Rozdział 38

6.5K 179 17
                                    

Emilliano 38

- Tak! Tak! Tak! Oczywiste, że tak! – wykrzykuje radośnie Olivia i rzuca mi się na szyję.

Wybucham szczerym śmiechem, bo naprawdę nie spodziewałem się, aż takiej reakcji. Bardziej byłem
nastawiony na wahanie z jej strony, niż upust takiej radości. Nie mniej jednak oddycham z ulgą, gdy mam świadomość, że ona tego chce równie mocno jak ja. Odsuwam ją od siebie i wyciągam prawą rękę, by móc wsunąć na jej palec serdeczny pierścionek zaręczynowy. Mam nadzieję, że nie będzie nim rozczarowana, bo miałem cholerny dylemat co do wyboru. Początkowo chciałem obstawić na
najdroższy i największy jaki był w sklepie jubilerskim. Ale potem uświadomiłem sobie, że to przecież
Olivia. Kobieta, która nie lubi przepychu, a ceni sobie skromność. Dlatego postanowiłem wyśrodkować swój wybór, chociaż nie jestem pewien czy jednak nie zrobiłem błędu. Może jednak powinien postawić na swoim i zaszaleć. Ale gdy zobaczyłem pierścionek, który wsuwam teraz na dłoń blondynki od razu pomyślałem, że idealnie do niej pasuje. Jak dla mnie jest zbyt skromny, ale przyciągał mnie do siebie za każdym razem, gdy szukałem czegoś innego, większego. Nie wiem co mnie w nim urzekło do tego stopnia, że za każdym razem powracałem do niego spojrzeniem, ale
podejrzewam, że miało to związek z tym, że jego kamień ma podobną barwę co oczy Olivii. Na dodatek po bokach obsadzone były dwa drobne brylanty, co dodawało mu tylko wyjątkowości.

Gdy wysunąłem pierścionek na palec dziewczyny złożyłem na mim delikatny pocałunek i wróciłem na swoje miejsce. Mimo tego, że najbardziej stresujący moment mam już za sobą to nerwy dalej nie odpuściły i czuję, że wszystko we mnie chodzi. Chciałbym zapytać czy jest zadowolona z mojego wyboru, ale i tak wiem co powie. Przecież to Olivia. Ona nigdy nikomu nie chciałaby sprawić przykrości. Każdego cholernego dnia zastanawiam się czym sobie zasłużyłem na jej obecność w mym życiu i miłość, którą mnie obdarzyła.

- Podoba ci się? – odważyłem się zapytać, gdy oglądała cały czas dłoń z uśmiechem na ustach.

- Jest idealny. Nigdy nie widziałam tak pięknego pierścionka – odpowiedziała, lecz nie uszło mojej uwadze, że przygryzła wargę jakby się nad czymś zastanawiała. Może jednak nie sprostałem jej oczekiwaniom tak jak wcześniej przypuszczałem.

- Ale?

- Musiał być bardzo drogi – stwierdziła przenosząc wzrok na mnie. – Wiesz, że nie potrzebuję niczego wyszukanego i kosztownego. Dla mnie takie samo znaczenie miałoby gdybyś podarował mi pierścionek z gazety, bo wiedziałabym, że jest prosto z serca.

- W takim razie dobrze, że nie postawiłem na pierwszy wybór. Był tak ogromny, że zająłby ci połowę
palca.

- Nom...Byłabym wtedy łakomym kąskiem dla złodziei – zaśmiała się.

- W sumie nie pomyślałem o tym – powiedziałem przystawiając palce do brody udając zamyślonego.

– To wiesz co? Może lepiej oddaj mi ten pierścionek, a ja faktycznie skoczę do kiosku po gazetę z pierścionkiem. Przecież nie będziemy ryzykować twojego bezpieczeństwa – mówię starając się brzmieć całkiem poważnie, ale ledwo powstrzymuję się by nie prychnąć śmiechem widząc minę Olivii.

- Nie ma mowy! – unosi się chowając rękę za plecy – Teraz to już pies pogrzebany. Trzeba było myśleć
o tym wcześniej. Już ci go nie oddam. Jest mój. A ty najwyżej będziesz mnie miał na sumieniu –odpowiada rozbawiona.

- I tego się właśnie boję. Dość, że cię porwą to jeszcze stracę taki pierścionek. Co za nie fart – drażnię
się z nią kręcąc głową, a ona śmieje się całą sobą.

Nie byłem pewny czy taki sposób zaręczyn będzie odpowiadał Olivii. Przecież to strasznie oklepane.
Romantyczna kolacja w restauracji. Na pewno co drugi facet tak się oświadcza swojej wybrance nie chcąc mu się wymyślać czegoś wyszukanego. I ja również to zrobiłem. Ale gdy teraz patrzę na blondynkę, jaka jest beztroska i zadowolona dochodzę do wniosku, iż dobrze zrobiłem. Przecież my nie jesteśmy jak przeciętni obywatele. Zabierając ja w takie miejsce wiele ryzykowałem. Tym bardziej, że nie udało mi się jeszcze ustalić miejsca pobytu Barotelliego i Woronowa. Jedynie co wiem to, że
ten pierwszy wrócił do Katanii i zaszył się gdzieś, a ponadto podobno wkupił się w łaski głównego, co nie napawa optymizmem. Po dłuższym zastanowieniu nad tą sprawą uświadomiłem sobie, że mogłem schować dumę do kieszeni i porozmawiać z Donem. Korona by mi przecież z głowy nie spadła. Co najwyżej nie doszlibyśmy do porozumienia i nasze stosunki były by takie jak do tej pory...Oziębłe. Ale miałbym świadomość, że zrobiłem wszystko, by ochronić swoją rodzinę. Tu nie chodzi o mnie. A przede wszystkim o Olivię, która jest teraz w ciąży i o Doriana. Jeśli wyjdzie na światło dzienne, że chłopiec jest synem Lorenzo to rozpęta się prawdziwe piekło. I nie dlatego, że będzie
chciał go odzyskać z jakichś ojcowskich pobudek. Ten skurwiel przecież nie ma dla nikogo litości i wątpię by miał je dla swojego syna. A jeśli już postanowi wychować go na swojego następcę to wiem, że będzie to droga usłana kolcami. A na to nie mogę pozwolić. Przecież to syn Olivii. I ten kutas nam
go nie odbierze.

W cieniu tajemnic ( Seria Mafijna #2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz