26 marzec 2020r.
Dwór Malfoy'a,
FrancjaDraco siedział wygodnie rozłożony na bardzo drogiej, staromodnej leżance w kolorze głębokiego grafitu i czytał jedną z tych ksiąg, która lubiła zabijać, albo przynajmniej krzywdzić swego właściciela. Dogadywali się bardzo dobrze, co wcale nie było zaskakujące biorąc pod uwagę charakter byłego Ślizgona. Nagle do salonu o przygnębiającej aurze wszedł Antoine. W zasadzie to nie można było po wyglądzie powiedzieć, że jest zły, gdyż on również doskonale panował nad swoimi emocjami, ale Malfoy po chodzie potrafił to rozpoznać.
- Nigdzie nie jadę. - Odparł zanim jego przełożony, a za razem najlepszy przyjaciel z profitami/ kochanek* się odezwał, jednak nie raczył poderwać głowy znad książki.
- Napisała do nas sama Granger-Weasley, obawiam się, że nie masz wyboru.
- Wręcz przeciwnie. Masz to w mojej umowie, mogę odmówić wszelkich wyjazdów służbowych do Anglii i właśnie to robię.
- Sama Ministra Magii nas o to prosi.
- Wyślij kogoś innego. To nie jest tak, że nie ma tu innych ekspertów czarnomagicznych. Paul się nadaje. Jest moim asystentem od 10 lat, poradzi sobie. Może też z powodzeniem udawać mnie. A teraz idź, czekam na gości.
- Gości?
- Zaprosiłem Pansy i Blaise'a.
- Och, uwielbiam ich!
- Spieprzaj stąd. Nie będziesz nam marudził i psuł zabawy.
- Wyrzucasz mnie z domu? Spoko, ale zabieram ze sobą moje szampany. - Draco wreszcie spojrzał na rozmówcę, a zrobił to wzrokiem mordercy. Cholerny Minister i jego kolekcja najwybitniejszych dzieł sztuki francuskich winiarzy i tych ludków, co produkują szampany. (Nie mam pojęcia jak zwą się ci ziomkowie/ziomkinie.)
- Rusz się chociaż o krok, a obserwiesz tak paskudną klątwą, że nawet sobie nie wyobrażasz. - Na te słowa Antoine uśmiechnął się promiennie i umieścił się koło swojego nazwijmy to partnera, na co jego książka zawarczała i zaczęła się lekko wyrywać.
- Czymś z tej tajemniczej, potężnej encyklopedii? - na te pochlebstwa tom zareagował zadowolonym pomrukiem i się uspokoił.
- A żebyś wiedział. Jest tu multum zaklęć na takie pasożyty jak Ty.
- Coś śmiertelnego?
- Nie interesuj się.
- Daj poczytać!
- To starożytna greka, nie dla cymbałów Twojego pokroju.
- To rzucę zaklęcie translatorskie. - Za te słowa Francuski Minister Magii został uderzony w twarz przez wściekły wolum i oberwał klątwą swędzących jaj od Draco.
- Powtórz to, a dostaniesz całkowicie legalnym, i dużo gorszym od Crucio zaklęciem torturującym.
- Przecież żartuję, nie śmiałbym wyrządzić jakiejkolwiek krzywdy twej świętej księdze o... - i tutaj spojrzał na tytuł, który był po francusku, żeby Scor wiedział od czego trzymać się z daleka - psychicznych klątwach torturujących... Draco, mój drogi, czy moja interwencja jest już wymagana?
CZYTASZ
(Oh) Dear...
FanfictionW mojej głowie wygląda to mniej więcej tak: Draco i Harry istnieją sobie, z dala od siebie, w dwóch różnych państwach. Do interakcji są zmuszeni, bo (cholera jasna!) ich synowie zechcieli się zaprzyjaźnić, no i angielski Departament Tajemnic to dno...