9. (POPRAWIONE)

1.3K 66 12
                                    

POV. HARRY

Po moich jakże cudownych doznaniach w bibliotece wyszedłem nad jezioro. Na swoje szczęście nikogo tam nie spotkałem. Potrzebowałem trochę chwili dla siebie. Było tak cicho, spokojnie. Nawet nie wiem kiedy zleciał nam tak szybko czas pobytu w Hogwarcie. I do tego nic złego nikomu się nie stało. Nie żebym życzył komuś źle, ale to dziwne, że Voldemort niczego ani tym bardziej nikogo nie atakuje. Chyba, że planuje coś okropnego. Ale nawet jeśli, to odczuwałbym bym to, wiedziałbym co robić. Zawsze się coś działo, więc czemu teraz jest tak pusto?

Pustka Voldemorta, to dla mnie o dziwo nieszczęście. Wolałbym z nim teraz walczyć do ostatniej kropli krwi, niż siedzieć bezczynnie nie wiedząc co jest nie tak. Oprócz tego problemu jest jeszcze parę. Snape jest miły i nawet się uśmiechnął do mnie. Do mnie. I.. Uśmiechnął się! To nic szczęśliwego. Dobrze by było gdyby udał się do Pani Pomfrey. Do tego Draco i ślizgoni są całkiem fajni. I jeszcze ta tleniona fretka kazała. Podkreślam kazała, nie zaprosiła mnie na święta. Masz przyjść i już. Będziesz koniec kropka.

Długo moją ciszą to ja się nie nacieszyłem. Z myśli wyrwał mnie głos. Nie, nie żadnego Voldemorta. Czemu ja o nim cały czas myślę? Na Merlina dajcie żyć. Moja ciszę zakłócił śmiech Hermiony i Malfoya? To on umie się śmiać? Tak szczerze? Kolejny do Pomfrey. Się dobrali.. Oni chyba nie.. A jednak. Hermiona wlazła do wody, zimnej wody i ochlapała nią Dracona. Myślałem, że jest rozważniejsza, ale no cóż.

Zostawiłem swoich.. Przyjaciół? Tak niech będzie. Zostawiłem swoich przyjaciół samych i poszedłem do zamku. Chciałem poszukać Rona, ale stwierdziłem, że to nie ma sensu. Pewnie gdzieś poszedł z tą puchonką, albo coś je. Sam się znajdzie. Kierując się do pokoju wspólnego Gryffindoru wpadłem na ślizgonkę. Miała czarne włosy do ramion, grzywkę, ładną cerę. Skądś ją kojarzyłem. Ah no tak. Parkinson. Przyjaciółka Malfoya.

— Będziesz tak stał i się na mnie gapił?—

— Wybacz, Pansy tak?— zapytałem upewniając się.

— Tak, widziałeś gdzieś Malfoya?—

— Dlaczego mnie o to pytasz?—

— Dużo czasu spędzacie razem.— powiedziała na co się zdziwiłem. Naprawdę aż tak często z nim spędzam swój czas?

— Racja, ym bawi się w wodzie z Hermioną.—

— Całe szczęście, może go czegoś nauczy.—

— Oh tak z tym się zgodzę.—

— Przydało by mu się trochę lekcji z bycia miłym.— powiedziała dziewczyna.

— Najwidoczniej, romans?— zapytałem z uśmiechem, wskazując na książkę, która trzymała dziewczyna.

— Nie czepiaj się, też byś coś czytał. Bierz przykład ze mnie.—

Zaśmiałem się na jej słowa i zobaczyłem Ginny. O nie, znowu ona. Znaczy nie, że jej nie lubię. Ona cały czas mnie wypytuje o związek i sprawy miłosne. Na Merlina.. Pansy.. Wiem!

— Pansy przytul się do mnie.—powiedziałem szybko.

— Co?— zapytała, ale nie zdążyła zareagować, bo przytuliłem ją do siebie i złapałem ją za rękę. W idealnym momencie i przyszła Ginny.

— Hej Harry..em dlaczego rozmawiasz z Ślizgonami?— zapytała zdziwiona patrząc na Pansy.

— Bo..—

— Bo tak się składa, że ślizgoni lubią niektórych.—dokończyła za mnie dziewczyna. Najwidoczniej wiedziała już o co mi chodziło.

— Okej, Harry chciałbyś może pójść jutro ze mną do Hogsmeade?— zapytała lekceważąc Pansy.

— Przykro mi, ale nie mogę.—

— Oh coś się stało?—

— Tak, stało się. Idziemy na randkę z Pottim.— Merlinie Pansy wielbię cię.

— To wy..wy jesteś razem?—

— Tak jesteśmy, już długo prawda kochanie?—

— Oczywiście.— odpowiedziałem i pocałowałem Pansy w czoło. Ginny chciała coś powiedzieć, ale tylko odeszła.

— Pans, dziękuję! Uratowałaś mi życie..—

— A nie ma za co, a teraz gadaj o co chodzi?—

— Ginny cały czas chce iść ze mną na randkę. Zakochała się we mnie i praktycznie cały czas się przymila. Mam tego dość.—

— A ty jej nie ten?—

— no właśnie nie.— powiedziałem ciszej.

— Potter idioto.. Powiedz jej to.—

— Nie mogę, będzie jej przykro i Ron się na mnie wkurzy.—

— Masz w sobie cząstkę Voldemorta Potter, bądź ślizgonem jak on.—

— Co?— zapytałem uznając to za dziwny pomysł.

— Bądź czasami trochę nie miły. Nie mówię, że Ślizgoni z tego słyną, ale nie obnoszą się tak z uczuciami.— powiedziała dziewczyna. Chciałem coś powiedzieć, kiedy obok nas pojawił się mokry Malfoy. Widziałem jak Hermiona osuszyła się zaklęciem, pożegnała się z chłopakiem i poszła w inna stronę hogwartu.

— Możecie mi wyjaśnić co to było?— powiedział Draco zakładając ręce jak obrażone małe dziecko.

— Em bo przy..—chciałem powiedzieć, ale dziewczyna znowu mi przerwała.

— Jesteśmy razem.— odpowiedziała patrząc chwilę na Dracona, a następnie przytuliła się do mnie.

Draco otworzył usta i rozszerzył oczy.
— Wy-ty i co? I ja nie wiem? No wiecie..—

— Bahaha Draco żartowałam, Harry chciał się pozbyć Ginny.—

— Jesteście okropni, już myślałem, że będę wujkiem.—

— Jasne chciałbyś, a właśnie idź lepiej się ogarnąć bo wyglądasz chujowo Malfoy.— powiedziałem. Draco naprawdę tak wyglądał. Przemoczona fretka.

— Napewno wyglądam lepiej od ciebie Potterku, dobra spadam.— powiedział i już po chwili go nie było.

Ja także pożegnałem się z Pansy i udałem się do swojego dormitorium. Muszę jeszcze napisać esej dla Snape'a i inne rzeczy.

Zmieniony los | tomarry 18+ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz