Na świecie są pewne tylko trzy rzeczy. Podatki, nietleniony - tleniony blond włosów Malfoy'ów i to, że aby otrzymać katastrofę wystarczy umieścić Draco Malfoy'a w zasięgu wzroku Harry'ego Jamesa Pottera. Tak też cokolwiek Golden Trio chciało uzyskać od Francji... "chciało" pozostaje jedynym adekwatnym określeniem. Przez całe trzy dni, codziennie z rana przychodzili do Gabinetu Francuskiego Ministra Magii, by wynegocjować, po cokolwiek przyszli. Opuszczali go ciemną nocą z cholernym bólem głowy i niczym więcej. Wszystkie spotkania wyglądały dokładnie tak samo i opierały się na jednym schemacie:
1) Powitanie
Każda oficjalna wizyta winna rozpocząć się od powitania. Jest wiele powodów takiego stanu rzeczy. Głównym z nich jest grzeczność. Dyplomacja wymaga wielkiej grzeczności, cierpliwości i kwiecistego języka, przy czym oczywiście jest to również bardzo grząski grunt, w zasadzie "diabelskie sidła" byłoby nawet lepszym określeniem, gdyż każda panika powodowała natychmiastowe pożarcie i całkowitą utratę autorytetu. Z resztą jak każde całkowicie normalne słowo, które w każde chwili mogło się odwrócić przeciwko tobie (niczym Neville na eliksirach) i zostać uznane za obraźliwe. Pod tym względem powitanie można uznać również jako formę rozgrzewki. Dodatkowo jest to również bardzo dobra chwila do wyczytania zamiarów przeciwnika. Uściśnięcie dłoni można interpretować pod stoma różnymi aspektami. Nie żeby żadnemu normalnemu czarodziejowi kiedykolwiek chciało się to robić. Ale my tu nie mówimy o normalnej sytuacji a o negocjacjach! A jak wiadomo podczas negocjacji i w fazie zakochania "crush" wszystko należy nadinterpretować. A gdy już przy tym jesteśmy, powitanie to również idealny moment na zrobieniu dobrego I wrażenia i rozkochaniu w sobie przeciwnika. Oczywiście umożliwia ono zdobycie przewagi również na 58 innych sposobów, ale jednak ten jest najprostszy.
Gdy już mamy względne pojęcie jak wygląda powitanie i ku czemu może służyć warto przyjrzeć się temu jak wygląda ono w naszym przypadku. Otóż wygląda ono całkowicie normalnie. Antoine pełen paniki czeka na gości tuż pod drzwiami. Tam od razu wita ich serdecznym uśmiechem i miękkim uściskiem dłoni, co jakby zapytać Draco o zdanie, jest totalną głupotą, gdyż daje ono Gryfogłupkom z Anglii poczucie przewagi. Można więc uznać, że ta część negocjacji zazwyczaj pada łupem Golden Trio. Tylko jest jedno małe ale... nie sam Antoine reprezentuje Francuską stronę. Bo od drzwi do sukcesu jest jeszcze daleka droga pełna autorskich pułapek Malfoy'a. Tak też na dzień dobry, z dramaturgią, jakiej się od niego oczekuje, Draco niczym geniusz zła (którym z resztą jest), powoli odwraca się na swoim (Antoine'a) fotelu i z poważną miną lekko skłania im głową. Pansy i Blaise po jego obu stronach zawsze zwarci i gotowi by wykopać parę dołków pod Gryfonami.
Teraz proponuję przeanalizować dogłębniej postawę Francuskiego Geniusza. Po I należy zauważyć, że nie wychodzi on na przeciw gościom.
Prawidłowa interpretacja: Draco wyraźnie zarysowuje między nimi granicę i eksponuje hierarchię, w które stoi wyżej. Jest to również manifest władzy i przypomnienie, że to oni przychodzą do niego, a nie na odwrót.
Błędna interpretacja: Malfoy czeka na Pottera, by ten wykonał I ruch - jest to oczywisty absurd, gdyż Malfoy nie ma żadnych resztek, a tym bardziej uczuć czy sentymentów względem Bliznowatego. Absolutnie nie.
Po II brak werbalnego pozdrowienia.
Prawidłowa interpretacja: życzy swoim przeciwnikom klęski i złego dnia.
Błędna interpretacja: daje Potter'owi szansę na rozpoczęcie rozmowy - kolejny nieśmieszny żart, gdyż Draco, pod żadnym pozorem, nie chce ranić swego mózgu rozmową z kimś, o inteligencji gumochłona. Głupota jest zaraźliwa!
Następną kwestią jest brak uścisku dłoni.
Prawidłowa interpretacja: brak zaufania - kontakt fizyczny to wpuszczanie innej osoby w swoją strefę intymną i jest on najważniejszą cielesną formą zaufania. Dodatkowo kontakt fizyczny może budować więzi, zatem jest to kolejna cegiełka do oddzielającej ich ściany. A ta poza tym głupota i rudość są zaraźliwe, a Malfoy nie ma najmniejszego zamiaru paść przez te cholerstwa trupem. O nie, dziękuję bardzo.
Błędna interpretacja: Draco boi się zbliżyć do Pottera, bo uczucia mogą odżyć - chyba każdy widzi, jak żałosne są te insynuacje, więc nie muszę nic tu dodawać. Z resztą każdy wie, że to Potter usycha tutaj z tęsknoty a nie na odwrót.
Główne aspekty wyjaśnione, zatem idziemy dalej.2) Poczęstunek
Poczęstunek jest istotną częścią każdej oficjalnej wizyty. Jest to moment w którym gospodarz ma okazję pochwalić się kulinarnymi dokonaniami swojego narodu. To oczywiście również wyśmienita sposobność, by skusić gości do importowania ich kulinarnych dóbr. To także czas na gadki-szmatki i potwierdzenie podejrzeń wysnutych podczas powitania.
Zwykła kawa czy herbata jest natomiast szerokim polem do popisu dla wielu eliksirów i trucizn, które Draco trzyma u siebie w gabinecie "na wszelki wypadek" (gdyż zawsze warto mieć parę trucizn pod ręką). Oczywiście żadne otruwanie, czy nawet lekkie podtruwanie nie jest dozwolone podczas jakichkolwiek oficjalnych wizyt, a Malfoy jako wytworny polityk nie może złamać tej żelaznej zasady. Na szczęście jest jeszcze francuska kuchnia, która doskonale spełnia to zadanie samodzielnie i kompletnie legalnie. O ile sery lubi każdy i tylko weganie się z tym stwierdzeniem nie zgadzają, o tyle żabie udka, czy ślimaki to dania tylko dla "koneserów", których próżno szukać wśród Golden Trio. Wiedział o tym Draco, wiedział o tym Blaise i wiedziała o tym również Pansy. Na swoje nieszczęście, w kompletnej nieświadomości pozostawał Antoine, który dalej pozostając kochaną, naiwną ciapą, z entuzjazmem przytakiwał Malfoy'owi, gdy ten w nocy proponował mu przekąski na następny dzień negocjacji. Najobrzydliwsze, najbardziej śmierdzące francuskie specjały, które każdy żabojad uwielbiał. (I tu znowu wyjątkiem byli weganie, ale tych to tam prawie nie ma i nikogo oni nie obchodzą.) No i cóż... o ile poczęstunek to kompletnie bezpieczny czas dla gospodarzy, tak goście mogą obrazić całą kulturę i dokonania kulinarne narodu francuskiego. Na co Draco wcale, a wcale nie czekał i już na pewno nie pożerał Potty'ego wzrokiem, gdy ten był zmuszony zjeść gigantycznego ślimaka (który dziwnym trafem był pokryty jeszcze większą ilością śluzu niż reszta i był na prawdę bardzo gumowy) oraz nie pochłaniał swoimi ślepiami każdego nawet najmniejszego szczegółu jego byłego partnera.
I zasadniczo na tym etapie prawidłowa kolej rzeczy negocjacji się kończyła. A w zasadzie to szansa na jakiekolwiek negocjacje umierała.
3) Kłótnia/III wojna światowa
Po tym gdy Potter wyłapywał spojrzenie swojego dalej-ukochanego posyłał mu uśmiech. Zazwyczaj ten z gatunku flirciarskich (który wcale taki nie jest, gdy masz całą twarz ubabraną tłuszczem i śluzem). Malfoy oczywiście tylko na to czekał i wtedy udawał nieśmiałego, dlatego spuszczał nieśmiało rozmarzone spojrzenie na swoje dłonie. A dokładniej na prawą dłoń. A jeszcze dokładniej to na serdeczny palec prawej dłoni. A tak najdokładniej to na swoją zielono - srebrną obrączkę (której do tej pory nie nosił, no bo trudno nosić obrączkę ze starego małżeństwa, gdy jesteś w nieformalnym, starym małżeństwie ze swoim szefem). Cóż... jak można się spodziewać w tym momencie starania Antoine'a o normalne negocjacje szły w pizdu. Harry zaczynał wydzierać się na Draco, który ze swojej strony robił wszystko, by Potter pod żadnym pozorem się nie uspokoił, co z resztą już w czasach szkolnych szło mu jak z płatka. No i tak to się toczyło aż do późnej nocy. Przy czym warto zaznaczyć, że Malfoy w swoim podżeganiu używał tylko profesjonalnego, dyplomatycznego języka, a Harry nigdy nie dogadywał się z elokwencją, dodatkowo o Astorii Greengrass ("ŻADNA KURWA MALFOY!!!") nie dało się wypowiadać bez wulgaryzmów. No i też ciężko wybaczyć swojemu ukochanemu tak podłą zdradę bez żadnego wydłubanego oka, czy wyrwanych włosów. Z kolei, jeżeli dotknie się włosów Malfoy'a próżno liczyć na litość i tak też koło nienawiści i miłości się zamykało.
W końcu Hermiona poszła po rozum do głowy i zakończyła negocjacje, tym samym uwalniając Antoine'a od widma wojny i zawału serca. Malfoy dopiął swego i mogłoby się wydawać, że już wszyscy będą szczęśliwi, ale prawdziwy ból głowy dopiero nadchodził.
CZYTASZ
(Oh) Dear...
FanfictionW mojej głowie wygląda to mniej więcej tak: Draco i Harry istnieją sobie, z dala od siebie, w dwóch różnych państwach. Do interakcji są zmuszeni, bo (cholera jasna!) ich synowie zechcieli się zaprzyjaźnić, no i angielski Departament Tajemnic to dno...