Rozdział 24

6.6K 190 13
                                    

Oliwia 24

Odsunęłam się kilka kroków, by Marco nie przygniótł mnie swoim ciężarem, ale on tylko zachwiał się i utrzymał na nogach. Jednak jego lewa ręka zwisa wzdłuż ciała, a krew spływa od ramienia w dół.
Oberwał w ramie. Czyli wyjdzie z tego. Ale czy dla nas to dobrze?

Spoglądam w stronę gdzie stał łysol, ale on leży bezwładnie na ziemi i nie wykazuje żadnych czynności
życiowych. Albo po prostu nie dostrzegam ich z tych kilkunastu metrów znajdujących się od niego.
Emilliano podnosi się i podbiega do mnie, a potem przekłada związane ręce przez moją głowę i mocno mnie do siebie przytula, a raczej to ja wtulam się w jego ramiona pozwalając sobie na
opuszczenie emocji, które w sobie tłumiłam.

- Już dobrze. Nie płacz maleńka – mówi kojącym głosem, a ja zamiast się uciszyć zapłakałam w głos.

Bałam się. Tak bardzo się bałam, że nie ujdziemy z życiem. Że nie będę mogła znaleźć się nigdy więcej w tych cudownych ramionach, które dają mi tyle ciepła, wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Że Dorian zaśnie dziś jako sierota i to okropne uczucie i określenie będzie mu towarzyszyło przez całe życie. Na samą myśl o tym moje serce przeszywa rozrywający ból, który nasila się z każdą chwilą.
Zaczyna brakować mi powietrza, jakbym się miała za chwilę udusić. Oddycham coraz szybciej, łapiąc
łapczywie każdy oddech.

- Olivia co się dzieje? – pyta Emilliano wyplątując mnie ze swoich objęć. – Ej, mała spokojnie – stara się brzmieć łagodnie, ale słyszę zdenerwowanie w jego głosie. – Patrz na mnie. Masz atak paniki. Musisz się uspokoić. Rozumiesz? – Kiwam głową, ale wcale nie czuję się lepiej. Związane dalej dłonie podkłada pod mój podbródek i zbliża się do mnie. – Spokojnie, skarbie. Oddychaj. Patrz na mnie i
spróbuj dostosować swój oddech do mojego. Ok?

Staram się robić to co powiedział i nie spuszczam wzroku z jego warg, które rozchylają się i zamykają w miarowym rytmie. Po kilku chaotycznych
próbach dostosowuje się do tempa nabierania powietrza przez mężczyznę.
Dalej jednak wpatruję się w jego usta, ale chyba już z innego powodu niż wcześniej.
Boże...jak bardzo chciałabym ich teraz posmakować. Nie spotkałam nigdy mężczyzny, który ma tak duże wargi. Im dłużej na nie patrzę tym większe odnoszę wrażenie, że zapraszają mnie do degustacji.

- Widzę, że już ci lepiej. – Emilliano uśmiecha się łobuziarsko, gdy oblizuję swoje wargi, a potem przygryzam dolną na myśl co chciałabym teraz z nim robić.

- Tak, dziękuję – odpowiadam cicho zawstydzona swoim zachowaniem. Tylko którym? Nagłym atakiem paniki, czy przypływowi pożądania?

Odwracam się w stronę samochodu, by ukryć zażenowanie i zauważam siedzącego na ziemi i opierającego się plecami o suva, Marco. Z tego wszystkiego całkiem o nim zapomniałam. W sumie to
dziwię się, że nie wykorzystał okazji i nie uciekł. Ja na jego miejscu chyba bym tak zrobiła.

Zastanawiam się co z nim zrobimy, gdy obok naszego samochodu pojawiają się jeszcze trzy inne, a z nich wysypują się kolejni mężczyźni w czarnych strojach i z bronią. Sebastiano podszedł do nas i przeciął sznur uwalniając ręce Emilliano, który pociera nadgarstki w miejscu gdzie był ściśnięty.

- Co z nim? – zapytał Seba wskazując głową na Marco.

- Dostał w ramię. Nic mu nie będzie. Zastanawia mnie inna rzecz, którą będę zmuszony z nim
wyjaśnić.

- To znaczy? – Szatyn marszy brwi zdziwiony słowami przyjaciela.

- Ten młokos, chyba nie jest takim młokosem za jakiego go uważałem.

- Możesz jaśniej?

- Posługuje się bronią jak zawodowiec. Jakby się z nią urodził. Nie jeden z naszych nie ma takiegorefleksu co on. Pfff...Nawet nie wiem czy ja taki mam.

W cieniu tajemnic ( Seria Mafijna #2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz