa....

--------------------------------------------------------


Kochani to na razie tyle...
Przepraszam, że kończę w takim momencie, ale ci którzy są ze mną od samego początku i już trochę zdążyli mnie poznać,  wiedzą że tak potrafię 😅😉Ale to tyko dlatego, aby zachęcić was do wyczekiwania na kolejny rozdział.

Ten krótki fragment to póki co tylko zapowiadajka...
Wiecie, że u mnie krucho z czasem, ale postaram się w przeciągu miesiąca wrócić z regularnymi rozdziałami. A do tego czasu muszę dokładnie poukładać sobie w głowie w którą stronę ma pójść ta historia, aby potem nie dostać jakiegoś zastoju i zostawić was w połowie z niczym.

A tak w ogóle to co sądzicie o początku?

Pozdrawiam kochani 😘❤
Trzymajcie się ciepło 😘


W cieniu tajemnic ( Seria Mafijna #2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz