Trauma Draco trzymała się przez dobre dwa tygodnie. Oczywiście nie potraktował swojej pięknej główki Obliviate, bo nie mógł się pozbawić tak doskonałego przedmiotu szantażu, ale ile się biedak przy tym nacierpiał! Pansy, Blaise i Antoine codziennie pytali go, co się stało, jednak dzielny dziedzic rodu Malfoy'ów się nie ugiął i z nikim nie podzielił się swoim niebotycznym upokorzeniem. Doprawdy wolałby już ponownie zostać zamieniony we fretkę! Oczywiście jego przyjaciele ze Slytherinu nie zostawili go w spokoju ani po tym, jak potraktował Pansy zaklęciem rozciągającym skórę twarzy, ani po tym jak przeklnął wszystkie księgi w bibliotece, żeby gryzły Blaisa. NIC NA TE CHOLERY NIE DZIAŁAŁO. Dopóki byli w jego posiadłości biedny, najbogatszy czarodziej Francji musiał się z nimi użerać. Zatem wypierdzielił ich do kominka (w poturbowanym lub przeklętym stanie) i zamknął sieć Fiuu.
Gorzej sprawa miała się z Antoinem. Antoine, jako że był II matką Scorpiusia był niewypierdzieliwalny, co bardzo wszystko komplikowało. Dodatkowo, jako najbardziej naiwna ciapa tego świata, Antoine był święcie przekonany, że Potter napadł Draco w jakiś sposób i prawie był gotów rozpocząć wojnę z Anglią. Prawie. Odrobinkę się wahał czy Draco jest tego warty (bo jednak idiota sam się o to prosił). Jednak cierpienie przyjaciela bolało go za każdym razem, gdy je ujrzał. (Rada na to prosta: nie patrz! Niestety Antoine nie należał do tego typu ludzi, więc problem dalej był, dalej bolał i w ogóle wszyscy dalej byli nieszczęśliwi).- Draco, chcesz o tym porozmawiać? - Zapytał Minister, po tym jak przez godzinę patrzył, jak jego przyjaciel przez godzinę patrzy na jedną stronę (mógłby nawet przysiąc, że zdanie) z tego typu księgi, które miał w zwyczaju pochłaniać zafascynowany nowymi możliwościami sprowadzania bólu i cierpienia na wszystko co żywe lub nie aż tak bardzo (i tu znowu, Antoine mógłby przysiąc, że zawsze wtedy w głowie wizualizował sobie ich działanie na Potterze). Oczywiście można szukać racjonalnego wyjaśnienia takiego stanu rzeczy, np. Draco bardzo mocno chciał się nauczyć owego zaklęcia na pamięć, a jego mózg wyjątkowo odmawiał współpracy i tańczył sobie w najlepsze makarenę. Możnaby było, gdyby nie jednen malutki, ale jakże istotniutki szczególik, otóż ta [to] stona [zdanie] pochodziła[ło] z przedmowy. Antoine wiedział to z pewnością, bo 3 razy przechodził za plecami swojego przyjaciela i czytał ten tekst. To była totalnie i ewidentnie przedmowa, na dodatek tego perfidnego typu, którego Draco nienawidził najbardziej, czyli w stylu "Ja oświecony, objawiony, najmądrzejszy najwspanialszy" i inne takie blablabla. Ten rodzaj pychy był niemożliwy do zniesienia, szczególnie jeżeli czytała je osoba, w której mniemaniu to ona była tymi całymi blablabla. A trzeba Draco przyznać, że tylko jemu udało się rozpracować Strażnika Tajemnicy, zatem oczywistym jest, że w hierarchii geniuszy znajduje się całe milion leweli wyżej niż jakieś tam nędzne czarnoksiężniki piszące tomiszcza z ich autorskimi zaklęciami. Podsumowując: stan Draco był bardziej niż martwiący.
- Porozmawiać o czym? - Zapytał Draco tonem, który sugeruje, że za następne słowo żywcem obedrze swojego przyjaciela ze skóry, a tak w ogóle to za głośno mruga. I czy mógłby z łaski swojej przestać oddychać?! Tu się próbuje patrzeć na kartkę! Do tego trzeba się skupić! A jak tu się skupić przy tak nieokrzesanym człowieku?!
- Draco, co zrobił Ci Potter? Ja wiem, że on jest grubą rybą na wyspie i w ogóle. Sama Granger-Weasley będzie kryła jego plecy, ale obiecuję ci, że wywalczę sprawiedliwość dla ciebie, a jeżeli trzeba będzie to nie zostawię kamienia na kamieniu, w całej magicznej Anglii i sam tę sprawiedliwość wymierzę. Tylko musisz mi powiedzieć, co się stało. - Szare oczy zaczęły go świdrować, a ich właściciel kontemplować nad jego słowami.
- Masz rację. Rozwalę cały ten bazel, to mi poprawi humor!
- Nie, nie, nie, nie, nie. Draco! Ja zrobię całe rozwalanie, zaczynając od cywilizowanych rozmów, a Ty powiesz mi czemu mam zrobić rozwalanie.
CZYTASZ
(Oh) Dear...
FanfictionW mojej głowie wygląda to mniej więcej tak: Draco i Harry istnieją sobie, z dala od siebie, w dwóch różnych państwach. Do interakcji są zmuszeni, bo (cholera jasna!) ich synowie zechcieli się zaprzyjaźnić, no i angielski Departament Tajemnic to dno...